Czy jesteśmy w grupie śmierci?

Serbia, Ukraina i Grecja – w świecie kobiecej piłki nie są to nacje wiele znaczące. Niemniej jednak po podzieleniu Starego Kontynentu na trzy dywizje Ligi Narodów, liga B okazuje się dość wyrównana. A te trzy reprezentacje gościć będziemy jesienią w Polsce, w meczach przeciwko kadrze Niny Patalon.

Serbia – pierwsze przebłyski

Po losowaniu, które odbyło się we wtorek, można zastanawiać się, czy nie trafiliśmy najgorzej, jak mogliśmy. Serbia wygląda tu najgroźniej – mają wielką gwiazdę w osobie Jovany Damnjanović, napastniczki Bayernu Monachium. Ponadto Jelena Čanković znalazła uznanie w oczach władz Chelsea i w tym klubie rozwija swoją karierę. Serbki nie grały nigdy na mundialu czy EURO, jak większość nacji z ligi B, ale też w kwietniu ubiegłego roku były bohaterkami niemałej niespodzianki – pokonały 3:2 Niemki, późniejsze wicemistrzynie Starego Kontynentu. Wrześniowa porażka z Portugalią odebrała im jednak szansę na grę w barażach o mistrzostwa świata.

Ukraina – waleczna nacja

Ukraina w barażach o ubiegłoroczne EURO grała – kuriozalne błędy obrony w rewanżowym meczu w Belfaście pozwoliły jednak drużynie Irlandii Północnej zaskoczyć świat i wkroczyć do najlepszej szesnastki Europy. Z punktu widzenia polskiego kibica, wylosowanie Ukrainy oznacza dodatkowy mecz w Polsce, gdzie w obliczu wojny swoje domowe mecze gra reprezentacja naszych sąsiadów. Ze sportowego punktu widzenia, drużyna prowadzona jest przez Lluísa Cortésa, pod którego wodzą FC Barcelona sięgnęła po zwycięstwo w Lidze Mistrzyń 2020/2021 – po tym sukcesie jednak opuścił on klub ze stolicy Katalonii. Na razie jednak Ukrainki nie są autorkami wielkich niespodzianek – wysokie porażki ze Szkotkami (0:4) czy Hiszpankami (0:5) pokazują, że przed tą drużyną jeszcze wiele pracy. Ich nadzieją jest Nicole Kozłowa – niespełna 23-letnia zawodniczka urodzona w Toronto i wychowana piłkarsko w klubach za Atlantykiem, która od 2022 roku broni barw swojego pierwszego europejskiego klubu, duńskiego HB Køge.

Grecja – wielka niewiadoma

Rywal z ostatniego koszyka z zasady uważany jest za najłatwiejszego. Grecja za takiego śmiało może uchodzić. Z jednej strony dlatego, że próżno reprezentantek szukać w czołowych klubach Europy – wyjątkiem jest tu klubowa koleżanka Oliwii Woś, Eleni Markou, która jednak ostatnio w FC Zurych sporadycznie pojawia się na boisku, a nierzadko brakuje jej nawet na ławce rezerwowych. Z drugiej strony, Nikoletę Pitsiou i Grigorię Pouliou oglądać i poznawać możemy z gry w barwach Medyka Konin. Greczynki od stycznia tego roku prowadzi Alexandros Katikaridis – asystent poprzedniego selekcjonera, Georgiosa Kyriazisa. Na razie zapisać sobie może remis 1:1 i wygraną 2:1 w kwietniowych meczach towarzyskich z Chorwatkami – wszystkie trzy gole dla Grecji zdobyła Anastasia Spyridonidou, piłkarka grającej w Serie B Femminile Ternany.

Polska – faworyt z ambicjami

Nasza reprezentacja, wciąż rozwijająca się, z jasno postawionym celem – awansem na EURO 2025 – idealnie wpisuje się do tej grupy, a w zasadzie do całej ligi B, łączącej państwa mocno zacofane w rozwoju piłki kobiecej, ale też mające już swoje wielkie gwiazdy – jak wspomniane Kozłowa, Damnjanović czy, rzecz jasna, nasza Ewa Pajor. Polki jako losowane z pierwszego koszyka, potrafiące się już postawić mocnym europejskim drużynom, co udowodniły mecze z Belgijkami, Norweżkami czy pierwsza połowa ostatniego meczu z Holenderkami, muszą stawiać się w roli faworytek. Zwłaszcza że aspirując do gry na mistrzostwach Europy, na które łatwiejsza droga wiedzie poprzez awans do przyszłorocznej ligi A, wygrane z drużynami „na naszym poziomie” muszą stać się normą. A dotychczas były naszą piętą achillesową.

 

fot.: Kristian Skeie – UEFA/UEFA via Getty Images

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze