Koronawirus – najtrudniejszy przeciwnik tego sezonu

COVID-19 bombarduje terminarze rozgrywek siatkarskich. W PlusLidze odwoływanie i przekładanie meczów przechodzi powoli na porządek dzienny. Różnice w ilości rozegranych meczów pomiędzy drużynami zwiększają się. Wpływa to na formę zawodników i tempo rozgrywania meczów. Zarząd Polskiej Ligi Siatkówki na razie wyczekuje i nie podejmuje radykalnych decyzji o zawieszeniu rozgrywek.  

Każda realnie patrząca na świat osoba brała pod uwagę to, że ten sezon nie będzie normalny. Preludium tego, co się będzie działo mieliśmy już podczas wakacji, kiedy zarażenia wykryto w drużynach Trefla GdańskAluronu CMC Warty Zawiercie. Po drodze koronawirus zaatakował zespoły kobiecej TAURON Ligi, czyli Chemika Police oraz ŁKS-u Commerceconu Łódź. Polska Liga Siatkówki wraz z Głównym Inspektoratem Sanitarnym przystąpił do opracowywanie planu pozwalającego na terminowe rozegranie sezonu, nie tylko Plusligi, ale też wspomnianej TAURON Ligi kobiet, TAURON 1. ligi mężczyzn czy rozgrywek drugoligowych. Najważniejszy punkt tych ustaleń brzmiał następująco: w przypadku jednego pozytywnego wyniku testu na obecność koronawirusa w drużynie, dany zawodnik jest izolowany od reszty. Jeśli reszta graczy ma wyniki negatywne, to nie obowiązuje ich 10-dniowa kwarantanna. Model postępowania wzorowany na podstawie piłkarskiej Ekstraklasy. Jeśli mecz ma się odbyć zgodnie z planem, klub musi mieć do dyspozycji minimum ośmiu graczy, w tym jeden rozgrywający. Gdyby sytuacja związana ze wzrostem zakażeń w klubach pogorszyła się, zarząd ligi rozważa nawet skoszarowanie drużyn umieszczając je w jednym ośrodku, na takiej zasadzie jaka funkcjonuje w NBA.  

Koronawirus w Pluslidze nie odpuszcza. VERVA Warszawa ORLEN Paliwa wciąż przebywa na kwarantannie, jednak ich czwartkowy mecz z Indykpolem AZS Olsztyn odbędzie się zgodnie z planem. Zamknięci w domach nadal pozostają siatkarze GKS-u Katowice i MKS-u Będzin. Druga fala uderzyła w drużynę Trefla Gdańsk: zarażeni zostali trener Michał Winiarski, Mariusz Wlazły i Moritz Reichert. Najświeższe przypadki to odwołanie sobotniego meczu Jastrzębskiego Węgla z PGE Skrą Bełchatów spowodowane wykryciem przypadków zakażeń w drużynie Luke’a Reynoldsa oraz jeden pozytywny wynik w zespole Cuprum Lubin. Do gry wrócił natomiast Ślepsk Malow Suwałki, który była pierwszą ,,pozytywnie” zdiagnozowaną drużyną. Problemy nie ominęły klubów TAURON ligi jak np. #VolleyWrocław oraz Radomka Radom, I-ligowe kluby męskie jak LUK Politechnika Lublin czy Krispol Września również zostały zainfekowane wirusem Sars-CoV-2.  

Czy procedury ustalone przez PLS i GiS zdają swój egzamin? Jak na razie tego nie widać. W przypadku nawet jednego zarażonego zawodnika albo członka sztabu szkoleniowego mecz jest odwoływany. W pełni to rozumiem. W większości przypadków objawy zarażenia koronawirusem pojawiały się dwa albo nawet dzień przed planowanym spotkaniem. Na wyniki testów czeka się od 24 godzin do 48 i dla zażegnania ryzyka zarażenia innej drużyny najlepiej przełożyć mecz. W niektórych przypadkach mecz odwoływano nawet przy jednym pozytywnym wyniku testu. Powiązane było to z tym, że nie posiadano jeszcze wszystkich wyników.  

Testy drużynom są robione wyłącznie wtedy, kiedy u danego zawodnika czy członka sztabu występują objawy. Nasuwa się pytanie: dlaczego testy nie są robione na bieżąco, przed każdym meczem? Wbrew poprzednim zapewnieniom współpraca na linii GiS i PLS nie układa się tak dobrze jak myśleliśmy. Sama sprawa testów jest dziwna. Kluby same muszą płacić za ich wykonywanie, a to są koszty w granicach 40 tysięcy złotych miesięcznie. W siatkówce to są duże pieniądze, a wiemy, że ta dyscyplina nie należy do najbogatszych. Liga nie ma takiego przywileju jak piłkarska Ekstraklasa, w której to sanepid w pewnym stopniu sponsoruje testy dla drużyn.  

Terminarz jest podziurawiony jak ser szwajcarski. W samej Pluslidze mamy już 14 odwołanych spotkań. Co można zrobić, żeby temu zapobiec? PLS, żeby zlikwidować luki w terminarzu zdecydował o rozgrywaniu meczów awansem. Można to wytłumaczyć na podstawie nadchodzącej 7. kolejki: Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle miała rozegrać mecz z GKS-em Katowice. Z racji kwarantanny katowiczan, ZAKSA zostaje bez rywala. Podobnie jak Ślepsk Malow Suwałki mający grać z MKS-em Będzin. Według propozycji PLS-u ZAKSA mogłaby zagrać ze Ślepskiem, żeby zapełnić terminarz. Ten sposób jednak nie został jeszcze użyty. 

Zakończenie ligi to dla mnie abstrakcja. Budżety klubów już wystarczająco ucierpiały podczas pierwszego lockdownu, drugi może zakończyć się katastrofą i w niektórych przypadkach możliwym bankructwem. Mniejszym złem może być zamknięcie ligi, ale na okres dwóch tygodni, jak poczyniła liga irańska. Dałoby to pewien czas na przetestowanie wszystkich drużyn. Jeszcze przed startem ligi popularny był model ,,trening-dom-trening” – siatkarze mieli ograniczyć swoją aktywność do uczestniczenia w treningu i siedzeniu w domu. Sam nie jestem fanem tego rozwiązania. Siatkarze już wystarczająco długo siedzieli w zamknięciu. Nie można ograniczać ich życia codziennego. Ostatecznością jest umieszczenie wszystkich zdrowych drużyn w jednym ośrodku na okres dwóch tygodni. Jednak ten pomysł, obok zamknięcia ligi to ,,ostateczna ostateczność”. 

Z pewnością nie jestem jedyną osobą, która nie chce zatrzymania ligi. Sam jestem kibicem i moja ulubiona drużyna bierze udział w rozgrywkach Plusligi. Nie chciałbym, aby emocje związane z Plusligą czy jakąkolwiek inną siatkarską ligą zostały przerwane jak to miało miejsce pół roku temu. Jeśli jednak trzeba będzie przerwać rozgrywki to my, kibice mamy związane ręce. Dla mnie PLS powinien zacieśnić węzły współpracy z GiS-em w kwestii częstszego robienia testów. Również musimy polegać na siatkarzach, ich odpowiedzialności i przestrzegania przez nich wszystkich zasad sanitarnych. Zakażenie może jednak dopaść nas nawet wtedy, kiedy się tego najmniej spodziewamy. 

 

Autor: Janusz Siennicki