Michael Woods (Israel – Premier Tech) triumfował na trasie 9. etapu tegorocznej edycji Tour de France. Liderem wyścigu pozostał Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma).
Organizatorzy przygotowali dziś dla kolarzy 182-kilometrowy odcinek, zwieńczony finałowym podjazdem pod Puy de Dome (12,6km/7,8%) – była to zasadniczo jedyna istotnie wymagająca wspinaczka. Formowanie ucieczki nie zajęło dziś sporo czasu – niemal bezpośrednio po rozpoczęciu odcinka od peletonu oderwała się czternastoosobowa grupa kolarzy, w skład której weszli między innymi Neilson Powless (EF Education-EasyPost), Matej Mohoric (Bahrain – Victorious), Matteo Jorgenson (Movistar Team), Michael Woods (Israel – Premier Tech), Alexey Lutsenko (Astana Qazaqstan Team) czy Pierre Latour (TotalEnergies). Jako że każdy z wymienionych powyżej zawodników dysponował pokaźną stratą czasową, peleton nie zdecydował się zadać sobie trudu pogoni za odjazdem dnia. Już wkrótce stało się jasne (albo przynajmniej bardzo prawdopodobne), iż triumfator etapu podąża do mety we wspomnianej, czternastoosobowej grupie.
Pierwsza faza wyścigu upłynęła zatem pod znakiem zapewne nieco wkalkulowanej, sennej kolarskiej podróży. Sygnał do rozpoczęcia walki jako pierwszy nadał Guillaume Boivin (Israel – Premier Tech) – pokonujący trudy etapu w ucieczce Kanadyjczyk zaatakował na 63 kilometry przed metą. Przewaga odjazdu wynosiła już wówczas przeszło 12 minut. Gdy Boivin powrócił do jadącej dotąd za jego plecami grupy (a nastąpiło to stosunkowo szybko), ta zaczęła się dzielić. Na atak zdecydował się Matteo Jorgenson, a w pogoń za Amerykaninem błyskawicznie ruszyli Powless, Mohoric i Mathieu Burgaudeau (TotalEnergies) – kolarz ekipy Movistar dotarł do podnóża finałowego podjazdu samotnie. Wkrótce przewaga Jorgensona wynosiła już przeszło minutę. Wtem w pogoń rzucił się jadący dotąd w trzeciej grupie Michael Woods (Israel – Premier Tech). Kanadyjczyk pokonywał podjazd w zastraszającym tempie, błyskawicznie odrabiając straty (3 kilometry przed metą różnica wynosiła jeszcze półtorej minuty). Woods dopadł rywala ostatecznie 300 metrów przed kreską, samotnie rozstrzygając kwestię etapowego zwycięstwa. Jorgensona minęli ponadto Pierre Latour i Matej Mohoric. W jadącym kilkanaście minut dalej peletonie silny zaciąg Seppa Kussa okazał się zabójczy między innymi dla Romaina Bardet (Team dsm – firmenich), Davida Gaudu (Groupama – FDJ), a nawet Jaya Hindley (BORA – hansgrohe). Półtora kilometra przed metą na atak zdecydował się Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), szybko dystansując jadącego w żółtej koszulce Vingegaarda. Słoweniec dojechał ostatecznie do mety z przewagą 8 sekund nad 26-letnim Duńczykiem, nieznacznie niwelując swoją stratę w klasyfikacji generalnej (obecnie 17 sekund). Trzeci Hindley traci obecnie 2 minuty i 40 sekund.
Autor: Mateusz Kurpiewski