Ogłoszenie nowego trenera klubu bądź reprezentacji zawsze generuje skrajne odczucia. Opinia publiczna dzieli się zwykle na dwa, jakże różne obozy. Jedni cieszą się z dokonanego wyboru, drudzy kwestionują go. Pojawiają się pytania: jakim jest trenerem i człowiekiem. W tym sporze warto stanąć pośrodku, zebrać wszystkie zalety i wady, a następnie odpowiadając na pytania stworzyć obiektywnie najlepszą ocenę.
Historia trenerska Sousy jest niezwykle bogata. Bogata w kluby, które prowadził, bogata w kraje, w których trenował, bogata w sukcesy, które odnosił, bogata w afery, w których brał udział. No i w ogóle bogata, bowiem kiedy jeszcze trenował Bordeaux, mógł liczyć na najwyższe wynagrodzenie w historii klubu!
Poliglota
O Sousie na pewno nie można powiedzieć, że jest człowiekiem znikąd. Podczas swojej kariery trenerskiej odwiedził aż osiem krajów, dzięki czemu biegle posługuje się aż sześcioma językami: portugalskim, angielskim, włoskim, niemieckim, hiszpańskim, francuskim. Nie ma co ukrywać, to duży skok jakościowy względem Jerzego Brzęczka, który miał problemy z komunikowaniem się w języku polskim, miejmy w pamięci jego słynną „repeentację Polski”. Karierę trenerską zaczął od Anglii, gdzie trenował QPR, Swansea oraz Leicester. Następnie przeniósł się do węgierskiego Videotonu, by stamtąd trafić do Maccabi Tel Aviv – do zespołu, w którym świętował swoje pierwsze trenerskie trofeum, mistrzostwo Izraela. Jego kolejnym pracodawcą było szwajcarskie Basel, gdzie również zdobył mistrzostwo kraju.
Pobyt w Szwajcarii pozwolił mu na zdobycie popularności i uznania w najlepszych ligach Europy. Dzięki temu trafił do Fiorentiny, którą poprowadził w prawie 100. spotkaniach. Był kochany przez kibiców. Gdy ogłosił, że będzie chciał odejść, fani poczuli się zdradzeni. Ale z punktu widzenia Sousy była to naturalna decyzja. Chciał zrobić krok naprzód. Jednak jego późniejszy wybór był dość zaskakujący. Jako dość młody, bo 47-letni trener, odszedł do Chin, do Tianjin Tianhai. Wiadomo czemu. Kasa, misiu, kasa. Jednak gdyby odstawił pieniądze na bok, być może mógłby liczyć na angaż w jakimś poważnym, europejskim klubie.
Nieudany pobyt we Francji
Jego ostatnim pracodawcą było francuskie Bordeaux. W marcu 2019 roku Sousa podpisał z Girondins trzyletnią umowę, a jego miesięczne wynagrodzenie wynosiło 260-280 tysięcy euro. Nie ma co ukrywać, jeśli chodzi o uposażenie trenerów, jest to kontrakt prawie że gwiazdorski, co może wskazywać na to, że Portugalczyk jest cenionym w Europie trenerem.
Jego przygoda z Ligue 1 przebiegła jednak niezbyt udanie. Oczywiście chodzi nam tutaj o aspekty sportowe, nie finansowe, bo jego konto bankowe odnotowało znaczący przypływ gotówki liczonej w milionach euro. Drużynę poprowadził w 42. spotkaniach, a bilans spotkań, wynoszący 13 zwycięstw, 12 remisów i 17 porażek, jest najgorszym klubowym wynikiem od 1996 roku. Sousa został zwolniony w sierpniu 2020 roku i raczej nikt po nim nad Garonną płakać nie będzie. Prezes Girondins – o którym w niezbyt miłych słowach wypowiedział się sam Portugalczyk, zarzucając mu stawianie finansowych korzyści klubu nad wynikiem sportowym – powiedział, że Sousa jest bardzo ambitnym człowiekiem, ale niezwykle niecierpliwym. Bardziej niż długofalowe plany interesuje go jak najszybciej odniesiony sukces, przez co stronił od wprowadzania młodych piłkarzy.
Miłośnik taktyki
Jego ulubionym ustawieniem jest zdecydowanie 3-4-1-2, które w fazie obrony przechodzi na formację z czterema obrońcami, najczęściej 4-2-3-1 lub 4-3-3. Zachodzi tutaj pewne wyłamanie się ze schematu gry trzema stoperami. Większość trenerów grających w taki sposób podczas bronienia się przechodzi na grę piątką z tyłu. Sousa zastosował bardziej skomplikowaną rotację, która bardzo efektownie wyglądała na boisku. Szczególnie za czasów trenowania Fiorentiny jego drużyna imponowała stylem gry, momentami grając nawet najładniejszą piłkę na Półwyspie Apenińskim. W meczu potrafi płynnie rotować formacjami. Jego zespoły grały wieloma systemami. Oprócz wcześniej wspomnianych były to, chociażby 4-1-4-1, 3-5-2 czy też 3-4-3.
Gramy przez obrońców, nie nad nimi
Reprezentacja Polski przyzwyczaiła nas, że z piłką przy nodze nie czuje się najlepiej. Niestety (albo stety!) muszą zmienić swoje nawyki. Paulo Sousa, jest trenerem, który oczekuje ładnej dla oka gry. Nie nastawia zespół na kontry, chociaż potrafił z nich korzystać, zwłaszcza w Bordeaux. To jego piłkarze muszą mieć kontrolę nad wydarzeniami na boisku.
– Chcę, by mój zespół zawsze był głównym bohaterem widowiska. I to przy piłce – mówił w wywiadzie dla Tribuna Expresso w 2019 roku. – Chcę, by wyrażały swoją romantyczną, poetycką stronę, indywidualnie i kolektywnie, by uzyskać kontrolę nad przeciwnikiem, a ona ma najwięcej wspólnego z czasem i przestrzenią. Wymaga to również inteligencji taktycznej. Ta podstawa pozwala poszczególnym zawodnikom w tych warunkach podejmować szybsze decyzje, a więc wyrażać się na boisku. Chcę, by moja drużyna pokazywała coś, co sprawi, że kibice będą niecierpliwie wyczekiwali kolejnego meczu.
Jak w najprostszy sposób można opisać fazę budowania akcji w formacji 3-4-2-1 według Sousy? Pięciu zawodników (trzej środkowi obrońcy, dwie „szóstki”) odpowiada za tworzenie akcji od tyłu, a następnie zabezpieczenie defensywy, kolejnych pięciu (dwóch wahadłowych, dwie „dziesiątki” i napastnik) za stwarzanie bezpośrednich sytuacji do strzelenia bramki i wykańczanie ich. Sercem zespołu jest środek pola. To tutaj ma zachodzić cała magia. 50-latek ceni sobie piłkarzy, którzy potrafią dobrze operować futbolówką. Takich, którzy nie będą oddawać jej pod naporem rywala. Oczekuje tego de facto od każdego zawodnika, począwszy od bramkarza i stoperów, na pomocnikach i napastniku kończąc.
W rozegraniu piłki bardzo ważną rolę odgrywają stoperzy i defensywni pomocnicy. Do ich zadań należy regulowanie tempa gry zespołu. Muszą oni wiedzieć, kiedy przyspieszyć, zagrywając bezpośrednią piłkę, a kiedy zwolnić i czekać na luki w ustawieniu przeciwników. Idealnym zawodnikiem, wpisującym się w wymienione założenia, jest Krystian Bielik. Zawodnik Derby County mógłby grywać zarówno na pozycji środkowego pomocnika, jak i „pięterko” niżej, dzięki czemu zapewniałby płynne przechodzenie z systemu z trzema obrońcami, na to z czterema. Możliwa jest także opcja numer dwa, zakładająca, że rolę trzeciego stopera w fazie ataku mógłby pełnić jeden z nominalnych bocznych obrońców, prawdopodobnie prawych, który w momencie przechodzenia w fazę obronną, wędrowałby na swoją naturalną pozycję.
Jeśli chodzi o wahadłowych, wymaga się od nich dużej wydolności. W meczu będą oni musieli niejednokrotnie „dać coś z wątroby”, jak mawiał były piłkarz (w wolnych chwilach rajdowie… dobra, dajmy spokój) Tomasz Hajto. Muszą oni liczyć się z bieganiem od jednej, do drugiej linii końcowej boiska. Na lewą flankę najpoważniejszym kandydatem jest Arkadiusz Reca, któremu gra na wahadle nie jest obca. Analogicznie po prawej stronie o plac będą walczyć Tomasz Kędziora i Bartosz Bereszyński, chociaż nie wykluczone, że Sousa zdecyduje się na nieco bardziej ofensywny wariant i postawi na jednego z nominalnych skrzydłowych, np. Przemysława Płachetę lub Kamila Jóźwiaka.
W swojej dotychczasowej karierze Sousa do roli dwóch „dziesiątek” wykorzystywał zupełnie odmiennych piłkarzy. Jeden był „bardziej pomocnikiem”, drugi – „bardziej napastnikiem”, który chwilami dołączał do nominalnego snajpera, tworząc duet atakujących. Tutaj na myśl od razu nasuwa się Arkadiusz Milik, który z piłką przy nodze czuje się naprawdę dobrze. Oprócz niego, wysuniętego Roberta Lewandowskiego, miałby najpewniej wspierać Piotr Zieliński.
Kontry największą zmorą
Atak mamy za sobą. Co więc następuje po stracie piłki? Najczęściej jest to błyskawiczny kontrpressing, który doprowadza do: a) szybkiego odzyskania piłki na połowie rywala w niedalekiej odległości od bramki, lub b) wyjścia przeciwników spod naporu i wyprowadzenia zabójczej kontry z wykorzystaniem luk powstałych po zastosowaniu kontrpressingu.
To właśnie kontry od zawsze najbardziej trapiły portugalskiego szkoleniowca. W taki sposób jego zespoły najczęściej traciły bramki.
Dekalog
Adama Nawałkę wyróżniały twarde zasady, które musieli respektować piłkarze. Momentami panował prawdziwy reżim. U Jerzego Brzęczka było nieco „luźniej”. A jak będzie u Paulo Sousy?
Przed laty dziennikarze La Gazzetty dello Sport stworzyli dekalog zasad, którymi kieruje się nowy selekcjoner reprezentacji Polski.
1. Najważniejsze cechy: odwaga, poświęcenie, ambicja, inteligencja.
2. Ciągły kontakt z piłkarzami.
3. Integracja zawodników.
4. Zakaz alkoholu.
5. Specjalistyczna dieta.
6. Wzmocnienie pozycji bramkarza, uczestniczącego w grze drużyny.
7. Rejestrowanie danych każdego piłkarza podczas treningów.
8. Zwracanie uwagi na pogodę, m.in. unikanie zajęć w deszczu.
9. Otwartość na kibiców, organizowanie dni otwartych dla fanów.
10. Porządek i współpraca z pracownikami biura i magazynu.
Świetny rozmówca
W jakim klubie by nie był, zawodnicy w większości go chwalą. Zwracają uwagę na jego warsztat trenerski, ale także na to, jakim jest człowiekiem. Laurent Koscielny, z którym współpracował w Bordeaux, wspomina, że zawsze jest dla piłkarzy, stara się im poświęcać dużo czasu. Stawia na dialog z nimi, codzienną komunikację.
– Mam plan, żeby zrobić w przyszłym tygodniu spotkanie na platformie cyfrowej, w którym będzie mogła wziąć udział większość zawodników, którzy zwykle są powoływani, będzie ich około 40. Zapoznamy się, porozmawiamy. Chciałbym się przedstawić, zaprezentować swój sztab – mówił Sousa w wywiadzie dla Łączy nas Piłka.
WITAMY TRENERZE! ????????
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) January 21, 2021
I czekamy na pierwszy mecz reprezentacji Polski! ???? pic.twitter.com/VhcV1tObIu
Konflikt z Kubą Błaszczykowskim
Sousa relacje z piłkarzami ma dobre, ale gdy zaczynają „wchodzić mu w paradę”, zaczyna się robić niemiło. Portugalczyk uchodzi za człowieka nieomylnego, przekonanego o swoim zdaniu.
Przekonać się o tym mógł Jakub Błaszczykowski, który za czasów gry w Fiorentinie miał z nim konflikt.
– Trener Paulo Sousa powiedział, abym nie jechał na reprezentację, bo miałem problemy ze stopą, nie grałem w kolejce ligowej. Ja się uparłem i powiedziałem, że kadra jest dla mnie najważniejsza. Reprezentacja zawsze będzie dla mnie najważniejsza, mecz w kadrze to spełnienie marzeń. Nawet jeśli z tego tytułu wynikają takie problemy – wspominał kilka lat wcześniej obecny piłkarz Wisły Kraków.
Błaszczykowski był podstawowym graczem w układance Sousy, jednak po tym incydencie grał bardzo mało. Na 21. możliwych meczów na murawie pojawił się ledwie w ośmiu.
Uderzył dziennikarza
Oprócz piłkarzy dobry kontakt ma także z dziennikarzami. Jest człowiekiem otwartym na media. Nie stroni od nich jak Adam Nawałka, nie wygaduje w nich takich głupot jak Jerzy Brzęczek. Na konferencjach z jego udziałem nigdy nie ma nudy, bo o piłce potrafi opowiadać w fascynujący sposób.
Jednak nie zawsze tak było. Gdy był trenerem na Węgrzech, z dziennikarzami miał napięte relacje. Często wchodził w sprzeczki. W jego życiu przytrafił się wówczas jeden incydent, który zostawił dużą plamę na jego CV. Kiedy jeszcze trenował Videoton… uderzył dziennikarza. Sousa tłumaczył, że był to przypadek, ale poszkodowany postanowił wnieść sprawę na policję. Większych konsekwencji szkoleniowiec nie poniósł. Skończyło się jedynie na oficjalnych przeprosinach.
Sousa jako piłkarz
Oprócz barwnej kariery trenerskiej trzeba zwrócić uwagę na jego przeszłość piłkarską. A ta jest imponująca. Dwukrotne zdobycie Ligi Mistrzów, najcenniejszego klubowego trofeum, jest czymś, na czym będzie mógł niewątpliwie budować swój autorytet w szatni reprezentacji. Wreszcie selekcjonerem będzie człowiek znany piłkarzom, taki, którego biografii nie będą musieli wyszukiwać na Wikipedii, a to z pewnością jest pewnym boostem na starcie.
Autor: Patryk Stysiński
ZOBACZ TAKŻE: (FELIETON) Szklane sufity szklanych ludzi