Polski Związek Pływacki po raz kolejny narobił kłopotów zawodnikom, którzy udali się na igrzyska do Tokio. Organizacja leży i kwiczy i kto wie, czy spośród naszych pływaków kilkoro finalnie nie wystartuje, pomimo ślubowania, a także bycia już na miejscu.
Problematyczne dla PZP okazały się zasady zgłoszeń zawodników. I o ile są one dość skomplikowane, o tyle kto, jak nie właśnie Polski Związek Pływacki, powinien te zasady rozumieć najlepiej?
Zawodnikami, którzy pojechali do Tokio, a nie ma ich na żadnej liście startowej są: Alicja Tchórz, Aleksandra Polańska, Jakub Kraska, Paulina Peda, Jan Kozakiewicz oraz Mateusz Chowaniec. Każdy z nich ma tzw. minimum B. Pozwala ono na starty w sztafetach, a także indywidualne w niektórych sytuacjach. Taką jest np. sytuacja, w której dany kraj na danym dystansie nie ma minimum A, a miejsce dla pływaka lub pływaczki wciąż jest.
Najważniejszym aspektem w tym wszystkim jest również to, że jeśli dana osoba startuje indywidualnie, to do szafety nie musi już być zgłaszana. Może wystąpić będąc już na miejscu. W przypadku startowania drużynowego, w momencie zgłoszeń musi być określona jako „relays only”.
Tu się zaczynają schodki, gdyż najprawdopodobniej Tchórz, Polańska, Kraska, Peda, Kozakiewicz i Chowaniec zostali zgłoszeni do rywalizacji indywidualnej na dystansach, na których mieli minimum B. Najwidoczniej związek uznał, że to wystarczy, by mogli wziąć również udział w sztafetach. Międzynarodowa federacja (FINA) wysyłała specjalne zaproszenia do danych konkurencji do zawodników z minimum B. Żadna z powyższych osób takiego zaproszenia nie otrzymała.
Ktoś zatem nie dopilnował tematu i choć PZP całą sytuację próbuje przedstawić jako nieporozumienie, średnio im to wychodzi. W przeszłości zdarzały się już sytuacje, gdzie związek nie potrafił odpowiednio przypilnować kwestii zgłoszeń. Podczas igrzysk w Rio ktoś zapomniał zgłosić Konrada Czerniaka do rywalizacji na 100 metrów kraulem, z kolei Marcina Cieślaka zgłoszono z minimum B, chociaż ten posiadał minimum A.
Pozostaje mieć nadzieję, że sprawę uda się rozwiązać na korzyść naszych pływaków, choć może być to trudne. Chociażby przekwalifikowanie ich na listę „relays only” jest na ten moment niemożliwe, ponieważ Polska wszystkie te miejsca już wykorzystała.
źródło: newonce.sport
Autor: Liwia Waszkowiak