Porażką 0:2 zakończyło się towarzyskie spotkanie polskich hokeistów w Bytomiu. Podopieczni Roberta Kalábera ulegli ubiegłorocznym spadkowiczom z elity, Słoweńcom.
Serię meczów towarzyskich przed powrotem na mistrzostwa świata elity rozpoczęły dwa zwycięstwa w Krynicy z Węgrami (5:2 i 6:2). Spotkania te rozgrywane były jeszcze w trakcie finałów Tauron Hokej Ligi – o tytule dla Unii Oświęcim przesądziła dopiero w niedzielę dogrywka siódmego spotkania. Zarówno Krystiana Dziubińskiego, jak i Grzegorza Pasiuta, Johna Murray’a i Mateusza Michalskiego zabrakło jednak w składzie czwartkowego meczu na lodowisku im. Braci Nikodemowiczów.
Początek pierwszej tercji nie układał się po myśli Polaków. To Słoweńcy pierwsi mieli inicjatywę na lodzie, a Biało-Czerwoni ciężko wchodzili w mecz – pierwszą niepewną interwencję Davida Zabolotnego można było jednak puścić w niepamięć, a z czasem podopieczni Roberta Kalábera rozkręcali się. W podaniach brakowało jednak skuteczności, a i lotne zmiany też chwilami pozostawiały trochę do życzenia. W końcowych minutach premierowej odsłony spotkania Polacy grali przez blisko cztery minuty w przewadze po dwóch kolejnych karach mniejszych dla rywali. Niestety, tej przewagi nie udało się wykorzystać, a niewiele zabrakło, żebyśmy stracili bramkę – Zabolotny jednak w sytuacji sam na sam obronił strzał Roka Macuha i pierwsza tercja zakończyła się wynikiem bezbramkowym.
Druga część meczu miała podobny przebieg – początek należał do Słoweńców, chociaż i Polacy mogli pochwalić się kilkoma dobrymi atakami, brakowało jednak wykończenia. Nasza defensywa za to spisywała się bez zarzutu, a w bramce brylował David Zabolotny, chociaż jedna z jego obron parkanami mogła zakończyć się dobitką. Najlepszą szansę na otwarcie wyniku spotkania Biało-Czerwoni mieli w przedostatniej minucie tercji – w ostatniej chwili jednak zablokowany został strzał Filipa Komorskiego po pięknym wyłożeniu krążka przez Bartosza Jeziorskiego. Ten ostatni drugą tercję skończył z kontuzją i po przerwie pozostał w szatni.
Na trzecią tercje wyjeżdżaliśmy na lód w osłabieniu – prawie półtorej minuty do odsiedzenia na ławce kar miał jeszcze Paweł Zygmunt. Niestety, kolejną karę mniejszą, również za grę wysokim kijem, złapał Dominik Paś i musieliśmy bronić podwójnego osłabienia. Raz udało nam się nawet wybić krążek za bramkę Słoweńców, jednak rywale wrócili do ataku i wymieniając podania za bramką Zabolotnego zmuszali go do zmiany krytego rogu, a ostatecznie Rok Tičar uderzył na dalszy słupek, otwierając wynik meczu w 42. minucie. Było to już kilka sekund po odbyciu kary przez Zygmunta, dzięki czemu skróceniu uległa kara Pasia i wznawialiśmy grę w komplecie.
Nasi przeciwnicy szli za ciosem, chociaż i Biało-Czerwoni mieli swoje szanse w ataku – wciąż jednak krążek nie wpadał do bramki Gašpera Krošelja. Po zamieszaniu na buliku w naszej tercji ataku z kontrą lewym skrzydłem wyszedł Nik Simšič, który wyłożył krążek na dalszym słupku Kenowi Ograjenškowi i w 51. minucie przegrywaliśmy już 0:2. Pomimo prób złapania kontaktu, rezultat nie uległ poprawie – nie wykorzystaliśmy kary dla Luki Mavera, przy której wycofaliśmy z bramki Zabolotnego, a w dodatku za uderzenie kijem Aron Chmielewski oglądał końcówkę spotkania z ławki kar.
Zadowolony nie mogę być, bo przegraliśmy, ale uważam, że zrobiliśmy dużo dobrych rzeczy i jest to kolejny krok w naszych przygotowaniach. Teraz te wyniki nie są aż takie ważne – ważne jest, żebyśmy 10 maja byli przygotowani. Szkoda tego meczu, mieliśmy dużo sytuacji do wykorzystania – podsumował po meczu Kamil Wałęga.
Polska – Słowenia 0:2 (0:0, 0:0, 0:2)
Polska: Zabolotny – Wajda, Kolusz; Chmielewski, Paś, Wronka – Bryk, Ciura; Łyszczarczyk, Komorski, Jeziorski; Dronia, Kostek; Zygmunt, Wałęga, Kapica – Horzelski, Jaśkiewicz; Maciaś, Tyczyński, Urbanowicz.
Słowenia: Krošelj – Magovac, Mašič; Maver, Tičar, Drozg – Štebih, Podlipnik; Sabolič, Macuh, Kuralt – Čepon, Crnović; Török, Simšič, Ograjenšek – Ćosić, Mahkovec; Jezovšek, Tomaževič, Mehle
Po przegranym 0:2 meczu rozegrana jeszcze została seria rzutów karnych. Zabolotny skapitulował tylko raz, jednak wszyscy nasi zawodnicy: Chmielewski, Łyszczarczyk, Komorski, Tyczyński i Maciaś – uderzali w parkany Krošelja. Drugie spotkanie ze Słoweńcami w Bytomiu rozegrane zostanie w piątek, również o godz. 18:00.
fot. Wojciech Nowakowski/Radio GOL