Pierwsza odsłona meczów 1/8 finału powoli dobiega końca. Dzisiaj, na Puskas Arenie w Budapeszcie zagra nie reprezentacja Węgier, a Borussia Monchengladbach z Manchesterem City.
Ostatnie tygodnie w Monchengladbach zdecydowanie nie są spokojne. Odpowiedzialna jest za to osoba Marco Rose, trenera Borussii. Kilka tygodni temu oficjalnie zostało potwierdzone odejście 44-latka do imienniczki z Dortmundu. Wiadomość ta wywołała ogromne wzburzenie wśród sympatyków Źrebaków. Do tego stopnia, że wywiesili oni w okolicy obiektów treningowych transparent z napisem: „Żaden najemnik nie jest ponad klubem. Natychmiast wyrzucić tę bezcharakterną świnię”.
Dodatkowo Rose swojej fatalnej sytuacji nie poprawił podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej.
Rose się na koniec konferencji przejęzyczył mówiąc o wspólnej pracy i poświęceniu do końca w Borussii Dortmund. I ten jego uśmieszek na koniec jak go poprawiono ???? https://t.co/QZdZDv5sk5
— Maciej Iwanow (@Maciej_Iwanow) February 17, 2021
Choć oczywiście przejście Niemca z Borussii do Borussii postronnego kibica raczej nie powinno dziwić, bo dla trenera, który karierę prowadzi w bardzo uporządkowany sposób, jest to naturalny krok wprzód. Co więcej, w jego kontrakcie widniała klauzula w wysokości 5 milionów euro, dzięki której mógł spokojnie opuścić klub. Business is business.
Niestety zrozumieć tego nie mogą kibice Gladbach, co w sumie też nikogo nie powinno dziwić. Serce kibicowskie rządzi się swoimi prawami. Nie ma tam miejsca na rozsądek i zdrowe podejście do sprawy. Emocje biorą górę, a już szczególnie wtedy, kiedy trenerem jest człowiek, w którym upatrywali nadreńskiej wersji Jurgena Kloppa. Kogoś, kto ma być twarzą większego projektu. Kogoś, kto zapewni sukces w dłużej perspektywie.
I można powiedzieć, że w pewnym stopniu się to udało. W 50% wizja fanów została spełniona. Sukces jest i to nawet odniesiony dość szybko. Mianowicie, pierwszy raz w historii, Die Fohlen zagra w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Jednak kibice chcą czegoś więcej, czegoś bardziej spektakularnego, bo w końcu od 26 lat klubowa gablota nie powiększyła się o żadne trofeum.
Rywalami niemieckiej ekipy w dzisiejszym meczu będzie Manchester City. U nich – w przeciwieństwie do BMG, która ostatnio przegrała z będącymi na ostatnich miejscach tabeli Mainz i Koln – wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku.
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawać się mogło, że pomysł Pepa Guardioli w Manchestrze się wyczerpał. Gra nie była wystarczająco imponująca, a wyniki rozczarowujące. Jednakże kryzys został zażegnany w najlepszy możliwy sposób. Obywatele wygrywają z kim popadnie. Nie ma znaczenia, czy mierzą się z drużyną ze strefy spadkowej, czy z „czuba” tabeli. Wszystkich pokonują z dziecinną łatwością.
Ostatni raz NIE WYGRALI 15 grudnia 2020 roku. Od tamtego czasu zanotowali serię 18. zwycięstw z rzędu! Co ważne, w parze ze świetnym atakiem (47 zdobytych goli) idzie niesamowicie szczelna defensywa, która dała się pokonać zaledwie sześciokrotnie. Jeśli tak dobrą formę utrzymają dzisiaj, nie powinni mieć większych problemów z pokonaniem niemieckiego rywala.
Przewidywane składy:
Borussia Monchangladbach: Sommer – Lainer, Ginter, Elvedi, Bensebaini– Kramer, Neuhaus – Hofmann, Stindl, Thuram – Plea
Manchester City: Ederson – Cancelo, Stones, Dias, Zinchenko – Rodrigo, Bernardo Silva, Gundogan – Sterling, De Bruyne, Foden
Autor: Patryk Stysiński