Przed nami dwa trójmecze, które zadecydują o tym, w jaki sposób ułoży się nam pierwsza czwórka najlepszych drużyn siatkarskich w tym sezonie. Już dziś przekonamy się, kto zyska małą przewagę w drodze po pierwsze i trzecie miejsce PlusLigi.
Pojedynek na szczycie
Na taki finał zanosiło się od dłuższego czasu. Droga nie była jednak łatwa i przyjemna, bo zarówno Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jak i Jastrzębski Węgiel musiały przezwyciężyć kilka problemów, jakie postawił przed nimi tegoroczny sezon. W fazie zasadniczej wyraźnie wysunęły się na prowadzenie jako najsilniejsi pretendenci do tytułu. Pojedynki pomiędzy nimi rozstrzygały się w obu przypadkach na korzyść ZAKSY. Raz dzięki naprawdę wyrównanej i emocjonującej walce w listopadzie ubiegłego roku – 3:0 (28:26, 25:22, 25:22). Drugi raz niestety mniej emocjonująco, kiedy na początku kwietnia nad Jastrzębskim Węglem zawisło widmo ogromnych problemów kadrowych – 3:0 (25:20, 25:16, 25:15). Kędzierzynianie oraz Jastrzębianie spotykali się także w finałach Superpucharu Polski 2021 i Pucharu Polski 2022. Pierwszy mecz wygrali podopieczni Andrei Gardiniego – 3:0 (25:18, 25:22, 30:28), drugi podopieczni Gheorghe Cretu – 3:0 (25:20, 25:15, 25:19). Przypomnijmy, że zeszły sezon kończyliśmy dokładnie takim samym zestawem w finałowym pojedynku. Wtedy, chociaż to ZAKSA zdawała się być lepszą drużyną przez większość sezonu, to Jastrzębski został mistrzem Polski 2021 po dwóch wygranych 3:1.
Trudno więc jest wskazać na jednego faworyta. Ich mecze były hitami dwóch ostatnich sezonów. W obu drzemie wielki potencjał. Pytanie można zadać tylko jedno: Kto go lepiej wyeksploatuje? Po stronie Jastrzębskiego ostatnio świetnie prezentuje się Tomasz Fornal oraz Jan Hadrava, który musiał zastąpić Stephena Boyer, jednego z wielu nieobecnych podczas kryzysu zdrowotnego w Jastrzębiu-Zdroju. Na boisku nie widzimy też Trevora Clevenot, który nabawił się w zeszłym miesiącu kontuzji kolana. Ten ostatni kurz pozostały po dołku, w jakim znalazła się drużyna może, lecz nie musi dać delikatną przewagę ZAKSIE. Obrońcy tytułu klubowego mistrza Europy mają dwóch świetnych przyjmujących – kapitana Olka Śliwkę oraz Kamila Semeniuka – którzy potrafią być maszyną do zdobywania punktów, jeśli są w formie. Utrzymują też świetny poziom w bloku. Groźny może być także Łukasz Kaczmarek na prawym skrzydle. Ostatnio w dobrej strony pokazał się Norbert Huber, dokładając dużo punktów w bloku i zagrywce oraz wykorzystując zagrywane do niego przez Marcina Janusza piłki.
Spodziewajmy się wielkiego siatkarskiego widowiska zarówno dzisiaj, jak i przez dwa kolejne mecze. Zatem niech o 17.30 w Hali Azoty wygra lepszy!
Mały finał
Emocje nie opadną, kiedy o 20:30 w Hali Energia do walki staną PGE Skra Bełchatów oraz Aluron CMC Zawiercie. Kolejno trzecia oraz czwarta drużyna fazy zasadniczej, tak samo jak para finałowa, tworzą niezwykle wyrównany duet. W tym sezonie dwa spotkania pomiędzy nimi musiały być rozstrzygane tie-breakami. Pierwszy mecz padł łupem Jurajskich Rycerzy, w drugim to Skra była górą. Niech przedsmakiem tego pojedynku będzie fakt, że piąty set ich grudniowego meczu był praktycznie pełnowymiarowym setem. Zawiercie pokonało wtedy Skrę 26:24. Stawka jest wysoka, więc i dziś nikt nie ma zamiaru odstawiać ręki. Jeśli chodzi o zawodników, dla Zawiercian ważna będzie na pewno para Conte-Kovacevic oraz Dawid Konarski w ataku. Warto zwrócić uwagę też na libero Michała Żurka, który swoją świetną grą w obronie uprzykrzał życie ZAKSIE Kędzierzy-Koźle. Z kolei Bełchatów ma w swoich szeregach Mateusza Bieńka, którego co prawda spotkała dość bolesna kontuzja żeber, ale dalej był on niezwykle skuteczny na boisku. Kluczowa dla dyspozycji Skry będzie skuteczność Milada Ebadipoura oraz Aleksandra Atanasijevica. Jeśli ta dwójka będzie kończyła piłki, jakie dostaną od Grzegorza Łomacza, możemy liczyć na naprawdę równy mecz.
Warto w środowy wieczór zasiąść przed ekranem i spędzić te kilka godzin z siatkówką. Przed nami spektakl z udziałem 4 drużyn równie chętnych do wygranej. Kto zyska przewagę w wyścigu po medale? Przekonamy się już niedługo.
Marta Szajkowska