Kiedyś to było- takie stwierdzenie niejednokrotnie można usłyszeć od starszych osób siedzących przy świątecznym stole. Cały świat goni za pieniędzmi, a za tym światem podąża również piłka nożna. Co nas czeka w najbliższych latach?
TWORZENIE „KLUBÓW” PIŁKARSKICH PRZEZ BOGATYCH INWESTORÓW
Niechęć kibiców wobec „piłkarskich tworów” takich jak RB Lipsk czy Manchester City z roku na rok jest coraz większa, czy jest to jednak minus w dłuższej perspektywie czasu? Obecnie w futbolu najbardziej liczy się przebiegłość i spryt. Nie tylko na boisku, ale również w inwestowaniu klubu, aby uciec przed takimi organizacjami jak UEFA. Bogaci sponsorzy coraz chętniej inwestują grube pieniądze w piłkę nożną, a organizacje piłkarskie nie dają sobie z nimi rady. Tutaj liczy się właśnie przebiegłość. W przypadku RB Lipsk polegała ona na uzyskaniu licencji na grę w Bundeslidze poprzez sprytne ominięcie panującej w niej zasady „50+1”. Ma ona na celu posiadanie większości udziałów po stronie właściciela klubu niż sponsora. I tak mimo że zespół z Lipska jest całościowo finansowany przez firmę napojów energetycznych Red Bull, znalazł się w pierwszoligowych rozgrywkach. Od kiedy ten klub awansował do Bundesligi, bardzo głośno mówi się o zatraceniu tradycji w futbolu. Przez długie lata Bundesliga była jedną z najbardziej konserwatywnych rozgrywek ligowych, która broniła się szalonych kwot na rynku transferowym i zmiany rozgrywania godzin meczów (większość z nich od początku rozgrywek jest rozgrywania o godzinie 15:30). Ta tradycja w pewnym stopniu została zatracona przez „twór Red Bulla” (tak mawiają na RB Lipsk Niemcy).
Niemieccy kibice muszą powoli przyzwyczaić się do zespołu Byków. Może on w niedługim czasie skończyć z dyktaturą Bayernu, która przeszkadza już nawet byłym zawodnikom tej drużyny (Czytaj więcej: tutaj) oraz może przynieść dobry rozgłos dla Bundesligi w Europie grając w pucharach.
FIFA WYBRAŁA DROGĘ PRZEZ PIENIĄDZE
Oburzenie kibiców piłki nożnej, kiedy dowiedzieli się o organizacji mistrzostw świata w 2022 roku w Katarze sięgnęło zenitu. Wcześniej jednak należy poruszyć temat rosyjskiego mundialu. Patrząc na to, co działo się w Rosji przed samym mundialem eksperci zadawali sobie w kółko to samo pytanie „ile pieniędzy musiała dostać FIFA od Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej za organizację mistrzostw świata?”. Począwszy od problemów z budową stadionów, kończący na agresji rosyjskiego wojska, próbom wywołania wojny i robienia czystek bezdomnych zwierząt błąkających się po moskiewskich ulicach niczym Niemcy w 1939, federacja nie myślała o przeniesieniu mundialu do innego kraju. Listy do FIFA pisały nawet globalne organizacje, takie jak „UNESCO”, lecz nic to nie pomogło.
Nie ma co jednak zaprzątać sobie głowy przeszłością. Obecnie lepiej przyjrzeć się Katarowi i zapobiegać śmierci tysięcy ludzi. To właśnie w państwie z Półwyspu Arabskiego ma być organizowany turniej. Codziennie tysiące pracowników jest narażonych na śmierć z powodu wysokich temperatur, według pewnych wyliczeń do 2022 roku, czyli momentu przecięcia czerwonej wstęgi, w Katarze ma zginąć około dwóch tysięcy robotników. Od początku sprawą zaczęła się interesować organizacja „Human Rights Watch”, która walczy o poprawę warunków pracy imigrantów budujących stadiony, hotele i drogi dojazdowe. Praca przy temperaturze wahającej się pomiędzy 45-50 stopni Celsjusza nie jest możliwa, stąd pomysł na rozgrywanie meczów zimą. Mundial rozgrywany zimą? – jest to kolejna rzecz porzucająca tradycje futbolu. FIFA tym razem była gotowa narazić tysiące pracowników na śmierć oraz zmienić porę rozgrywania mundialu dla kilku miliardów euro. Stara tradycja zniknie, może za to pojawi się nowa – przybędzie kolejna „potrawa” do wigilijnego stołu, będzie to finał mistrzostw świata? Dodatkowo w sezonie 2021/2022 system ligowy w Europie będzie musiał przejść gruntowną zmianę. Dotychczas mistrzostwa świata czy europy ładnie uzupełniały piłkę klubową po zakończeniu sezonu. Podczas następnego mundialu będzie już jednak inaczej. Przez to, że turniej będzie rozgrywany w grudniu, prawdopodobnie klubowe potyczki rozpoczną się wcześniej lub skończą się później niż zwykle. Będzie to utrudnienie dla fanów piłki klubowej, ponieważ żeby wybrać się na mecz swojej drużyny przykładowo w lipcu, będą musieli zrezygnować z urlopu.
UEFA WALCZY Z „WIATRAKAMI”
Tak właśnie można nazwać zabawę w „kotka i myszkę” pomiędzy stadionowymi fanatykami a UEFA. Polega ona w głównej mierze na ukrywaniu swojej tożsamości, zakładaniu kominiarek przed kamerami. Jeszcze kilkanaście lat temu nieodłącznym elementem futbolu były oprawy meczowe wykonywane na trybunach „ultras”. Nikomu nie przeszkadzały race, wywoływany przez nie dym, ani tzw. sektorówki, których obecnie chce zakazać prezes ekstraklasy, Marcin Animucki. Oprawy też są pewnego rodzaju tradycją nawiązującą do spotkań derbowych oraz tych o najwyższe cele. Nie możemy w pełni zakazać pirotechniki na stadionach, ponieważ wtedy częściowo spadłaby frekwencja na trybunach. Jeżeli kibiców na mecze ekstraklasy nie przyciąga poziom gry, to musi być coś innego, co kibica zachęci do przyjścia na stadion. Takim czymś są właśnie oprawy, które są bardzo dobrze przygotowywane przez polskie zespoły.
Jeżeli jesteśmy jeszcze przy Polsce, to pamiętajmy, że „stadionowi oprawcy” są obecnie największą grupą patriotów, którzy często na trybunach nawiązują do historii Polski. Dzięki temu o naszym kraju jest głośno na całym zachodzie Europy. Na przykład ostatnio bardzo duże echo na świecie zrobiła oprawa „Legionistów” w meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Astaną.
Mariusz Deczkowski