Red Bull pozyskał nowego dostawce silnika. Jest nim Honda, wybór dobry ale nie idealny. Mamy przecież świeżo w pamięci problemy silnikowe japońskiego producenta podczas współpracy z McLarenem, tak samo pamiętamy problemy zespołów napędzanych Renault.
Bywało lepiej
Największe sukcesy współpracy RBR z Renalut przypadają na lata 2010- 2013. 4 tytuły mistrza świata kierowców i konstruktorów mówią same za siebie. W tamtych czasach austriacki zespół miał najlepsze nadwozie oraz najlepszy silnik. Nikt nie miał szans się z nimi równać. Wszystko było nastawione na współpracę z Bykami i ich juniorskim zespołem, bo Renault nie miało fabrycznego zespołu od 2011 roku. Problemy zaczęły się pojawiać w momencie powrotu fabrycznego teamu w żółtych barwach do F1. Francuzi wrócili w 2016 roku i od tego momentu, a nawet trochę wcześniej, w tej idealnej machinie zaczęło się coś psuć. Zespół z Enstone skupił się trochę na odbudowie swojej własnej renomy przez co trochę gorzej był traktowany Red Bull. Podczas trwania kolejnych sezonów dało się słyszeć kolejne przepychanki słowne. Helmut Marko mówił otwarcie o tym że ich dostawca zawodzi. Takie same słowa było słychać od Christiana Hornera, szefa zespołu. Jeśli najważniejsi panowie w RBR mówią jak jest, to coś musi być na rzeczy. Myślę, że i kierowcy po cichu liczyli na zmianę dostawcy jednostki napędowej. Poprzedni sezon dobitnie pokazał, że Renault ma jeszcze miejsce do poprawy. Dużo awarii po stronie jednostki nie było dobrym prognostykiem. W tym roku też nie zaczęło się dobrze. Pomijając to że kierowcy RBR popełniali za dużo błędów, to i tak ten silnik nie jest taki jak mógłby być. Ten sezon już otwarcie ukazywał otwarty konflikt między bykami, a Renault. Zwłaszcza w momencie GP Kanady, miały być poprawki silnikowe we wszystkich bolidach napędzanych przez francuzów. No właśnie, miały. Red Bull ich nie dostał, bo coraz głośniej mówiło się o przejściu na silniki Hondy. Co stało się faktem.
Nowa, ciekawsza przyszłość?
Pierwsze sezony Hondy w F1 były różne, a poprzedni był tragiczny. To skutkowało zmianą jednostki napędowej w Mclarenie. Japoński producent w tym sezonie radzi sobie dużo lepiej! Są punkty, na poszczególnych torach jest tempo, a poprawki wprowadzone w Kanadzie dały dużo dobrego w Toro Rosso. Christian Horner w informacji prasowej wspomina o tym, że decyzję o umowie z Hondą podjęli po dokładnej analizie. W tym roku Toro Rosso robi bardzo duże, a przede wszystkim szybkie postępy. To dla Red Bulla jest najważniejsze. Chodzi o to by nie zgubić tempa w trakcie sezonu, a przykład ich juniorskiej ekipy pokazuje dobitnie, że Japoński producent umie produkować dobre silniki. Plusem dla Hondy jest też to, że dostarczając dwóm zespołom silniki będą mieli dwa razy więcej danych. Taka sytuacja może spowodować jeszcze lepszą pracę japońskich inżynierów nad poprawkami. Pod względem finansowym Red Bull także skorzysta, będzie to na bank lepszy kontrakt niż mieli z Renault. W momencie dalszego rozwijania swojego silnika i przy umiejętnościach inżynierów związanych z Red Bull Racing, może to być naprawdę idealny duet. Partnerem paliwowym Austriackiego zespołu jest koncern ExxonMobil, który współpracował z Hondą za czasów McLarena w sezonach 2015 – 2016. To będzie bardzo ważny czynnik, a współpraca powinna układać się dobrze od początku. To samo paliwo dostanie Toro Rosso. W tej chwili wszystkie zespoły klienckie mają umowy na dostawę silników do końca 2020 roku, a więc do momentu zakończenia obecnych regulacji. W 2021 roku w F1 pojawią się inne jednostki napędowe. Prawdopodobnie pojawią się nowi producenci, nie ma pewności że obecna czwórka pozostanie. Dlatego po 2020 roku szykuje się nowe rozdanie. Przyszłościowo jest duża szansa na powalczenie o tytuł mistrza świata kierowców. Obaj zawodnicy mają na to szanse. Pytanie jak przejście na jednostki Hondy odbiorą kierowcy Byków. Max i tak nie ma za dużo do powiedzenia, posiada ważny kontrakt i przede wszystkim dobrze czuje się w zespole. Sytuacja gorzej wygląda z Danielem Ricciardo. Australijczyk ma kontrakt do końca sezonu i wie już, co planuje jego zespół w najbliższych latach zmieniając dostawcę. Teraz będzie musiał zdecydować czy zostać i być częścią tego nowego Austriacko – Japońskiego projektu,czy pokusić się o zmianę zespołu. Możemy się spodziewać poznania jego decyzji dość szybko, pewnie w okolicach GP Austrii.
W tym momencie najciekawsze będzie zachowanie McLarena, który rok temu zerwał umowę z Hondą. Teraz widać, że powodem ich fatalnych sezonów nie był tylko silnik, ale i sam bolid, który jest mocno przeciętny. Zrezygnowali z lukratywnej umowy oraz wypłacili Japończykom odszkodowanie za jej zerwanie. W Woking liczyli, że z Renault będą walczyć o miejsca na podium i dogonią Red Bulla. McLaren był dla Hondy miejscem testów, a RBR wykorzysta sytuację i będzie miał cały czas rozwijający się, ale przede wszystkim konkurencyjny silnik. Czasem trzeba trochę poczekać i skorzystać z okazji. Austriacy słyną z idealnego wyczucia czasu na zmiany,a właśnie tego dokonał zespół Red Bull Racing.
Mateusz Lamch