Robert Kubica powraca! To fenomen i bodziec dla wielu ludzi do działania

Stało się coś, co można śmiało określać mianem cudu. Robert Kubica właśnie pokazał, że niemożliwe nie istnieje. Polak powraca do ścigania w Formule 1. W sezonie 2019 zostanie kierowcą wyścigowym Williamsa. Ale nie sam fakt powrotu będzie robił wrażenie, tylko jego osoba, droga i historia, które będą motywatorem do działania dla mas.

Nie jestem typem psychopowrotowca, ale bardzo liczyłem na powrót Roberta. Nawet myślałem, że stanie się to szybciej, nawet w środku kończącego się właśnie sezonu, że zmieni Siergieja Sirotkina, który jeździł wolno, panicznie, regularnie był ostatni (a co za tym idzie, nie miał punktów jako jedyny aż do Grand Prix Włoch). Rosjanina i tak nie zobaczymy w F1 w przyszłym roku, chyba nawet jako kierowcy rezerwowego.

Pamiętam ogólnopolską manię na F1 w latach 2007-2010. Godzina 14:00 w niedzielę to była rzecz święta. Rosół, ziemniaki, schabowy i na Polsacie Kubica w BMW lub Renault. Cieszę się, że te czasy wrócą. Znowu będzie walczył o punkty w królowej motorsportu! Jednak trzeba będzie zdawać sobie sprawę, że o wygrane i podia będzie piekielnie trudno – wszak TOP 6 wydaje się być zarezerwowane dla Mercedesa, Ferrari i Red Bulla.

Robert Kubica nie musi być w czubie, by zadowolić polskich fanów motorsportu. Fakt powrotu po ośmiu latach jako kierowca wyścigowy już jest wystarczający. Będzie przeogromna frajda z oglądania i komentowania każdego kolejnego Grand Prix z udziałem polskiego kierowcy. Ważne też, żeby sam Robert miał jeszcze więcej radochy z prowadzenia bolidu w wyścigu, żeby cieszył się z tego jak dziecko.

Wiadomość o powrocie to nie tylko największe osiągnięcie w życiu Roberta Kubicy. To też największe osiągnięcie polskiego motorsportu w ostatnich latach. Mało kto się tego spodziewał, nawet sam Robert.

Sztuką jest nigdy się w życiu nie poddać, nawet w największych bólach. Część ludzi związanych z motorsportem lub zwykłych kibiców całkowicie skreślała Kubicę po strasznym wypadku podczas rajdu w 2011 roku. Ale czuć od Roberta determinację, chęć życia, walki, rywalizacji. On się nie poddał i osiągnął to, co chciał zarówno on, jak i tysiące Polaków. Jego historia zapewne wyląduje w adaptacji Netflixa, ale i bez filmu jest idealnym przykładem dla wszystkich wątpiących w siebie i swoje działania. I tych, co mają chwilowe zawahania, i tych, co chorują na depresję. Tych, którzy leczą kontuzję – nieważne czy lżejszą, czy cięższą.

Roberta Kubicę za ten powrót trzeba podziwiać. Ta historia będzie lekcją, bodźcem dla mas. Da potężną moc do życia i działania. Osobiście też to będę tak traktował.

Koniec z nostalgią i wspominaniem, że „kiedyś to było”. Wraca pewnego rodzaju fenomen – znowu wierzymy w to, że zaawansowane technologie i dobre ściganie nie są tak daleko. Forza Robert Kubica, daj sobie i innym jak największą radość z jazdy!

Marcin Borciuch

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze