Nadszedł ten dzień. Ponad 3 miesiące rywalizacji w tabeli fazy zasadniczej, by dziś wszystko rozstrzygnąć jednego wieczoru. Czterech najlepszych zawodników stanie do boju o prestiżowy tytuł, zapewnienie sobie udziału w Grand Slam of Darts, następnej edycji Premier League, oraz 275 tysięcy funtów. Dwóch byłych Mistrzów Świata, jeden aktualny, oraz czołowy gracz w ostatnich 2 latach z tytułami Premier League, World Grand Prix czy Masters. Kto wydaje się największym faworytem?
Zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie, przypomnijmy zasady rozgrywania rywalizacji. W szesnastu kolejkach mecz rozgrywano do 6 wygranych legów, dziś zwiększamy dystans do best of 19 w półfinałach, czyli zwycięzca musi zapisać 10 wygranych partii na swoje konto. W finale obowiązuje zasada best of 21, więc zwiększamy potrzebny licznik legów o jeden w górę. Półfinały tworzą się na podstawie miejsca w tabeli, najlepszy zawodnik gra z czwartym miejscem, a drugi z trzecim. W ten sposób dostaliśmy rewanż za finał ubiegłych Mistrzostw Świata, starcie Michaela Smitha z Michaelem van Gerwenem. Zanim to, jako pierwsi tego wieczoru na scenę wyjdą Walijczycy, Gerwyn Price skrzyżuje rękawice z Jonnym Claytonem. Przejdźmy do analizy tego, jak te kilkanaście legów może wyglądać, lecz zanim to, przedstawmy kilka obrazków jak wyglądała gra i wyniki czwórki panów na dystansie 16 kolejek w Premier League.
Gerwyn Price vs Jonny Clayton
Od dobrych kilku lat to twarze walijskiego darta, aktualni numer 4 i numer 7 rankingu Order of Merit. Ich bezpośrednie konfrontacje zyskały blask od 2021 roku, odkąd Clayton wbił się znikąd do światowej czołówki, i wraz z Pricem byli w Top 3 najlepszych zawodników 2021 roku. Dalej obaj w tym topie są, i obaj na razie tegoroczną kampanię mogą zaliczyć do udanych. Zarówno „Iceman” jak i „Ferret” mają na koncie triumf w rozgrywkach European Touru, Price ma nawet dwa zwycięstwa na koncie. Clayton z kolei odniósł wiktorię w ostatnim turnieju Players Championship, co pokazuje, że powinien być gotowy na dzisiejszą batalię. Problem Claytona jest jednak taki, że najmniej blasku prezentuje pod szyldem Premier League, Price w kolei wszędzie wygląda dobrze. Spójrzmy na aspekt samej gry.
Punktacja obu mówi sama za siebie na grafikach, tutaj Price ma potężną przewagę, i nawet świetne dable Claytona tego nie rekompensują. Ostatnie sześć kolejek Premier League w wykonaniu Price’a, to trzy mecze otwarcia na średniej 110+. Clayton zaledwie kilkukrotnie przez cały okres trwania ligi przekroczył średnią 100-punktową. Tutaj zatem zdecydowana przewaga na korzyść byłego Mistrza Świata, choć wiemy też, że Clayton potrafi być bardzo groźny z dystansu, i ostatnio co raz częściej zamyka wysokie finisze. Jeśli jednak wspomniałem o podwójnych, tutaj Clayton dystansuje całą resztę stawki, i głównie to mu pozwoliło do tych play-offów awansować. Kiedy już dojdzie do rzucania dabli, to nie należy się spodziewać pomyłek z jego strony. Price wiemy, że ma świetną skuteczność na topie, w pamiętnych Mistrzostwach Świata 2021, wręcz niewiarygodnie skuteczną. Będzie musiał mieć jednak z tyłu głowy, że na pudła nie może sobie pozwolić.
Przy Gerwynie trzeba zwrócić uwagę na to, że ostatnimi czasy im dalej w dzień, im więcej lotek trzeba wyrzucić, tym ta efektywność gry maleje, ta punktacja spada, pojawiają się elementy zdenerwowania. Wydaje się mimo wszystko, że to może się pojawić w ewentualnym finale, a baku w paliwie na starcie z Claytonem wystarczy. Jeśli chodzi o aspekt psychologiczny, to Clayton w swoim trzecim starcie w Premier League, trzeci raz awansuje do Top 4, nie będzie faworytem w tym meczu, a on w takiej roli sprawuje się lepiej. Price mimo tylu tytułów, pierwszy raz awansował do półfinałów, od razu po piorunującej drugiej części ligi, jako numer jeden, jako bardzo duży faworyt tej rywalizacji. Price z kolei rzucił wszystkie siły na Premier League, nie uczestnicząc w ostatnich czterech European Tourach. Clayton na razie jako jedyny zagrał powyżej 100 meczów pod egidą PDC, i pod tym kątem to jego może dopaść zmęczenie.
Michael Smith vs Michael van Gerwen
Dwóch geniuszów w swoim fachu, największych graczy ubiegłego roku. Van Gerwen zgarniał wszystko, Premier League, World Matchplay, World Grand Prix. Klątwa Smitha jest nam doskonale znana, przegrany finał MŚ 2022 z Peterem Wrightem, finał UK Open z Dannym Noppertem, finał European Championship z Rossem Smithem, i kilka z ubiegłych lat także zakończonych klęską. Odblokował się, zgarnął Grand Slam, który był przedsmakiem do Mistrzostw Świata, w których akcje Smitha oraz van Gerwena stały najwyżej, i oczywiście oni spotkali się w wielkim finale, a resztę historii już znacie jakby to klasyk powiedział. MvG ma idealną okazję, by powziąć rewanż na Angliku, Smith może znów odnaleźć pokłady swojej najlepszej gry, i pokazać, kto jest aktualnym numerem jeden światowego darta.
W ostatnich tygodniach Smith wydaje się, że właśnie tą swoją grę odnalazł. Wiemy, że swoje flow Bullyboy opiera na tempie gry, rzuca bardzo szybko, według statystyk spędzał najmniej czasu przy tarczy, by wyrzucić swoje trzy lotki w tej edycji Premier League. Wiemy też, że aktualny Mistrz Świata swoje wyniki zawdzięcza fantastycznej punktacji, jak znajdzie skuteczność na potrójnej dwudziestce, to trafia ją seriami, jak oszalały. No a van Gerwen robi przy tarczy co chce, zmienia sektor jak chce, wybiera kombinacje jakie chce, kalkuluje szanse tym samym igrając emocjonalnie z rywalem. Jak to wygląda na dystansie tego sezonu?
Kiedy jeden wymiatał, drugi szukał swojej gry, tak to wygląda. Luty-marzec to okres dominacji MvG, wygrane trzy noce w Premier League z rzędu, finał UK Open. Smith w tym czasie niewyraźny, bez błysku, bez specjalnie świetnych wyników. Teraz to Smith jest po trzech wiktoriach pod rząd w Premier League, wyprzedzeniu MvG w ogólnej tabeli, teraz to on kradnie to show Holendrowi, który mimo wygranego European Touru w Belgii, ma słabszy moment. W których aspektach gry to widać przede wszystkim?
Widać to na grafikach, czyli dable. „Mighty Mike” jest troszkę jednowymiarowy pod tym względem. Jak siedzi to siedzi, jak nie to pojawia się lekka zapaść. Nie jest to przypadek Aspinalla, który ma takie wahania aktualnie z meczu na mecz, lecz u MvG jest to seria tygodni, teraz od jakiegoś czasu ma właśnie okres niskiej skuteczności. Smith podwójnymi może zawdzięczać tytuł mistrzowski, i od tamtego czasu nadal jest pod tym względem stabilny. Oczywiście zdarzają się wpadki jak półfinał Mastersa z Chrisem Dobeyem, czy ostatnia kolejka i pojedynek z van den Berghiem, jednak nie zmienia to ogólnego spojrzenia, że od niego jakiejś solidności można oczekiwać.
Takie mecze są wyjątkowe dla samych zawodników, ponieważ gdy mierzą się bezpośrednio gracze z czołowej trójki rankingu PDC, to ambicja wyzwala w nich najlepszy poziom gry, swoje 110 procent. Zazwyczaj wtedy wszystkie statystyki schodzą na drugi plan, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z darterami, którzy w minutę potrafią wznieść się na niebotyczny poziom, co zresztą Smith i van Gerwen nam zaprezentowali w tym historycznym legu, gdzie van Gerwen spudłował D12 na 9 lotkę, by Smith w następnym podejściu zamknął 141 na nine-dartera.
Miejmy przede wszystkim nadzieję, że to będzie wieczór taki, jakiego oczekujemy, że będzie wyjątkowy, że każdy z trzech spotkań będzie wyrównany, na długim dystansie, z momentami premium, i że oczywiście zwycięży najlepszy. Kto moim zdaniem zwycięży? Michael Smith, po pasjonującym boju finałowym z Gerwynem Pricem.
Autor: Szymon Miszczak