Kugelschreiber Deczkowskiego: Bundesliga jak Ekstraklasa? – zmiany w systemie rozgrywek Bundesligi

Bundesliga jest bardzo dobrą ligą do oglądania. Znajdziemy tam mnóstwo genialnych zawodników oraz nieprzewidywalnych zwrotów akcji. Jedynym, ale potężnym minusem tych rozgrywek jest dominacja Bayernu Monachium. Od sześciu sezonów Bawarczycy corocznie zdobywają tytuł mistrza kraju z dużą przewagą nad drugim klubem w tabeli. Jak temu zaradzić?

Detronizacja Bayernu – mission impossible?

Po dwuletnim okresie sukcesów Borussii Dortmund pod wodzą Jürgena Kloppa (sezon 10/11 i 11/12 nadszedł czas Bayernu Monachium, który od sezonu 2012/13 do tej pory „wprowadził” dyktaturęDie Roten podczas tych sześciu lat, ani razu nie zdobyli mistrzowskiej patery mniejszą przewagą niż dziesięć punktów nad wiceliderem. Cała tabela reprezentuje się następująco:

12/13: 25 pkt. nad Borussią Dortmund
13/14: 19 pkt. nad Borussią Dortmund
14/15: 10 pkt. nad VfL Wolfsburg
15/16: 10 pkt. nad Borussią Dortmund
16/17: 15 pkt. nad RB Lipsk
17/18: 21 pkt. nad Schalke 04

Jupp Heynckes od pierwszego sezonu na Allianz Arenie (2011/12) dokonał kilku bardzo ważnych transferów, które umożliwiły w dalszym czasie zdominować Bundesligę. Kupno przede wszystkim Manuela Neuera, Davida Alaby, Jerome’a Boatenga pozwoliła wzmocnić linię obrony, a transfer Mario Mandzukicia był gwarancją bramek. Mimo tak dużej przewagi lidera nad drugim miejscem w tabeli, bliska przerwania pięcioletniej passy Bayernu była prowadzona przez Petera Bosza, Borussia Dortmund. Duma Westfalii wykorzystała nienajlepszy start Bawarczyków i po siedmiu meczach plasowała się na pierwszym miejscu tabeli. Na 21 punktów zdobyli 19, reprezentując tak obiecujący styl gry wydawało się, że będą głównym kandydatem do zdobycia mistrzowskiej patery. „Klasycznie” stało się jednak inaczej. Lider nie wytrzymał ciążącej na nim presji, a sezon zakończył jedynie na czwartym miejscu. Jak zatem można doprowadzić do ciekawej walki o mistrzostwo?

Plan Stefana Effenberga

Legendarny zawodnik Bayernu Monachium i reprezentacji Niemiec Stefan Effenberg, nie może dłużej patrzeć na wielką dominację ekipy z Allianz Areny. Twierdzi, że Bundeslidze potrzebna jest wielka rewolucja. Jej skutkiem ma być zaciętość do ostatniej kolejki, co zmieniłoby zdanie o niemieckiej lidze na świecie, ale i przełożyłoby się na frekwencję przed telewizorami – oglądałaby ją cała Europa. Nie wspominam jednak o frekwencji na trybunach, ponieważ i tak ciężko jest znaleźć wolne krzesełko w czasie całego sezonu.

Przechodząc do jego planu, ma on wyglądać następująco. Przed startem sezonu, nastąpiłoby losowanie dwóch grup, po dziewięć drużyn bez rozstawienia. Mecze tych grup trwałyby od sierpnia do grudnia. W Nowym Roku system rozgrywek zacząłby się od kolejnego podziału. Jego część (grupę mistrzowską) miałaby tworzyć najlepsza czwórka z dwóch grup oraz piąta drużyna z najlepszym bilansem bramkowym. Z kolei drużyna z gorszym bilansem z piątego miejsca oraz te, z miejsc 6-9 tworzyłyby grupę spadkową i walczyły o utrzymanie. Można więc powiedzieć, że sytuacja rodem z polskiej Ekstraklasy. Ma być jednak jedna zasadnicza różnica – punkty po wyłonieniu grupy mistrzowskiej i spadkowej byłyby zerowane. Spotkań ma być rozegranych 32 (o dwa mecze mniej), więc nie byłoby również przemęczenia zespołów, które przekładałoby się na słabe wyniki w europejskich pucharach, co jest „klasykiem” Ekstraklasy.

Plan numer dwa – Wolfganga Holzhäusera

Ta zmiana systemu rozgrywek jest już zdecydowanie mniej prawdopodobna. Zakłada ona, że po 34 ligowych spotkaniach, cztery najlepsze zespoły miałyby grać między sobą play-offy w formacie mecz i rewanż. Następnie zwycięzcy dwumeczu zagraliby w finale o mistrzostwo Bundesligi.

Opinia obydwu planów

Tak jak wspomniałem, największe szanse na wprowadzenie do systemu rozgrywkowego ma plan Effenberga. Jest on bardzo dobrze przemyślany i mimo że podobny system nie zdaje egzaminu w Polsce, to ten legendy Bayernu ma znaczące poprawki. Względem drugiego planu miałby on jednak więcej elementu szczęścia od losu. Do rozgrywek ligowych wprowadzone byłoby losowanie grup, które znacząco wpływa na wyłonienie przyszłego mistrza Niemiec. Myślę że element losowania powinien zostać zachowany jedynie w pucharach. Również element ligowej tradycyjności byłby zatracony, ponieważ upadłby system grania każdy z każdym. Wiele drużyn z pierwszej grupy nie zagrałoby z zespołami z grupy sąsiedniej. Różnica pomiędzy obydwoma pomysłami jest bardzo duża, a kluczowe w tej sprawie jest znalezienie złotego środka.

Nastawienie dyrektorów niemieckich klubów

Na tę chwilę sceptycznie odnośnie takiego pomysłu wypowiedział się prezydent Bayernu Monachium, Uli Hoeneß:

Po prostu niech reszta lepiej pracuje. Nie mamy w Bayernie specjalnego patrona, który daje nam pieniądze, nie odziedziczyliśmy też żadnej fortuny. Pracowaliśmy na to przez ponad 40 lat i zmiana reguł gry byłaby niesprawiedliwa. Zmieniać zasady tylko dlatego, że inni nie mogą za nami nadążyć? To nie wystarczy. Jesteśmy w półfinale Pucharu Niemiec, blisko półfinału Ligi Mistrzów, a być może zagramy w obu tych rozgrywkach w finałach. I mielibyśmy między tymi spotkaniami rozgrywać jeszcze play-offy?

Takie nastawienie prezydenta mistrzów Niemiec nie budzi raczej zaskoczenia. Po co zmieniać system rozgrywek skoro od sześciu lat regularnie sięgasz po mistrzowską paterę?

Mariusz Deczkowski

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze