Podsumowanie 2 dnia World Cup of Darts

Za nami drugi dzień Drużynowych Mistrzostw Świata w darcie. Piątek stał pod znakiem wyłonienia kolejnych 8 drużyn, które w sobotę zmierzą się w 1/8 finału. Do kolejnej rundy awansowała także Polska, jednak po sporych problemach. Kilka spotkań było naprawdę interesujących. Jak to wyglądała sytuacja w poszczególnych spotkaniach?

Łotwa (Madars Razma, Nauris Gleglu) – Węgry (Nandor Pres, Gergely Lakatos) 5:1

To spotkanie rozpoczęło piątkowe zmagania. 1 zawodnik z kartą PDC i 3 darterów bez. Nietrudno stwierdzić, że Razma robił w tym meczu dużą różnicę. Nie tylko na dystansie, ale również na podwójnych. Węgrzy w tym pojedynku byli tylko tłem dla rywali i nie mieli żadnego argumentu. Grali na poziomie aż o 19 punktów słabiej od swojego rywala (91.78 Łotyszy przy raptem 72.44 Węgrów). Dystans miał tu spore znaczenie, bowiem Madziarzy mieli tylko dwie próby przy podejściu do dubli, skończyli jedną, zaś Łotysze takich szans mieli 8, z czego wykorzystali aż 5. Razma zakończył checkout 104, miał także 2 maxy.

Polska (Krzysztof Ratajski, Sebastian Białecki) – USA (Daniel Baggish, Jules van Dongen) 5:4

To był prawdopodobnie największy horror i najbardziej emocjonujący pojedynek tego dnia, pierwszy decider, gdzie o wyniku zadecydowało przełamanie. Bohaterem Polaków tak naprawdę był młodszy z pary, czyli Białecki, który w kluczowym momencie rzucił maxa wyprowadzając Ratajskiego na D20. Baggish miał szansę na skończenie 160, ale nie trafił ostatniej lotki na TOPa. Polacy mieli długimi momentami spory problem z punktowaniem. Słaby mecz zagrał Ratajski, jednak dużą pomoc nam niósł niespodziewanie van Dongen, który raz po raz mylił się na dublach. Gdyby USA mogło mieć dwóch Baggishów, wówczas to oni graliby dzisiaj z Belgami. Mecz do zapomnienia dla naszej pary, dzisiaj zadanie o wiele trudniejsze.

Szwecja (Daniel Larsson, Johan Engstrom) – Republika Południowej Afryki (Devon Petersen, Stefan Vermaak) 5:2

Szwedzi jako para byli w tym meczu zdecydowanie lepszą drużyną. Przede wszystkim dużą różnicę robiło to, że po stronie Trzech Koron obaj darterzy prezentowali równy poziom. U Afrykanerów Petersen to gwiazdor, zaś Vermaak to 18-latek, który starał się dorównywać poziomem, widać u niego spory potencjał, bo nawet kończył duble, ale momentami brakowało tego ogrania. Petersen starał się robić coś w pojedynkę, rzucił 4 maxy, ale to nie wystarczyło. Może Szwedzi nie byli skuteczniejsi na dublach, bo trafili 5 z 13 prób, o ile RPA było fatalne w tej statystyce trafiając tylko 2 razy na 16 prób. Do kolejnej rundy awansował zespół, który skorzystał z nierówności obu zawodników po stronie przeciwnej. Gra na dystansie była już mocno wyrównana i na wysokim poziomie, ponieważ oba kraje grały na poziomie powyżej 88 punktów.

Portugalia (Jose Oliveira de Sousa, Vitor Jeronimo) – Włochy (Giuseppe di Rocco, Gabriel Rollo) 5:3

Teoretycznie miał to być pojedynek jednostronny, faworyt oczywiście nie zawiódł, wiele dobrego zrobił Jose de Sousa, jednak Włosi mieli momenty bardzo dobrej gry i z siebie mogą być zadowoleni jako drużyna, na którą nikt nie stawiał. Ogółem de Sousa rzucił 4 maxy, ale on, jak i jego partner często mylili się na dublach, mieli słabsze momenty. Włosi oczywiście także nie trafiali, nawet 3 razy na jednej podwójnej. Co ciekawe tylko raz byli w stanie utrzymać swój licznik, dwukrotnie zdołali przełamać Portugalię. Ta była lepsza zarówno na dystansie (80.39 przy 72.69 Włochów), na podwójnych (5/18 i 3/13), tak więc zasłużenie do kolejnej rundy awansował zespół lepszy.

Australia (Simon Whitlock, Damon Heta) – Litwa (Darius Labanauskas, Mindaugas Barauskas) 5:2

Ten mecz to był prawdziwy pokaz siły Australijczyków. Lider Damon Heta, który jest jednym z najlepszych darterów tego sezonu i nieobliczalny, ale również w wysokiej formie Whitlock dali pokaz bardzo dobrej gry i potwierdzili, że chcą walczyć o coś dużego w tym turnieju. W zasadzie nie mieli oni słabych stron. Łącznie wykończyli 5 z 9 szans na podwójnych, mieli wysoką średnią punktową, bo ponad 90 punktów i dodatkowo Heta wykończył 117 na koniec 4 lega. Litwini robili, co mogli, ale Labanauskas nie jest w najwyższej formie od długiego czasu, a Barauskas to nie ten poziom. Często mylili się na dublach, bo aż 10 razy na 12 prób. Grali na skuteczności 80.46 punktów, co wynikiem złym nie jest, aczkolwiek co można zrobić, przy tak grającej parze przeciwników?

Anglia (Michael Smith, James Wade) – Czechy (Adam Gawlas, Karel Sedlacek) 5:1

Kolejni faworyci tego turnieju i kolejny pokaz siły. Smith nie bez powodu uważany jest za najlepszego gracza tego roku. Raz po raz uzyskiwał maxy z dużą łatwością, a Wade kończył dublami, najczęściej D10. Pomimo wyniku spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie z obu stron i Czesi z samej gry mogą być na pewno zadowoleni. Od paru lat mają oni pecha w losowaniu, gdyż trafiają na drużyny rozstawione. Anglicy grali jak maszyna, mieli aż 98.86 średniej na 3 lotki, a poza tym uzyskali 4 maxy, które robiły sporą przewagę w poszczególnych legach. Często mylili się na podwójnych, bo 9 z 14 prób kończenia nie powiodło się, jednak dobra gra na dystansie sprawiła, że rywale tych szans praktycznie nie mieli, bo raptem 3, z których skończyli 1. Czesi grali na poziomie 91.62 i z taką grą niestety muszą pożegnać się z turniejem już po pierwszym meczu.

Szkocja (Peter Wright, John Henderson) – Hongkong (Lok-Yin Lee, Ho Tung Ching) 5:1

Aktualni mistrzowie świata nie dali większych szans swoim rywalom, aczkolwiek bardzo ciekawy był początek tego spotkania, bowiem na przestrzeni dwóch pierwszych legów nie dawało się odczuć tej różnicy poziomów. Dopiero później ta różnica była bardzo widoczna, aczkolwiek spotkanie nie porywało, zarówno Wright i Henderson nie grali na zbyt wysokim poziomie. Od mistrza świata należało oczekiwać o wiele więcej, jednak on zgubił gdzieś swoją formę jeszcze w trakcie rozgrywek Premier League. Same liczby obu nacji nie były aż tak dalekie od siebie, jednak doświadczenie w najważniejszych momentach i lepsza gra na dystansie sprawiły, że i tutaj nie doszło do niespodzianki. Szkoci grali na poziomie 88.38, zaś gracze z Hongkongu 83.54.

Belgia (Dimitri van den Bergh, Kim Huybrechts) – Japonia (Tomoya Goto, Toru Suzuki) 5:2

Wieczorną sesję tego turnieju kończyło spotkanie z udziałem drużyny rozstawionej z numerem 4, więc należało oczekiwać dosyć szybkiej przeprawy. Belgowie nie mieli żadnych problemów, szybko uzyskali przełamanie i równie w miarę szybko je zakończyli, aczkolwiek raz nie utrzymali własnego licznika nie kończąc D4, wówczas Suzuki popisał się świetnym zakończeniem lega z 96 punktów. Ogółem Belgia była nacją o wiele lepszą od swojego rywala, bardzo dobrze grali na dystansie, aż o 16 punktów lepiej od Japonii (91.71 przy 75.03 rywali), co dawało im o wiele więcej szans na podwójnych. Nacja z Kraju Kwitnącej Wiśni była w tym elemencie skuteczna kończąc 2 z 3 szans, zaś Belgowie mieli ich aż 17.

 

Do kolejnej rundy awansowali zatem Łotysze, Polacy, Szwedzi, Portugalczycy, Australijczycy, Anglicy, Szkoci i Belgowie. Oni swoje spotkania rozegrają w sobotę w sesji wieczornej, która rozpocznie się o godzinie 19. Te 8 państw tworzą między sobą część drabinki, która przedstawia się następująco:

  • Anglia (1) – Łotwa
  • Szkocja (8) – Portugalia
  • Belgia (4) – Polska
  • Australia (5) – Szwecja

W tej rundzie zmieniają się zasady gry, a więc gra toczy się systemem do 2 wygranych setów. Najpierw odbędą się 2 spotkania deblowe, które już mogą wyłonić zwycięzcę. Jeśli po 2 spotkaniach będzie remis, o wszystkim decyduje spotkanie deblowe. Każde poszczególne spotkanie, tak samo jak w 1 rundzie, toczy się do 5 wygranych legów. Dzisiaj w turnieju jest łącznie 8 spotkań, sesja popołudniowa z udziałem kolejnych 8 nacji rozpocznie się o godzinie 13. Transmisja w TVP Sport.

 

Radek Wolski

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze