Caster Semenya to najbardziej znany przykład zawodniczki, u której ilość testosteronu we krwi jest ponad przeciętna. Przez to jej osiągnięcia i medale budzą kontrowersję. Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) postanowiło wprowadzić limit poziomu hormonu u atletek, by wyrównać szanse, na co nie zgadza się biegaczka z RPA. Naukowcy nie pozostawiają jednak złudzeń: zwiększony testosteron u kobiet ma znaczenie podczas rywalizacji.
Przez lata uważano, że testosteron poprawia wydajność mięśni i jest głównym czynnikiem wyjaśniającym różnicę w sile oraz wytrzymałości kobiet i mężczyzn. Ciekawe, że na temat wpływu hormonu na żeński organizm nie mieliśmy żadnych dokładniejszych badań. Nad tematem pochylono się dopiero niedawno i miało to związek z krytyką m.in. Caster Semenyi ze strony środowiska sportowego.
Najnowsze prace naukowców potwierdziły, że testosteron znacznie zwiększa wytrzymałość oraz ułatwia budowanie masy mięśniowej u młodych kobiet, nawet jeśli poziom hormonu jest podwyższony tylko przez krótki czas. Dr Angelica Hirschberg, ginekolog ze Szwedzkiego Komitetu Olimpijskiego – autorka badań z tej dziedziny mówi, że wyniki, które uzyskał jej zespół są pierwszymi, które wykazały związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wyższym testosteronem a lepszą sprawnością fizyczną u pań.
„Gdy u badanej, poziom testosteronu wzrósł czterokrotnie, co trzeba zaznaczyć, wciąż było dużo mniejszym wynikiem niż u przeciętnego mężczyzny, poprawa wydajności mięśniowej kobiety wyniosła ponad 8%. W sporcie, gdzie często decydują detale – to robi ogromną różnicę” – mówi uczona.
Prof. Chris Cooper, emerytowany biochemik z Uniwersytetu w Essex dodaje:
„Dane są przejrzyste i jasne: jeśli testosteron jest podawany kobietom lub występuje w organizmie naturalnie – zwiększa jego wydajność. Niektórzy sugerują, że hormon ten nie jest jedynym wyznacznikiem płci, ale jest zdecydowanie najważniejszym.”
Naukowiec dotyka tu drażliwego tematu, czy kobieta o podwyższonym testosteronie to wciąż kobieta, w sensie rywalizacji sportowej? Od kilku lat trwa debata, czy biegaczki mające we krwi większą od przeciętnej ilość męskiego hormonu, powinny występować w zawodach razem z pozostałymi paniami i czy taka rywalizacja odbywa się na równych zasadach.
W październiku IAAF orzekł, że zawodniczki muszą utrzymywać poziom naturalnego testosteronu poniżej 5 nanomoli na litr krwi, by móc konkurować z innymi kobietami w biegach na średnich dystansach. Ograniczenie to dotyczy m.in. wspomnianej wcześniej dwukrotnej złotej medalistki olimpijskiej na 800 metrów, Caster Semenyi, która zdecydowanie się mu przeciwstawia. Reprezentantka Republiki Południowej Afryki twierdzi, że nowe zasady są dyskryminujące i niesprawiedliwe oraz zaznacza, że sama nie podda się kuracji hormonalnej.
„IAAF od dekady próbuje mnie spowolnić, ale to tak naprawdę mnie wzmocniło” – mówi Semenya.
Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) uznał w maju, że restrykcje Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych miały charakter dyskryminujący, jednak były „konieczne i uzasadnione w celu ochrony integralności kobiecej atletyki.”
Semenya nie zamierza się poddawać i nadal czeka na wynik odwołania do CAS. W międzyczasie, jak podał portal thesouthafrican.com, zawodniczka została włączona przez południowo-afrykańską federację do grupy lekkoatletów przygotowujących się do Igrzysk Olimpijskich w Tokio i w poniedziałek rozpoczęła treningi.
Źródło: The Guardian, thesouthafrican.com
Darek Piechota
ZOBACZ TAKŻE: Anita Włodarczyk odebrała zaległy złoty medal olimpijski na gali 100-lecia PKOI