Sięgnęliśmy dna i co teraz?

Trzy punkty zdobyte przez Dawida Kubackiego to najgorsza inauguracja Turnieju Czterech Skoczni w XXI wieku w wykonaniu polskich skoczków. Sytuacja jest fatalna, a igrzyska olimpijskie za niewiele ponad miesiąc! 

29 grudnia 2021 roku to dzień, w którym biało-czerwoni zdobyli na skoczni jeden punkt więcej do klasyfikacji Pucharu Narodów niż… Turcja. Dawid Kubacki o 3,1 punktu pokonał sympatycznego Ipcioglu, z którym przegrywał po pierwszej serii. Dwudzieste ósme miejsce mistrza świata z Seefeld to jedyna punktowana pozycja podopiecznych Michala Doleżala. Gorsi od Turka w środowym konkursie okazali się Żyła, Stoch, Wąsek i Wolny, a Andrzej Stękała dzień wcześniej nie przebrnął kwalifikacji. Można wymieniać bez końca kolejne fatalne statystyki, ale to już chyba większości się znudziło, bo ileż można?  

Zamiast tego należy działać. Nie pomogły treningi w Ramsau. Nie pomogło szykowanie całkiem nowych kombinezonów między konkursami w Engelbergu. Według dziennikarzy sport.tvp.pl w razie kolejnego fatalnego występu w Garmisch-Partenkirchen możliwe jest wdrożenie radykalnego planu naprawczego. Podobno wchodzi w grę wycofanie całej kadry z reszty TCS oraz weekendu w Bischofschofen zaraz po turnieju. Zawodnicy oraz sztab zyskaliby dwa tygodnie na spokojne analizy oraz trening na polskich obiektach. Być może należy zacząć od mniejszych skoczni w Szczyrku czy Zakopanem. Jest to pomysł na pewno szokujący, jednak zgodnie z przysłowiem “tonący brzytwy się chwyta”.  

Jak również udało się dowiedzieć dziennikarzom sport.tvp.pl sztab szkoleniowy dopatruje się fatalnej dyspozycji polskich skoczków w “efekcie domina”. Rozpoczęło się od kombinezonów źle znoszących mroźne temperatury w Niżnym Tagile i Kuusamo. To miało rozregulować pewność siebie u wszystkich zawodników. Później nastąpiło gorączkowe poszukiwanie detali, które sprawiały, że byliśmy niemiło zszokowani wynikami polskich skoczków. Gdy wydawało się, że gorzej być nie może to kolejny weekend tego sezonu Pucharu Świata przynosił kolejne smutne występy, aż do środowego Oberstdorfu.  

Pojawiają się informację, że największym problemem kadry nie są krótkie skoki wszystkich zawodników w każdej serii. Prawie każdy ma przebłyski, pojedyncze skoki, gdy znajduje się w czołówce. Brak powtarzalności tych dobrych prób w zawodach to główne zadanie dla sztabu szkoleniowego. Ewidentnie brakuje luzu, zabawy i dobrego nastawienia przed zawodami z wiarą, że uda się oddać super skok. Nie od dziś wiadomo, że gdy zawodnik “bawi się skokami” i nie myśli o nich to wtedy jest najlepszy. U nas tak nie ma. Przykład z Oberstdorfu to Piotr Żyła, który wygrywa serie próbną a potem kończy zawody na trzydziestym siódmym miejscu. Oczywiście należy oddać, że wiślanin miał pecha do warunków podobnie jak Dawid Kubacki. Z kolei Paweł Wąsek i Jakub Wolny znaleźliby się w serii finałowej, gdyby nie system KO. Jak nie idzie, to nie idzie. 

Polskim kibicom pozostaje trzymanie kciuków podczas zbliżających się zawodów w Garmisch-Partenkirchen i czekanie na rozwój wydarzeń. Być może to właśnie na przełomie roku fatalna karta się odwróci? Jeśli nie to będziemy w zniecierpliwieniu czekać na efektu wspomnianego planu naprawczego. Pewne jest, że trzeba działać, bo igrzyska olimpijskie są raz na cztery lata, a dla pionu tej kadry to mogą być ostatnie igrzyska w karierze.  

Michał Szewczyk 

 

 

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze