Szybko zleciało – w poniedziałkowy wieczór oficjalnie zamknęliśmy pierwszą rundę fazy zasadniczej obecnego sezonu Plusligi. Kolejkę okrasił ligowy szlagier.
Asseco Resovia Rzeszów – GKS Katowice (3:0)
W Rzeszowie bez zaskoczeń. Gospodarze zgodnie z oczekiwaniami pokonali gości z Katowic. Wbrew pozorom Rzeszowianie nie przeszli przez to starcie spacerkiem, a przynajmniej nie na tyle sprawnym jak może to sugerować suchy wynik. Zarówno w pierwszej, jak i w trzeciej partii “Gieksa” postawiła “Sovii” znaczny opór, inauguracyjna odsłona kończyła się nawet grą “na przewagi”. Fakt faktem, Resovia odniosła w niedzielę czwarte zwycięstwo z rzędu i umocniła się na podium ligowej tabeli.
Projekt Warszawa – Trefl Gdańsk (3:0)
Niespodzianka? Z przedsezonowej perspektywy zapewne nie, ale analizując dotychczasowe poczynania obydwu zespołów można było dojść do konkluzji, że Gdańszczanie łatwo skóry nie sprzedadzą. Ostatecznie Trefl walkę nawiązał jedynie w pierwszej partii, którą i tak ostatecznie pechowo przegrał 25:27. Pozostałe dwa sety również padły łupem gospodarzy. MVP spotkania wybrano przyjmującego Artura Szalpuka (20 punktów, 57% skut. w ataku).
Barkom Każany Lwów – Stal Nysa (1:3)
Miłe złego początki – to „oklepany” już w tym sezonie przez drużynę z Lwowa scenariusz. Barkom Każany ponownie lepiej wszedł w mecz i dość pewnie triumfował w pierwszej odsłonie starcia ze Stalą Nysa. Gospodarze w kolejnych partiach nie zdołali jednak utrzymać solidnej dyspozycji, a to skutecznie wykorzystali podopieczni Daniela Plińskiego, finalnie wywożąc z Krakowa komplet punktów. Tym samym wygrywając po raz pierwszy od 18 listopada Stal przełamała fatalną passę czterech porażek z rzędu.
Ślepsk Malow Suwałki – BBTS Bielsko-Biała (3:0)
Mecz bez historii. To zdanie prawdopodobnie najlepiej określiłoby poniedziałkowy pojedynek w Suwałkach. O ile pojedynek to dobrze dobrany rzeczownik. Ślepsk gości po prostu zmiażdżył i nie wynika to w głównym stopniu z niesłychanej formy dnia Suwalczan, czy fenomenalnie dobranej taktyki. BBTS po prostu, co udowodnia przez cały dotychczasowy sezon – nie pasuje do Plusligi. Drużyna z Bielska-Białej jest żywą antyreklamą poszerzenia ligi i jest to zapewne zdanie prawdziwe, choć niemniej brutalne.
Cuprum Lubin – Aluron CMC Warta Zawiercie (1:3)
Niech żyje nowy lider! “Jurajska Armia” na sam koniec pierwszej rundy fazy zasadniczej objęła prowadzenie w ligowej tabeli. Warcie umożliwił to triumf na wyjeździe w Lubinie, choć również “Miedziowym” nie sposób odmówić przynajmniej drobnej pochwały, albowiem na tle silniejszego rywala gospodarze długo prezentowali się co najmniej poprawnie. Pierwsze dwa sety kończyły się grą “na przewagi”, a drugi z nich padł łupem Cuprum. Lubinianie nie byli jednak w stanie dłużej skutecznie stawiać oporu gościom i sobotni pojedynek zakończyli bez punktów.
PGE Skra Bełchatów – LUK Lublin (3:0)
Nie ma co ukrywać – poza nielicznymi wyjątkami 15. kolejka gier nie przyniosła wielu emocji. W Bełchatowie nie sposób było nie wskazać drużyny zdecydowanie lepszej. Skra podniosła się po nieco zaskakującej porażce w Olsztynie i przed własną publicznością skasowała rywala z Lubelszczyzny, nie pozostawiając przy tym żadnych złudzeń. MVP starcia wybrano Karola Kłosa (11 punktów, 88% skut. w ataku).
Cerrad Enea Czarni Radom – Indykpol AZS Olsztyn (0:3)
Rach, ciach i znów koniec. AZS nie miał litości dla ewidentnie słabszego rywala i bezproblemowo zabrał komplet punktów wraz z sobą w podróż powrotną do Olsztyna. Poszczególne partie “Akademicy” wygrywali kolejno do: 20, 22 i 18. Szczególnie wyróżnić za grę w sobotnim spotkaniu należy po stronie gości trójkę zawodników – młodego libero Kubę Hawryluka, “rosnącego” z meczu na mecz Bartłomieja Lipińskiego oraz amerykańskiego środkowego Taylora Averilla, który otrzymał z resztą nagrodę MVP.
Jastrzębski Węgiel – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2:3)
Ligowy szlagier nie zawiódł. Starcie aktualnego Mistrza z Wicemistrzem Polski dostarczyło widzom mnóstwa emocji. Pierwszą partię po niespełna pół godzinie gry wygrała ZAKSA, ale gospodarze skutecznie zrewanżowali się po kilkudziesięciu minutach, doprowadzając do remisu. Jastrzębianie poszli nawet za ciosem i wygrali kolejny set, ale szybko musieli zrewidować ambicje sięgające po komplet punktów, albowiem do tie-breaka doprowadzili Kędzierzynianie. W nim ponownie to goście okazali się lepsi, jedocześnie wygrywając ósmy mecz z rzędu.
Autor: Mateusz Kurpiewski