Zawód piłkarza czy spory zawód? (1) – Schalke 04

Co oznacza gra w akademii klubu z Bundesligi? Czy gwarantuje to debiut w pierwszym zespole? A może jeśli nie w swoim macierzystej drużynie, to gdzie indziej uda się być profesjonalnym piłkarzem? Marzą o tym wszyscy, a udaje się nielicznym. No właśnie, ilu? O tym dowiecie się w tym cyklu.

Na początek wprowadzenie, czym właściwie będzie ta seria. Krótko mówiąc, będą to losy młodych zawodników z osiemnastu klubów obecnie występujących na najwyższym szczeblu ligowym w Niemczech po tym, jak zostali absolwentami akademii. Pod uwagę będą brani wszyscy zawodnicy, którzy mają za sobą występy w A-Junioren Bundeslidze, niekoniecznie pełnoprawni wychowankowie, w okresie ostatnich pięciu sezonów. Liczby, największe kariery, zmarnowane talenty, opinie i wiele innych. Startujemy.

Podróż po bundesligowej mapie zaczynamy od kolebki młodzieżowego futbolu w Niemczech, czyli Gelsenkirchen. To właśnie tam mieści się kuźnia talentów, na czele której stoi Norbert Elgert. Neuer, Oezil, Hoewedes, Draxler – tych nazwisk nikomu nie trzeba przedstawiać. Spod jego skrzydeł rokrocznie wypływa kilku graczy, którzy później stanowią o sile pierwszego zespołu Schalke lub rusza na podbój europejskiej piłki. Od wielu lat Die Knappen święcą sukcesy w kategorii U19, ale czy ma to znaczenie dla seniorskich losów ich wychowanków? Przekonajmy się.

Sukcesy od sezonu 2014/15

  • Mistrzostwo Bundesligi U19 (14/15)
  • Wicemistrzostwo Bundesligi U19 (17/18)
  • Mistrzostwo Bundesligi West U19 (14/15, 17/18/ 18/19)
  • Wicemistrzostwo Bundesligi West U19 (15/16, 16/17)

Dane, liczby, fakty

  • W tym okresie przez zespół U19 przewinęło się 84 zawodników
  • 10 z nich (12%) zadebiutowało w pierwszym zespole Schalke
  • 32 (38%) obecnie jest profesjonalnymi piłkarzami
  • Najwięcej zawodników zakotwiczyło w 2. Bundeslidze (10), Bundeslidze (6), 3. Lidze (5) oraz Eredivisie (2), po jednym przedstawicielu mają Premier League, Ligue 1 oraz Serie A
  • 11 (13%) przebywa w drugich zespołach klubów z Bundesligi, licząc na swą szansę w seniorach
  • 26 (31%) występuje na poziomie niższym niż Regionalliga
  • 5 (6%) zakończyło przygodę z piłką lub jest bez klubu
  • 4 graczy znajduje się w kadrze Schalke na sezon 19/20

Największe gwiazdy

Skoro pod uwagę bierzemy graczy z roczników 1996-2000, to na myśl nasuwa się jedno nazwisko – Leroy Sane. Z dorosłą piłką przywitał się na dobre jeszcze jako 19-latek, gdy pokonywał Ikera Casillasa w meczu Ligi Mistrzów z Realem. Swoją grą zdążył nacieszyć kibiców na Veltins-Arenie tylko przez jeden sezon, w którym wielokrotnie w pojedynkę ciągnął grę zespołu, mające wtedy gorsze momenty pod wodzą Andre Breitenreitera. Szybko zaczął przerastać poziomem swoich kolegów, więc naturalnym krokiem było ruszenie na podbój Premier League, a klub zarobił na nim spore pieniądze. Gwiazda pierwszej kategorii, która w najbliższym czasie ponownie może zawitać na niemieckie boiska.

Kolejnym graczem ze ścisłego topu (na razie bardziej poprzez postrzeganie klubu, a nie indywidualnie) jest Thilo Kehrer. W Gelsenkirchen nigdy nie ustabilizował swojej pozycji na tyle, by nazywać go czołowym graczem zespołu, ale PSG nie przeszkadzało to w tym, by wyłożyć za niego około 40 milionów. Sam był skory podpisać nową umowę z Die Knappen, ale tamtej oferty nie wypadało odrzucić ani jemu, ani Christianowi Heidelowi. Jeśli jest zdrowy, Thomas Tuchel korzysta z jego usług. Zdążył rozegrać także kilka meczów w kadrze Joachima Loewa. Ma spory potencjał, ale jeszcze brakuje mu rozwagi i pewności. Bywa postrachem napastników, ale na razie tylko wtedy, gdy myli boisko z torem bobslejowym i zamiast grać w piłkę, wjeżdża w rywali sankami.

Do zawodników z ogromnym potencjałem należy zaliczyć też graczy z obecnej kadry Schalke, czyli Ahmeda Kutucu i Westona McKenniego. Obaj w najbliższych latach powinni być ważnymi elementami układanki Davida Wagnera. Turek dołączył do Knappenschmiede dziewięć lat temu, przeszedł w niej przez wszystkie szczeble, identyfikuje się z regionem i klubem. Materiał na idola trybun, o ile ktoś nie będzie próbował posyłać na murawę jego kosztem austriackiego tandemu, który roboczo nazywam Gregstallerem.

Listę wychowanków, znajdujących się w kadrze pierwszego zespołu uzupełniają Levent Mercan i Nassim Boujellab. Pierwszy rywalizuje o skład z kapitanem Omarem Mascarellem, przez co z góry jest na straconej pozycji, a drugi dostaje swoje minuty w przypadku urazów kolegów. Obaj z pewnością mogą być bardzo przydatni, jeśli Schalke awansuje do pucharów, przez co okazji do gry pojawi się dużo więcej.

Klasa średnia

Poza wyżej wymienioną czwórką, która zadomowiła się Gelsenkirchen, jest także dwóch graczy, występujących na co dzień w Bundeslidze, choć słowo występuje, jest tu sporym nadużyciem. Benjamin Goller zagrał w swoim macierzystym klubie tylko jedno spotkanie, ale traf chciał, że był to mecz z Lokomotiwem w Lidze Mistrzów. Zyskał miejsce w składzie ekipy prowadzonej wtedy przez Domenico Tedesco dzięki fali kontuzji, która zalała wówczas wicemistrzów Niemiec. Przed obecnym sezonem przeniósł się do Werderu, gdzie również skorzystał na nieszczęściu kolegów i rozegrał 10 spotkań na poziomie ligowym. Strach dzielić z nim szatnię, bo istnieje prawdopodobieństwo, że to on przynosi pecha. Leon Brüggemeier natomiast widnieje tylko na liście płac w SC Padeborn, a występuje przeważnie w rezerwach na poziomie Oberligi.

Naturalnym krokiem dla wychowanków topowych akademii w Niemczech jest zejście poziom lub dwa poziomy niżej. I tak mamy aż 10 absolwentów Knappenschmiede w 2. Bundeslidze, z czego większość radzi sobie dobrze. Florian Krueger, który imponował skutecznością w juniorach, znalazł swoje miejsce w Erzgebirge Aue, gdzie jest pierwszym wyborem w ofensywie i radzi sobie więcej niż przyzwoicie. W obronie tego zespołu odbudować się po nieudanej przygodzie w Serie A próbuje Jacob Rasmussen. Fabian Reese wrócił w rodzinne strony do Kilonii, by tam być podstawowym napastnikiem. W tamtejszym Holstein miejsce zagrzał także Phil Neumann, który z różnym skutkiem odpowiada za prawą stronę defensywy. Lepsze i gorsze momenty w Heidenheim miewa Maurice Multhaup.

Szczebel niżej wyróżniającym się zawodnikiem na boku obrony jest Luke Hemmerich. Jego Wuerzburger Kickers znajduje się w górnej połowie tabeli, a on jak na defensora notuje też świetne liczby – 3 gole i 4 asysty mówią same za siebie. Rywalizacja o miano najlepszego prawego defensora 3. Ligi odbywa się niejako między wychowankami Schalke. Filarem formacji obronnej w MSV Duisburg jest bowiem Joshua Bitter. W dodatku jego zespół lideruje w rozgrywkach.

Spore nadzieje w Gelsenkirchen wiązano z Hajim Wrightem, ale jemu nie zawsze było po drodze z profesjonalnym podejściem do piłki, więc z amerykańskiego duetu w klubie został tylko Weston McKennie. Wright szuka szczęścia VVV Venlo, lecz przychodzi mu to opornie. 20 meczów w Eredivisie i okrągłe zero na koncie bramkowym. Tak, to napastnik. Do Holandii zimą wyruszył także Goerkem Can. Swego czasu biły się o niego Everton i Juventus, a on miał być następcą Hoewedesa czy Matipa w ekipie Królewsko-Niebieskich. Można zaliczyć go do rozczarowań, ale jest na tyle młody, że jeszcze może zrobić sporą karierę. Wszak to z Groningen w świat ruszył pewien całkiem niezły defensor, który dziś stanowi o sile Liverpoolu.

Największe zaskoczenie

Z pewnością Lennart Czyborra. W zespołach juniorskich przeważnie był w cieniu bardziej utalentowanych kolegów. Wyróżniał się pracowitością, a to na jego pozycji poskutkowało. Najpierw zbudował swoją markę w Heraclesie Almelo, a potem szlakiem wyznaczonym przez Robina Gosensa wyruszył do Atalanty. W przyszłym sezonie najprawdopodobniej będzie rywalizował o miejsce na lewym wahadle z Arkadiuszem Recą.

Niespełnione nadzieje

Rocznikowo pasowałby tu jak ulał Donis Avdijaj, o którego przygodach można by napisać książkę, ale on w sezonie 14/15 w juniorach już nie występował. To tylko podkreśla skalę talentu, z jaką mieliśmy do czynienia, bo wtedy był on brany pod uwagę w pierwszym zespole. W parze z talentem szło także wybujałe ego. Jak sam przyznawał – Sane miał nosić za nim buty. To do niego należał rekord strzelecki w kategorii U17, pobity dopiero niedawno przez Youssoufę Moukoko z Borussii. Władze Schalke tak w niego wierzyły, że w jego pierwszy profesjonalny kontrakt miały wpisać klauzulę w wysokości 50 milionów Euro, o czym informował niegdyś Bild. Dziś brzmi to jak absurd, gdyż Kosowianin rozmienił się na drobne i nigdzie nie może zagrzać miejsca na stałe. Zamiast rozbijać defensywę rywali, rozbijał kolejne auta. Kilka tygodni temu zakotwiczył w Hearts i tylko kwestią czasu jest to, że zobaczymy go na boiskach Ekstraklasy.

Już bez naginania założeń tego cyklu do tej kategorii zaliczyć można Alpera Ademoglu. W 2016 roku przeniósł się do Schalke z Anderlechtu za niespełna milion Euro, a to spore pieniądze jak za 18-latka sprowadzanego do akademii. W ekipie Elgerta występował regularnie, dając podstawy by sądzić, że płynnie przejdzie do pierwszej drużyny. Tak się jednak nie stało. Już po dwóch latach opuścił klub na rzecz tureckiego Bursasporu, ale i tam nie był w stanie przebić się na seniorskim poziomie, więc występował w U21. Obecnie figuruje w kadrze drugoligowego Eyüpsporu, gdzie będzie broniłsię przed spadkiem szczebel niżej.

Polski akcent

Swoje trzy grosze w tym okresie w barwach Schalke U19 dołożyli także dwaj polscy gracze z rocznika 1997 – Michael Olczyk i Oktawian Skrzecz. Pierwszy z nich trafił do Knappenschmiede jako 10-latek i przez dziesięć sezonów przeszedł w niej wszystkie etapy szkolenia. W 2017 roku wrócił do Polski, a dziś zbiera minuty w Arce Gdynia. Drugi natomiast był wielkim talentem wywodzącym z gdańskiej Lechii i sporą nadzieją polskiej piłki. W Gelsenkirchen przebywał przez cztery sezony, by również wrócić do kraju. Nigdzie do tej pory nie występował dłużej niż rok. Był już Śląsk, był GKS Katowice, teraz jest Stomil Olsztyn, do którego jest wypożyczony z Korony.

Kto następny?

Jak co roku pod skrzydłami Norberta Elgerta znajduje się kilka perełek. Z obecnej kadry warto zwrócić uwagę na Malicka Thiawa. Jest to 18-letni stoper, fizjonomią przypominający Joela Matipa. Świetnie radzi sobie w defensywie, a w dodatku jest najlepszym strzelcem w zespole. Kolejnym godnym wyróżnienia jest z pewnością Can Bozdogan, sprowadzony przed sezonem z FC Koeln. Z miejsca został kapitanem zespołu, co świadczy nie tylko o wysokich umiejętnościach piłkarskich, ale i przywódczych. Świetna lewa noga, znakomity stały fragment gry – ósemka lub dziesiątka w nowoczesnym stylu. Obaj gracze mieli już okazję pojechać na obóz seniorami, a Thiaw zagrał nawet w sparingach. Papiery na duże granie ma także etatowy reprezentant młodzieżowych kadr Niemiec – Mehmet Can-Aydin. W roczniku 2003 ukrywa się także tamtejsza odpowiedź na Kaia Havertza, czyli Louis Koester. Pomocnik o świetnych warunkach, strzelający więcej bramek od napastników, góruje nad swoimi rówieśnikami nie tylko wzrostem, ale i smykałką do gry. Jeżeli ułoży się po myśli, to w niedalekiej przyszłości o nim usłyszymy.

Opinia (Marcin Borzęcki, TVP Sport)

Bezapelacyjnie największym talentem, jaki opuścił akademię Schalke, jest dla mnie Leroy Sane i właściwie widać było to już od jego pierwszych spotkań. Tak jak zachwycałem się Julianem Draxlerem czy Maxem Meyerem, tak właśnie od skrzydłowego Manchesteru City bił gigantyczny potencjał, którego w żaden sposób nie dało się porównań ze nieco starszymi kolegami. Runda jesienna sezonu 2015/16 to jego indywidualny popis, w pojedynkę dorzucił wówczas kilka, a może i kilkanaście punktów. Zresztą jeszcze pod koniec wiosny doznał kolejnego olśnienia ostatecznie wypracowując zainteresowanie Manchesteru City, które przekuło się w ponad 50-milionowy zarobek dla Schalke. Imponowały od samego początku dwie rzeczy: dynamika i wizja gry. Nogi pracowały tak szybko, że zdarzało się wręcz zgubić po drodze piłkę, pamiętam zresztą wiele sytuacji, w których Sane rozpędzał się, w pewnym momencie tracił kontrolę nad futbolówką i rzutem na taśmę zagarniał ją prawą nogą, by nie zgubić w kolejnej szaleńczej szarży. Był niesamowicie elastyczny, nie robiła mu różnicy pozycja na boisku – ustawiony na prawej stronie skręcał kolana lewym obrońcom, ustawiony na lewej prawym obrońcom. Bardzo dużo widział i choć grał indywidualnie to nie przesadzał z holowaniem piłki, dostrzegał lepiej ustawionych partnerów. Żywe złoto, z perspektywy czasu mam niedosyt widząc, jak potoczyła się jego kariera. Oczywiście trofeów zdobytych z Manchesterem City i pracy z Pepem Guardiolą pozazdrościć może mu 99 procent kolegów po fachu, ale szkoda jednak, że trafił do zespołu, w którym stał się jednym z wielu, że nie przeszedł najpierw przez etap bycia gwiazdą, lecz w mocniejszym klubie niż Schalke. Ale co się odwlecze to nie uciecze i pierwsze skrzypce zagra pewnie w Monachium.

W sumie chciałem napisać, że najbardziej zawiódł mnie Donis Avdijaj, ale jak tak dłużej analizuję temat, to trudno powiedzieć, że mnie zawiódł. O jego rzekomo gigantycznym talencie się słyszało, czytało, zdarzało się dokopać do jakichś skrótów spotkań, ale wszyscy dobrze wiemy, jak jest z bazowaniem na statystykach – zwłaszcza tych wykręcanych w juniorach. Kosowianin strzelał jak szalony z rówieśnikami, ale gdy tylko zaczął pukać do bram pierwszego zespołu, dało się wyczuć, że za kilka lat ten sam piłkarz może przeobrazić się w podróżnika i zwiedzać kolejne kraje. Rozbijane drogie auta, blichtr, złote łańcuchy, popołudnia spędzone w galeriach handlowych, u kolejnych fryzjerów – było aż nadto wskazówek, by ochłonąć i zrozumieć, że nastolatek poczuł się jak Messi zanim z tym Messim zagrał w ogóle na jednym boisku. Kolejne lata tylko to potwierdziły.

Jako kibica Schalke cieszy mnie naturalnie, że wychowankowie Schalke są rozsiani po tak fajnych klubach europejskich, że zasilają pierwszą drużynę, że klub korzysta z zasobów akademii. Natomiast cieszy to i… wkurza. Wkurza, bo dla klubów pokroju S04 jedyną szansą na dobicie lub po prostu zbliżenie się do czołówki jest inwestowanie w młodych zawodników, robienie z nich pożytku na boisku i sprzedawanie z zyskiem. Tymczasem nie wszyscy są z zyskiem sprzedawani, bo kilku zdążyło już odejść za darmo, a i wiele od życzenia pozostawia przekucie ich potencjału na sukces piłkarski. Sane, Kehrer, Kolasinac, Meyer, Draxler, wcześniej Neuer, Oezil, Hoewedes, można by tak wymieniać długo – wszyscy oni trafiali na zawieruchy w gabinetach, mizernych trenerów, generalnie na średnie czasy i nawet nie zbliżyli się do realnej walki o mistrzostwo Niemiec. Kto wie, czy w przyszłości aż tak liczna gromada zasili seniorski zespół i czy Die Koenigsblauen nie przeszło koło nosa wspaniała szansa.

Autor: Kacper Jagiełło