W pewnym momencie życia każdy obiera jakąś ścieżkę, ogranicza ją zazwyczaj wyobraźnia, a niekiedy… rzeczywistość. Z biegiem lat wielkie marzenia, zamykamy w czterech ścianach tych pustych domów z betonu. Powtarzamy sobie, że nie wszystko stracone, że ciągle przecież potrafimy łapać wiatr, ale coraz mniej w to wierzymy. Boimy się podskoczyć zbyt wysoko…bo możemy uderzyć głową w sufit, a nawet jeśli byłby szklany, to sami też tacy jesteśmy, przynajmniej dopóki tak myślimy.

 

Często lubię rozmyślać o zależnościach, skutkach i ich przyczynach. Zauważam wtedy również, że mało kto, widzi to, co ja, patrząc zgoła w tym samym kierunku. Przypomina mi się wówczas, takie stare powiedzenie, które mnie urzekło, a swą mocą działa na mnie do dziś. Czym różni się pesymista od optymisty? Optymista uważa, że żyjemy na najlepszym ze światów, a pesymista obawia się, że to może być prawda…

W naszym życiu właściwie wszystko jest umowne. Przecież nawet czerwone światło przed przejściem dla pieszych oznaczające „STOP”, nie sygnalizuje tej informacji samo z siebie. Człowiek lata temu nadał mu takie znaczenie, być może kojarząc ten kolor z ogniem, do którego lepiej zbytnio się nie zbliżać, bo jak dobrze wiemy… można się poparzyć. Przecież pieniądze, którymi płacimy, mają wartość wyłącznie dlatego, że w nią wierzymy. Zabawne i przykre jest jednocześnie to, iż ten pieniądz, który miał być tylko środkiem płatniczym, zaczął nas dominować, a większość przyjęła ten fakt, bez praktycznie żadnego oporu.

Po co ten przydługi, a ponadto niejasny wstęp?

Otóż w poniedziałek rzecz stała się wielka. Prezes Zbigniew Boniek, nareszcie zwolnił Jerzego Brzęczka. I chwała mu za to.

Od tego czasu analizuję, zastanawiam się nad tymi konsekwencjami, jakie mogą się stać. Przyczyn pod tę decyzję od początku jego kadencji była cała masa, a skutek musiał być jeden. Widzieli to wszyscy, poza Panem Prezesem, aż do pierwszego dnia tego tygodnia. Cieszy mnie, swoją drogą, wybór Paulo Sousy na miejsce Brzęczka, ale o tym napiszę więcej w osobnym tekście.

Nadmienię tylko, że sam moment wyboru bardzo kojarzy mi się z pewnym wpisem na popularnym portalu „Cyniczny Romantyzm”, który wyjątkowo pasuje mi do sytuacji, w której Zbigniew Boniek doszedł do wniosku, że zmiana selekcjonera jest konieczna.

„Dziś jak wracałam ze szkoły, wiatr zwiał mi czapkę. I dobrze. W czapce mózg nie oddycha i trudniej mi wymyślić jak zmienić świat na lepszy.” Prawda, że na swój sposób piękne, a ponadto pasuje idealnie? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Pan Prezes PZPN, wpadł na pomysł zwolnienia byłego szkoleniowca Wisły Płock, idąc gdzieś po alejkach Rzymu, w którym tak lubi przebywać. Zwyczajnie dostał olśnienia.

Skupiając się jednak na byłym już selekcjonerze. Swe żale wypisałem już po meczu z Włochami, jeśli ktoś jest zainteresowany, odsyłam w tym miejscu. Obecnie uważam, że Jerzy Brzęczek przy całym swoim szczęściu, tym wylaniem z roboty, dostał więcej, niż mógł oczekiwać. Odchodzi w atmosferze, w której naród nie zdążył go jeszcze znienawidzić. Uważam, że to słowo znamienicie oddaje sytuację. Były szkoleniowiec kadry szacunek kibiców stracił już na początku, swoimi wypowiedziami, przekomiczną hagiografią biografią oraz grą swoich podopiecznych, przede wszystkim tym ostatnim. Wszyscy wiemy, na jakim gorącym stołku siedział, a tak patrząc przez same wyniki, to nic takiego nie zawalił. Boję się wyobrażać sobie, z jakim ostracyzmem spotkałby się Brzęczek, po kompromitacji na Euro2020. Bo nie oszukujmy się, szans na inny rezultat nie było.

Do powstania tego tytułu zainspirowała mnie piosenka zespołu Myslovitz „Szklany człowiek”, zawsze mam ciarki, gdy młody Artur Rojek śpiewa „i zapominać chce, tak często, jak się da, że nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart!”. Jakoś od pewnego czasu, utwór ten, co stwierdziłem z pewnym współczuciem, zaczął kojarzyć mi się z Jerzym Brzęczkiem. Nie chcę się nad nim pastwić, ale od czasu objęcia kadry, według mnie stał się tym szklanym człowiekiem z piosenki. Dobry wynik z kadrą na najbliższym turnieju jawił się jako jego szklany sufit. Naprawdę bałem się o rezultat tego zderzenia, zwłaszcza że to turniejowe szkło, wyglądało na hartowane…

W Jerzego Brzęczka wiarę stracili wszyscy, włącznie z nim samym. Zbigniew Boniek, chociaż długo walczył, też musiał wreszcie przyznać się do błędu (coś nowego). Pamiętacie jeszcze ten wstęp? Napisałem, że wszystko jest umowne, to tak jak z powiedzeniem „nie mam czasu”, które z językowego punktu widzenia jest całkowicie sprzeczne, bo czasu jako takiego mieć nie można, za to w tym czasie się po prostu było, jest lub będzie. Wszyscy więc tym samym sposobem umówiliśmy się, że po zwolnieniu Brzęczka, będzie lepiej, albo nawet już wszystko wróciło na swoje miejsce. Nie jestem przekonany czy to takie proste, ale znów rozchodzi się w zasadzie o spojrzenie. Optymista czy pesymista?

Każdy niech odpowie sobie sam, czy jadąc koło cmentarza, widzi krzyże, czy same plusy…

Dla mnie w tym deszczowym styczniu, zza chmur, wreszcie wyszło słońce…

Jeśli chcesz wspomóc naszą społeczność, żebyśmy mogli dostarczać Ci treści jeszcze lepszej jakości, kliknij tutaj PatroniteRadiaGOL

UDOSTĘPNIJ
Arkadiusz Bogucki
Miłośnik piłki, zwłaszcza tej we Włoskim wydaniu. Redaktor również na portalu SerieAPolonia.pl. Poza piłką nożną zafascynowany literaturą grozy, w szczególności twórczością Stephena Kinga oraz H.P. Lovercrafta.