W sobotę odbył się dwudziesty etap tegorocznego Tour de France. Tradycyjnie na dzień przed wjazdem do Paryża rozgrywana jest jazda indywidualna na czas, która formuje ostateczny układ klasyfikacji generalnej. Tego dnia równych sobie nie mieli kolarze Jubmo-Visma – triumfował Wout van Aert przed Jonasem Vingegaardem.
Wszystkich miłośników kolarstwa w sobotnie popołudnie czekał miły powrót do przeszłości – dawno nie rozgrywano czasówki, która liczyła aż 40 kilometrów. Do tego przed metą znajdowały się dwa krótkie podjazdy dające o sobie znać po długiej walce z czasem. Przed zawodnikami stało więc trudne wyzwanie w postaci prawie godziny spędzonej na rowerze.
Pierwszy dobry czas wykręcił Mikkel Bjerg. Czas Duńczyka z UAE Team Emirates pobił dopiero mistrz świata Filippo Ganna. Reprezentant Włoch bardzo długo utrzymywał się na tzw. „gorącym krześle”. Jeden z jego głównych rywali Stefan Bisseger ponownie zmagał się z ogromnym pechem, którym tym razem był defekt w rowerze. Kolejni kolarze meldowali się na mecie, do końca pozostawało już coraz mniej nazwisk, a Ganna wciąż utrzymywał się na prowadzeniu. Zwycięstwo odebrał mu jednak Wout van Aert – Belg, który z pewnością może być uznany za kolarskiego geniusza (nie ma bowiem drugiego tak wszechstronnego zawodnika w peletonie) zdeklasował swojego rywala i pojechał o 42 sekundy lepiej.
Po tym jak zwycięzca klasyfikacji punktowej przeciął linię mety, wszyscy swoją uwagę skupili na dwóch nazwiskach: Tadeju Pogacarze i Jonasie Vingegaardzie. Co prawda różnica pomiędzy Duńczykiem a Słoweńcem była za duża aby wicelider wyścigu mógł myśleć o ataku na żółtą koszulkę, ale wszystkich interesował styl, w jakim najlepsi zawodnicy trzytygodniowej rywalizacji pokonają 40 kilometrów samotnej jazdy. Szybko potwierdziło się, kto w tegorocznej Wielkiej Pętli jest najlepszy – już na pierwszym pomiarze czasu Vingegaard był o siedem sekund szybszy od swojego rywala. Później mknący w żółtym kombinezonie kolarz powiększał swoją przewagę i realnie mógł myśleć o wyrwaniu swojemu koledze z drużyny etapowego zwycięstwa. Na zjeździe z pierwszego wzniesienia popełnił jednak delikatny błąd, który skończył się szerokim wyjechaniem z zakrętu. Ta sytuacja zniechęciła Jonasa do dawania z siebie wszystkiego na ostatnich kilometrach – Duńczyk odpuścił, ostatni podjazd pokonał spokojnie o na mecie zameldował się 19 sekund za Van Aertem.
Pogacar na 40-kilomertowej czasówce stracił do Vingegaarda 7 sekund, co sprawiło, że jego strata w klasyfikacji generalnej wzrosła do 3 minut i 34 sekund. Trzecie miejsce na tegorocznym Tour de France w sobotę potwierdził Gheraint Thomas.
Tego dnia dobrze spisali się Polacy – najlepsze lokaty biało-czerwonych to 22. miejsce Macieja Bodnara oraz 34. Pozycja Kamila Gradka.
Wszystko jest już wiadome – nie pozostaje nam nic innego, jak schłodzić szampana i świętować zwycięstwo Jonasa Vingegaarda w Tour de France 2022. Na zakończenie trzech tygodni ścigania peleton tradycyjnie wjedzie do Paryża. Etap przyjaźni będzie ostatnią okazją dla sprinterów, którzy w blasku słońca zachodzącego nad Łukiem Triumfalnym powalczą o zapianie się na liście etapowych zwycięzców.
Jarosław Truchan