ATP Finals: Bolesna porażka Hurkacza oraz drugie zwycięstwo Miedwiediewa.

We wtorek rozpoczęła się druga kolejka spotkań grupowych na ATP Finals w Turynie. W pierwszej konfrontacji lepszy od Alexandra Zvereva stosunkiem 6:3,6:7,7:6 okazał się Danił Miedwiediew, natomiast wieczorem reprezentant gospodarzy Jannik Sinner nie dał szans Hubertowi Hurkaczowi, zwyciężając 6:2,6:2

W pierwszym meczu tego dnia doszło do pojedynku dwóch zwycięzców swoich inauguracyjnych spotkań- Daniła Miedwiediewa oraz Alexandra Zvereva. Wszyscy oczekiwali arcyciekawej konfrontacji. Nie można nie spodziewać się  tenisowej uczty, gdy na kort wychodzą tacy zawodnicy. Wynik otworzył Rosjanin, który wygrał swojego gema serwisowego. Następnie, ku zaskoczeniu wszystkich szybko przełamał przeciwnika. I wystarczyło to do wygrania seta. Miedwiediew nie dał później odebrać sobie serwisu i w efekcie zwyciężył w pierwszej partii 6:3. Druga odsłona była o wiele bardziej wyrównana. Zawodnicy dokładnie pilnowali swoich serwisów i nie dali się przełamać. Lepsze wrażenie sprawiał Rosjanin. Miał on mniej problemów z wygrywaniem swoich gemów, Zverevowi przychodziło to nieco trudniej. Doszło do tie-breaka, w którym większe szanse dawano Miedwiediewowi. Podczas trwania dogrywki wydarzyła się jednak dziwna rzecz. Sędzia tego spotkania zwrócił uwagę Daniłowi za nadepnięcie na linię podczas serwisu i przyznał punkt Niemcowi. Decyzja była nieco kontrowersyjna i nie spodobała się Daniłowi. Ewidentnie ta sytuacja rozstroiła Rosjanina, który nie potrafił się odpowiednio skoncentrować i wejść na wcześniejsze obroty. W efekcie tie-breaka wygrał Zverev i o końcowym wyniku miała zadecydować trzecia partia. Jej przebieg był taki sam, jak poprzedniej. W końcówce zrobiło się gorąco, bowiem przy stanie 5:5 jedynego break pointa w tym secie miał Zverev. Niemiec nie wykorzystał jednak tej szansy i o losach  pojedynku miał przesądzić drugi w tym spotkaniu tie-break. Wygrał go Miedwiediew stosunkiem 8:6, potrzebując trzech piłek meczowych. Został tym samym samodzielnym liderem grupy czerwonej i zapewnił sobie awans do półfinału.

   Drugi z zaplanowanych na dziś meczów o wiele bardziej elektryzował Polaków. Miało w nim dojść do starcia Huberta Hurkacza z Matteo Berrettinim. Sęk w tym właśnie, że miało. Najlepszy tenisista Włoch odczuwał jednak skutki urazu, którego nabawił się podczas swojego pierwszego meczu ze Zverevem. Po południu oficjalnie zrezygnował z dalszego udziału w ATP Finals, a w jego miejsce wskoczył rezerwowy Jannik Sinner. Sam Hubert wcześniej o tym nie wiedział, podobnie jak do nas dochodziły do niego tylko pogłoski o wątpliwym występie jego pierwotnego rywala. Tak więc naszemu rodakowi przyszło się zmierzyć ze „starym” znajomym. Zadanie było bardzo trudne. Nie dość, że o rywalu dowiedział się na godziny przed meczem, to wiadomo było, że całe trybuny będą grać razem z Jannikiem. Do tego pojedynek toczył się o ogromną stawkę, jaką było pozostanie w grze o wyjście z grupy. Z jednej strony końcówka sezonu dla Sinnera była bardzo słaba, żeby nie powiedzieć okropna. Nie grał porywającego tenisa i odpadał we wczesnych fazach turniejów. Natomiast z tyłu głowy ciągle mięliśmy fakt, że będzie grał on u siebie, a więc charyzmatyczna włoska publika mogłaby go ponieść. Niestety dla nas ziścił się pesymistyczny scenariusz. Jannik grał jak natchniony, był od początku nabuzowany pozytywną energią. W pierwszym secie Hurkacz nie miał szans. Polak musiałby zagrać na niebotycznym poziomie, wzlecieć ponad tenisowe Himalaje. Dwa przełamania i set zakończył się wynikiem 6:2 dla Włocha. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że Hurkacz nie zagrał dzisiaj dobrego meczu. Popełniał za dużo błędów, był zbyt bierny, nie wychodził z własną inicjatywą, podporządkowywał się rywalowi. Naprzeciwko siebie miał natomiast oponenta, którego gra była dziś fantastyczna. Druga partia skończyła się identycznym wynikiem, co poprzednia. Różnica była jednak taka, że pierwszego seta tłumaczyliśmy koniecznością wejścia w mecz i konfrontacją z fantastycznie grającym Sinnerem. Później jednak gra naszego rodaka nie poprawiła się. Bolesna prawda jest taka, że Hurkacz przegrał dziś absolutnie zasłużenie. Polak zachowuje jeszcze matematyczne szanse na wyjście z grupy, lecz aby to się ziściło, musi zagrać świetny tenis przeciwko Zverevowi w czwartek.  

   Po wtorkowych meczach nie mamy powodu do optymizmu. Nie oszukujmy się- dalsza gra Hurkacza w ATP Finals powoli zaczyna być sferą marzeń. Wszystko rozstrzygnie się w szczartek, kiedy to zostaną rozegrane ostatnie spotkania w grupie czerwonej. Jutro W Turynie dojdzie do dwóch konfrontacji- Novak Djoković zmierzy się Andriejem Rublowem, natomiast Casper Ruud zagra ze Stefanosem Tsitsipasem.

Jarosław Truchan

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze