Trzeci dzień Igrzysk Olimpijskich w Pekinie przyniósł nam podwójną dawkę narciarstwa alpejskiego. Pierwotnie na stoku o medale miały rywalizować jedynie panie w slalomie gigancie, ale w poniedziałek odbył się również odwołany w niedzielę zjazd panów. Zwycięstwa na pekińskim stoku odnieśli Sara Hector oraz Beat Feuz.
Jako pierwsze medale zostały rozdane w zjeździe. Szwajcar jeszcze przed Igrzyskami Olimpijskimi potwierdził swoją dobrą dyspozycję, wygrywając zawody na legendarnej trasie w Kitzbuhel. W najważniejszym starcie sezonu uzyskał czas wynoszący minutę i 42,69 sekundy, co pozwoliło mu sięgnąć po swój pierwszy olimpijski triumf. Za plecami zwycięzcy było wyjątkowo ciasno- drugi na mecie Johan Clarey stracił do triumfatora zaledwie jedną dziesiątą sekundy, a trzeci Matthias Mayer okazał się gorszy o 0,16 sekundy. Srebro jest dla francuskiego weterana pięknym ukoronowaniem kariery. Z całej trójki najmniej ze swojego medalu wydawał się cieszyć Austriak, który w swoim olimpijskim dorobku ma chociażby złoto z Soczi. W poniedziałek królowało doświadczenie- zawodnicy, którzy znaleźli się na podium to bardzo uznane alpejskie nazwiska znane wszystkim sympatykom tego sportu.
Rywalizacją, która szczególnie przykuwała uwagę polskich kibiców był slalom gigant kobiet. Rewelacyjna w tym sezonie Szwedka Sara Hector przejechała dwa świetne zjazdy, co pozwoliło jej na pewny triumf. Słabiej szło innym faworytkom- Petra Vlhova ewidentnie nie może przyzwyczaić się do warunków na olimpijskim stoku, a obrończyni tytułu wywalczonego przed czteroma laty, czyli Mikaela Shiffrin, nie ukończyła pierwszego przejazdu. Po srebro w poniedziałkowej rywalizacji sięgnęła Włoszka Federica Brignone ze stratą 0,28 sekundy do zwyciężczyni. Drugi tego dnia medal dla reprezentacji Szwajcarii zdobyła Lara Gut-Behrami, która po pierwszym przejeździe zajmowała ósmą pozycję. Jednak najlepszy czas drugiej części rywalizacji zapewnił jej trzecie miejsce z łącznym czasem o 0,72 sekundy gorszy od triumfatorki.
Polacy w poniedziałek również mieli powody do zadowolenia po rywalizacji pań- wszystko za sprawą Maryny Gąsienicy-Daniel. Polka pierwszy zjazd przejechała spokojnie, może nawet i za spokojnie. Zajmowała po nim 11. miejsce. Było widać, że celem naszej najlepszej alpejki było dojechanie do mety i zaatakowanie później. Taki scenariusz się ziścił. O wiele lepszy drugi zjazd dał jej awans w klasyfikacji i olimpijskie zawody Maryna ukończyła na ósmej pozycji. Jest to najlepszy wynik przedstawiciela narciarstwa alpejskiego z Polski od igrzysk w Nagano w 1998 roku. Pozostałe nasze reprezentantki spisały się również bardzo dobrze- Magdalena Łuczak zajęła 26. pozycję, natomiast Zuzanna Czapska uplasowała się na 30. lokacie. Hanna Zięba nie wystartowała z powodu urazu.
We wtorek poznamy mistrza olimpijskiego w supergigancie panów. Początek tych zmagań o godzinie 4:00 w nocy czasu polskiego.
Jarosław Truchan