Za nami środa z Ligą Mistrzów, podczas której piłkarze zaserwowali nam naprawdę wiele emocji. Każdy z ośmiu meczów stał na wysokim poziomie, a jeden z nich może nawet zostać najlepszym spotkaniem całej fazy grupowej tego sezonu Champions League.
Napoli traci punkty
Na sam początek otrzymaliśmy spotkanie, które rozpoczęło się o 18:45, a zmierzyły się w nim drużyny Napoli oraz Unionu Berlin. W pierwszej połowie przez faul VAR anulował gola Anguissy, ale już parę minut później gola trafił Politano. Neapolitańczycy po zdobytym golu zaczęli jednak tracić inicjatywę, co poskutkowało bramką Fofany w 52 minucie spotkania. Później mecz stracił na tempie i na Stadio Diego Aramando Maradona nie zobaczyliśmy już więcej bramek.
Szybki nokaut w Kraju Basków
Kolejnym meczem rozgrywanym we wcześniejszym terminie było spotkanie pomiędzy Realem Sociedad a portugalską Benficą. Przebiegu tego spotkania chyba nikt nie mógł przewidzieć. Bowiem już w 21. minucie meczu gospodarze prowadzili 3:0, a była szansa na jeszcze wyższy wynik, ponieważ jedną z bramek anulował VAR. W drugiej połowie Benfica pokazała honor i zdobyła bramkę na 1:3, ale mimo wszystko na odrabianie strat i marzenia o punktach było już za późno.
Trudne łatwego początki
Przejdźmy do meczów sesji wieczornej, podczas której na Santiago Bernabeu miejscowy Real podejmował Bragę. Faworytem meczu byli oczywiście Królewscy, dla których jednak to spotkanie nie zaczęło się tak jak sobie mogli to wyobrażać, bowiem już w szóstej minucie rzut karny otrzymał zespół gości. Djalo jednak nie wykorzystał tej okazji, a po tym wydarzeniu morale przyjezdnych drastycznie upadło. 20 minut później mecz otworzył Brahim Diaz, a po przerwie (58. min.) wynik podwyższył Vinicius. Trzy minuty po golu Brazylijczyka na listę strzelców wpisał się kolejny reprezentant Canarinhos, czyli Rodrygo.
Meczycho na Parken
Niekwestionowanym meczem dnia, a nawet całej kolejki jest spotkanie pomiędzy FC Kopenhagą, której bramki bronił Kamil Grabara, a Manchesterem United. Spotkanie zaczęło się od dwóch szybkich bramek dla Czerwonych Diabłów, które zdobył duński napastnik – Rasmus Hojlund. Później jednak nastąpił punkt zwrotny w tym meczu w postaci czerwonej kartki dla Marcusa Rashforda, która drastycznie osłabiła faworytów tego spotkania. Jeszcze w pierwszej połowie, do której zostało doliczone aż 14 minut Kopenhaga zdołała wyrównać, a na listę strzelców wpisali się Elyounoussi oraz Goncalves, który pewnie wykorzystał rzut karny. Po przerwie nadszedł czas na chwilę spokoju, który nie trwał jednak długo, bo już w 69. minucie meczu gola z „jedenastki” strzelił Bruno Fernandes. Reszta spotkania to już zupełny popis gospodarzy, którzy zdołali jeszcze odwrócić losy spotkania. W 83. minucie gry gola zdobył doświadczony, 30-letni Lerager, a chwilę później na listę strzelców wpisał się zaledwie 17-letni Szwed – Roony Bardghji, który okazał się bohaterem meczu. Później w poprzeczkę uderzał jeszcze Harry Maguire i później gracze Czerwonych Diabłów nie zdołali już stworzyć sobie szansy na wyrównanie. Ostatecznie spotkanie skończyło się więc zwycięstwem 4:3 dla Kopenhagi, która dzięki temu zwycięstwu wskoczyła na drugie miejsce w tabeli.
Spokojne punkty Kanonierów
U siebie, na Emirates Stadium miejscowy Arsenal podejmował hiszpańską Sevillę, która w ostatnich tygodniach zaliczyła spory regres w hiszpańskiej La Liga (brak ligowego zwycięstwa od 26 września). Ostatni spadek formy widać było również przy okazji starcia z rywalem z Premier League. Kanonierzy przez cały mecz prowadzili grę i nie dali nawet przeciwnikom oddać ani jednego celnego strzału. Był więc to typowy mecz do jednej bramki, bo Arsenal aż dwukrotnie zdołał wpakować piłkę do siatki Hiszpanów. W 29. minucie zrobił to Leandro Trossard, a w 64. wynik podwyższyła gwiazda ligi angielskiej – Bukayo Saka. Warto również odnotować, że w 85. minucie spotkania na boisku zameldował się Jakub Kiwior.
Show Kane’a
Na Allianz Arena Bayern podejmował tureckich przybyszów ze Stambułu, czyli oczywiście drużynę Galatasarayu. Przez większość meczu inicjatywa była oczywiście po stronie Bawarczyków, ale to goście pierwsi zapakowali piłkę do siatki, która została jednak anulowana przez VAR. Druga połowa to zmiany w szeregach Bayernu, które dodały nowy impuls gospodarzom. FC Hollywood mieli jednak problemy ze złamaniem defensywny gości, co udało się dopiero w 80. minucie, kiedy bramkę zdobył Harry Kane. Później, już w doliczonym czasie gry angielski snajper zapakował Turkom drugiego gola, ale to nie koniec bramek w tym spotkaniu, bowiem w 95. minucie do wyniku 2:1 doprowadził Cedric Bakambu.
Prawie pełny mecz Frankowskiego i porażka Lens
Kolejnym Polakiem, oprócz Kamila Grabary i Jakuba Kiwiora, który prezentował się podczas minionego wieczora w rozgrywkach Ligi Mistrzów był Przemysław Frankowski, którego Lens odniosło porażkę z holenderskim PSV. Gola dla drużyny z Eindhoven strzelił były snajper FC Barcelony – Lukk de Jong, a późniejsze fragmenty meczu to rozpaczliwe gonienie wyniku przez zespół Lens. W pewnym momencie w szeregach francuskiej ekipy emocje wzięły górę i drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Guliavogui.
Karny na ratunek Interowi
Do austriackiego Salzburga wybrali się finaliści Ligi Mistrzów z zeszłego sezonu, czyli oczywiście Inter Mediolan. Włoski zespół przez większość meczu zawodził, a aż do 85. minuty spotkania utrzymywał się rezultat 0:0. Później przyszedł jednak prezent dla Nerazzurrich w postaci rzutu karnego, który wykorzystał Lautaro Martinez. Taki wynik utrzymał się już do końca meczu i Inter zwyciężył na Red Bull Arenie 1:0.
Autor: Mateusz Dukat