Weekend wszystkim fanom narciarstwa alpejskiego upłynął pod znakiem rywalizacji w Levi, gdzie panie startowały w dwóch slalomach. Bohaterką okazała się Petra Vlhova, która najpierw w sobotę zdeklasowała konkurencję, by następnego dnia stracić zwycięstwo w dramatycznych okolicznościach.
Sobotnie zmagania okazały się prawdziwym spektaklem jednej aktorki. Zresztą wystarczy wspomnieć, że różnica pomiędzy pierwszą na mecie Vlhovą, a drugą Leną Duerr wyniosła aż 1,41 sekundy! Reprezentantka Słowacji rozniosła konkurencję w pył, a jej jazda po zmrożonym fińskim śniegu była po prostu poezją. Na ostatni stopień podium załapała się Katharina Liensberger, a tuż za najlepszą trójką uplasowała się Mikaela Shiffrin.
Amerykanka okazała się zwyciężczynią niedzielnych zawodów. Jednakże triumf został przykryty przez dramat Vlhovej, która była o krok od ponownego zdominowania rywalek. Shiffrin okazała się minimalnie lepsza od Chorwatki Leony Popović. Jednakże wszystko wskazywało na to, że Słowaczka, która do drugiego przejazdu przystępowała jako ostatnia, ponownie nie da szans zwyciężczyni dużej Kryształowej Kuli z szeszłego sezonu. Jej przewaga na trasie systematycznie rosła i oscylowała już w granicach sekundy, gdy nagle na stromym odcinku stoku… Vlhova złapała między nogi tyczkę! To oznaczało dyskwalifikację i wygraną Shiffrin. Po drugie tegoroczne podium w Levi dzięki temu sięgnęła Duerr.
Rywalizacja w ojczyźnie św. Mikołaja toczy się o nietypową nagrodę, bowiem zwyciężczyni przyznawany jest żywy renifer. Pod tym względem w rywalizacji dwóch najlepszych slalomistek globu utrzymał się status quo. Vlhova i Shiffrin powiększyły swoje i tak liczne zaprzęgi o jedno zwierzę, dzięki czemu Słowaczka ma ich 6, a Amerykanka rekordowe 7. Wszystkich zaniepokojonych dalszymi losami reniferów uspokajamy – nie opuszczają one Levi, a „właścicielki” mogą je odwiedzać na miejscu.
Pierwotnie w weekend mieli rywalizować również panowie. Niestety z powodów złej pogody zjazdy w Zermatt zostały odwołane.