Verstappen po raz kolejny tworzy historię [PODSUMOWANIE WYŚCIGU GP MEKSYKU]

Max Verstappen bije rekord Michael Schumachera i Sebastiana Vettela, wygrywając po raz czternasty w jednym sezonie mistrzostw świata Formuły 1! Dzięki lepszej strategii i niezawodnemu bolidowi Holender nie dał rywalom dojść do słowa. Historyczne podium dopełnili dziś niepocieszony Lewis Hamilton oraz bohater weekendu – Sergio Perez.

Dobór opon

Kierowcy do wyścigu na Autodromo Hermanos Rodriguez ruszyć mieli z dwóch różnych mieszanek. Dla obu kierowców Ferrari i Red Bulla, Yukiego Tsunody, Micka Schumachera, Sebastiana Vettela oraz Nicholasa Latifiego zespoły wybrały miękkie opony. Reszta natomiast pierwsze okrążenia pokonać miała na mediumach. To o tyle ważne, że miało zdeterminować liczbę możliwych pitstopów. Jak czas pokazał, nie miało to aż tak dużego wpływu, jak się spodziewaliśmy.

Start

W porównaniu z zeszłym sezonem start do wyścigu był dużo spokojniejszy. Dzięki miękkiej mieszance Verstappenowi dość łatwo udało urwać się kierowcom Mercedesa i zostawić za swoimi plecami wszelkie przepychanki. Hamilton nie miał zamiaru odpuszczać Russellowi i zrównał się z nim w kolejnym zakręcie. Jego bolid mocno przeszorował po wewnętrznej tarce, a dalej został wywieziony przez Lewisa poza tor, co otwarło drzwi dla czwartego Sergio Pereza. Charles Leclerc poradził sobie z Valtterim Bottasem, przed którego wskoczył jeszcze Fernando Alonso. W dalszej części stawki o kilka pozycji wzwyż wspięły się oba bolidy Astona Martina, a AlphaTauri rozdzieliły się na 11 i 16. pozycję.

Płomyk nadziei szybko zgasł

Mercedesy pokazywały już w tym sezonie, że tempo wyścigowe bywa u nich dużo lepsze niż to z kwalifikacji. Hamilton po starcie utrzymywał się w granicach 2 sekund za Maxem Verstappenem bez większych problemów. Nie zagrażał mu Perez czy Russell, a Ferrari z okrążenia na okrążenie zaczęło coraz bardziej odstawać od czołówki i jechać właściwe na ziemi niczyjej. Tutaj wierzyliśmy jeszcze, że wyścig w Meksyku chociaż odrobinę przetasuje monotonię tego sezonu. Jak się później okaże, wybór takiej strategii nie pomógł dwóm Brytyjczykom przybliżyć się do tej szansy. Po około 20 przejechanych okrążeniach miękkie opony Verstappena zaczęły się poddawać. Holender mocno narzekał szczególnie na lewy przód. Jako pierwszy z zespołu Red Bulla u mechaników zameldował się jednak Sergio Perez, dwa kółka później Max Verstappen. Obaj wyjechali z alei serwisowej na pośredniej mieszance. Meksykanina nowe opony uskrzydliły. Od razu wykręcał najlepsze czasy na torze i szybko nadrabiał zaliczoną stratę.

Na kierowców Mercedesa w boksach musieliśmy poczekać do 30. i 35. okrążenia. W taki sposób znaleźliśmy się pośrodku strategicznego pojedynku. Zanim Red Bull udowodnił, że da się przeciągnąć pośrednią mieszankę bez konieczności drugiego zjazdu zarówno kibice, jak i rywale byli przekonani, że Verstappen z Perezem założą w tym wyścigu jeszcze jeden komplet miękkich opon. Tutaj też błąd popełnił Mercedes, który nie przewidział takiego rozwiązania i utknął za niedoścignionym Verstappenem już do końca wyścigu. Zarówno Hamilton jak i Russell wielokrotnie meldowali zespołowi, że nie podoba im się to, jak zachowuje się na torze twarda mieszanka. Na osłodę wieczoru George Russell na okrążenie przed końcem rywalizacji zjechał do alei serwisowej po nowy komplet miękkich opon i odebrał Sergio Perezowi najszybsze okrążenie wyścigu.

Czy leci z nami Ferrari?

W wielkim limbo zawieszeni dziś byli Carlos Sainz i Charles Leclerc. Już początek weekendu nie wróżył dobrze dla włoskiej ekipy. Potwierdziły to nieudane kwalifikacje, w których rywalizowali z Valtterim Bottasem zamiast Mercedesów i Red Bulli. Choć na starcie wyścigu szybko uporali się z Finem, to dalsza część rywalizacji nie przyniosła absolutnie nic ekscytującego. Widać było przepaść, jaka dzieli ich tempo od prowadzących. Ferrari przejechało dziś 71 okrążeń w ciszy tak głuchej, że fani mogli zacząć zastanawiać się, czy na pewno ekipa z Maranello jeszcze jedzie w dzisiejszym GP Meksyku.

Na krawędzi

Pierre Gasly musi się bardzo mocno pilnować podczas kolejnych weekendów wyścigowych, by przypadkiem nie przekroczyć magicznej granicy 12 punktów karnych, która wykluczy go z kolejnego wyścigu. Na ten moment brakuje mu już tylko 2 takich punktów. Los chciał, że na skasowanie kilku z nich musi poczekać aż do maja przyszłego roku.

Na starcie do dzisiejszego wyścigu podzielił siódmy rząd wraz ze swoim zespołowym partnerem. Panów rozdzielono jednak strategicznie, co mogło przyczynić się do tego, że to Tsunoda znalazł się po starcie na 11. miejscu, a Gasly pięć pozycji dalej. Od początku trzymał się blisko Lance’a Strolla i czekał na dobry moment do ataku. Do pierwszego kontaktu pomiędzy panami doszło na początkowych okrążeniach wyścigu, później na 13. kółku Gasly atakując 15. pozycję, wywozi zarówno siebie jak i Kanadyjczyka z toru. Sędziowie dali Francuzowi chwilę na zreflektowanie się i zamianę miejsc, a kiedy nic takiego się nie wydarzyło, wręczyli mu karę 5 sekund oraz wspomniany wyżej 1 punkt karny.

Po całym zajściu Pierre nadal trzymał się blisko pierwszej dziesiątki i po zmianie ogumienia na softy zaczął szybko nadrabiać czas do rywali. Do wejścia do top 10 zabrakło mu dosłownie jednego lub dwóch okrążeń, na których uporałby się z Bottasem.

Duży błąd bez konsekwencji

Daniel Ricciardo jako jeden z nielicznych sprawił dziś, że w wyścigu pojawiły się jakiekolwiek emocje. Wystartował z 12. pola i taką pozycję dzierżył przez lwią część czasu. Zanotował pojedynek z Zhou Guanyu, zmienił pośrednią mieszankę na miękką i zyskał dzięki niej sporą przewagę prędkości. Pozwoliła mu ona zaatakować znajdującego się przed nim Tsunodę. Zrobił to niestety na tyle niefortunnie i raptownie, że po wewnętrznej zabrakło miejsca dla jego bolidu, a AlphaTauri Yukiego Tsunody zostało z impetem podbite w górę. Uszkodzenia okazały się na tyle poważne, że Japończyk nie mógł kontynuować swojego wyścigu po zjeździe do boksu. Mclaren Australijczyka pozostał jednak bez szwanku, co ułatwiło mu wyścig ze stoperem, kiedy wiadomo było już o karze 10 sekund dla samego zainteresowanego. To właśnie na tym pościgu skupiły się oczy fanów Formuły 1. Po wyprzedzeniu Estebana Ocona na siódmym miejscu Ricciardo do końca wyścigu zdołał wypracować sobie ponad 10-sekundową przewagę, co oznaczało, że uda mu się zachować pozycję, na której przekroczył linię mety.

Poczwórnie pechowy

O tym, że Fernando Alonso nie ma w tym sezonie szczęścia do awarii, przekonaliśmy się już na samym początku sezonu. Z dwoma wyścigami do końca sezonu Hiszpan zdążył nie ukończyć już pięciu, z czego cztery zakończyły się dla niego awarią bolidu. GP Meksyku jest właśnie tym czwartym przypadkiem. Tak samo jak podczas GP Singapuru, Alonso zawiodła dziś jednostka napędowa. 65 okrążeń spędził w pierwszej dziesiątce i na 90% dowiózłby zdobycz punktową. Kapryśny silnik Renault miał jednak inne plany. Na 6 okrążeń przed końcem zmuszony był do zjazdu poza tor, kiedy spod pokrywy silnika zaczął wydobywać się znajomy dym. Wywołał tym samym dość krótką wirtualną neutralizację, a kiedy marshale zajęli się usunięciem jego bolidu, sam kierowca nie ukrywał swojej frustracji, uderzając w najbliższą bandę pięściami. Trudno dziwić się takim emocjom, bo choć samochód, jaki przygotowało Alpine ma ogromny potencjał, to sabotuje on swoich kierowców poprzez liczne awarie.

Long time no see

Valtteri Bottas świetnym występem w kwalifikacjach zapewnił sobie dobry punkt zaczepienia w niedzielnym wyścigu. Po starcie spadł na ósme miejsce, wyprzedzony przez Leclerca i Fernando Alonso. Hiszpanowi nie dał tak łatwo za wygraną, bo przez dłuższą chwilę trzymał się na jego tylnym skrzydle i próbował zaatakować siódmą pozycję. Na 40. okrążeniu zaliczył swój jedyny pitstop z opon pośrednich na twarde. Przed nim ostatecznie znaleźli się jeszcze Ocon oraz Ricciardo, ale nie zmienia to faktu, że wszystkich cieszy widok Fina w czołowej dziesiątce po raz pierwszy od GP Kanady, które oglądaliśmy jeszcze w czerwcu.

Wyniki wyścigu:
  1. Max Verstappen (Red Bull Racing RBPT)
  2. Lewis Hamilton (Mercedes)
  3. Sergio Perez (Red Bull Racing RBPT)
  4. George Russell (Mercedes) +najszybsze okrążenie
  5. Carlos Sainz (Ferrari)
  6. Charles Leclerc (Ferrari)
  7. Daniel Ricciardo (Mclaren Mercedes)
  8. Esteban Ocon (Alpine Renault)
  9. Lando Norris (Mclaren Mercedes)
  10. Valtteri Bottas (Alfa Romeo Ferrari)
  11. Pierre Gasly (AlphaTauri RBPT)
  12. Alexander Albon (Williams Mercedes)
  13. Zhou Guanyu (Alfa Romeo Ferrari)
  14. Sebastian Vettel (Aston Martin Aramco Mercedes)
  15. Lance Stroll (Aston Martin Aramco Mercedes)
  16. Mick Schumacher (Haas Ferrari)
  17. Kevin Magnussen (Haas Ferrari)
  18. Nicholas Latifi (Williams Mercedes)

DNF Fernando Alonso (Alpine Renault)
DNF Yuki Tsunoda (AlphaTauri RBPT)

 

Marta Szajkowska