W sobotę odbył się ósmy, niezbyt wymagający etap tegorocznego wyścigu dookoła Francji. Zwycięzcą został Belg Wout van Aert, który okazał się najlepszy po finiszu z peletonu.
Po piątkowych trudnościach związanych z pierwszym górskim etapem, którego meta była ulokowana na szczycie „Deski pięknych kobiet”, w sobotę na kolarzy czekała mniej wymagająca trasa. Tego dnia uczestnicy 109. edycji Wielkiej Pętli mieli do pokonania 183 kilometry z Dole do szwajcarskiej Lozanny. Profil odcinka zwiastował ciekawy przebieg rywalizacji – nie dość, że na trasie znajdowały się trzy górskie premie (jedna trzeciej oraz dwie czwartej kategorii), to finisz w mieście, w którym siedzibę ma Międzynarodowy Komitet Olimpijski, został ulokowany na szczycie krótkiego, ale dynamicznego podjazdu. Wiele wskazywało na to, że tego dnia szansę na triumf mogą dostać uciekinierzy.
Warto wspomnieć, że na początku etapu miała miejsce spora kraksa, w którą uwikłani byli min. lider wyścigu Tadej Pogacar, czy Geraint Thomas. Jednakże na szczęście nikomu nic się nie stało i po chwili spora grupka kolarzy dołączyła powrotem do peletonu.
W odjazd zabrało się trzech zawodników: Mattia Cattaneo, Fred Wright oraz Frederik Frison. Tercet pozostawał jednak pod ciągłą kontrolą głównej grupy i pozornie ich przewaga nie stanowiła większego zagrożenia dla rywali. A dlaczego pozornie? Dlatego, że peleton długo nie mógł sobie poradzić z najsilniejszym z uciekinierów, którym był kolarz Bahrain-Victorious. Samotny Brytyjczyk został dogoniony dopiero na ostatnim wzniesieniu, gdy do mety pozostało zaledwie 3,5 kilometra.
Gdy rozpędzona grupa, w której wysokie tempo dyktował min. Rafał Majka, wchłonęła ostatniego z członków odjazdu, wiadomo było, że zwycięzcą ósmego etapu zostanie ten, który najlepiej poradzi sobie na finiszu prowadzącym pod górkę. Na ostatnich metrach, które prowadziły obok stadionu olimpijskiego, najlepiej poradził sobie Belg z Jumbo-Visma. Fenomenalny sprint van Aerta zapewnił mu drugi etapowy triumf na tegorocznym Tour de France oraz umocnienie się na pozycji lidera klasyfikacji punktowej. Kolejny na metę wjechał Michael Matthews, a trzeci był Tadej Pogacar – Słoweniec zdobył tym samym bonifikatę w postaci czterech sekund do generalki.
Ostatniego dnia przed poniedziałkową przerwą na kolarzy będzie czekało trudne zadanie. Niedzielny etap niemal w całości zostanie przeprowadzony w Szwajcarii. Peleton wyruszy z Aigle, a francuską granicę pokona dopiero po około 182 kilometrach – na 10 kilometrów przed metą, która została wyznaczona w Châtel Les Portes du Soleil. W międzyczasie zawodnicy pokonają trzy poważne podjazdy (jeden drugiej a dwa pierwszej kategorii), a zmagania zakończą na podjeździe. Zapowiada się więc kolejny górski sprawdzian na tegorocznym Tour de France.
Jarosław Truchan