Dokładnie 28 lat temu polski sport mógł cieszyć się z ostatniego medalu olimpijskiego w grze zespołowej. Tymi, którzy dali nam furę radości, byli wówczas piłkarze, których prowadził Janusz Wójcik.
Piłkarze popularnego „Wuja” rozpoczęli swoje zmagania w Barcelonie od fazy grupowej, w której przyszło zmierzyć się im z Włochami, Amerykanami i nieobliczalnym Kuwejtem. Szczególnie Włochów należało się obawiać, ponieważ w ich składzie grali tacy piłkarze, jak Dino Baggio, Francesco Antonioli, czy późniejsza wielka gwiazda Milanu, Demetrio Albertini.
Polacy jednak kompletnie nie wystraszyli się swoich rywali i znakomicie przystąpili do zmagań olimpijskich. Warto przypomnieć, że był to turniej, w którym przyznawano jeszcze 2 punkty za zwycięstwo. Polacy po dwóch znakomitych meczach z Kuwejtem (2:0) i z Włochami, których rozgromiliśmy 3:0 przystępowali do starcia z USA w nieco luźniejszych nastrojach. Ostatecznie bez porażki (2:2) Polska z 5 punktami wyszła z pierwszego miejsca w grupie.
Później było już tylko lepiej. W fazie pucharowej, w której nie opuściliśmy Barcelony do samego finału szliśmy jak burza. Najpierw podopieczni Wójcika po golach Kowalczyka i Jałochy ograli Katar, by następnie rozgromić niespodziankę turnieju, Australię. Tam festiwal goli urządził sobie przede wszystkim Andrzej Juskowiak, który w tym meczu zdobył hat-tricka.
Wreszcie nadszedł finał. Dokładnie 28 lat temu, 8 sierpnia przyszło nam się zmierzyć na Camp Nou, gdzie czekali na nas gospodarze, Hiszpanie. Zawodnicy tacy, jak Luis Enrique, Alfonso, Abelardo, Kiko, czy przede wszystkim obecny trener Manchesteru City, Pep Guardiola mogli się obawiać mocnej jak się okazało ekipy Biało – Czerwonych, ale około 100 tysięcy kibiców mocno ich do gry poniosło.
Pierwsza połowa, która była dość wyrównana zakończyła się ostatecznie golem do szatni Wojciecha Kowalczyka. Później jednak, po wznowieniu gry Hiszpanie ruszyli z furią na zespół Wójcika, co ostatecznie zakończyło się dwoma golami, najpierw Abelardo, a potem Kiko, który ostatecznie ustalił wynik meczu na 2:3. Wcześniej jednak wyrównanie dał nam Ryszard Staniek. Nikt nie przypuszczał, że to będzie ostatni do tej pory medal w sporcie drużynowym na igrzyskach olimpijskich.