Od porażki polscy tenisiści stołowi rozpoczęli walkę o awans na Drużynowe Mistrzostwa Europy. W Poznaniu Biało-Czerwoni, osłabieni brakiem Jakuba Dyjasa, Marka Badowskiego i Macieja Kubika, przegrali z Portugalczykami 1:3. Honorowe zwycięstwo dla Polaków odniósł 16-letni Miłosz Redzimski.
W pierwszym meczu zmierzyli się Samuel Kulczycki i Marcos Freitas. Portugalczyk potrzebował kilku akcji, żeby „wejść w mecz”, jednak zdołał wówczas przejąć inicjatywę w pierwszym secie, wygrywając go doi 8. W drugim z kolei fatalny początek zanotował Kulczycki, który od stanu 1:7 mógł już tylko minimalizować rozmiary porażki – ostatecznie przegrał do 7. W trzecim secie przy stanie 0:3 o czas poprosił trener Tomasz Krzeszewski, ale przyniosło to efekt krótkotrwały – od wyniku 3:4 zdobył już tylko jeden punkt i od stołu odchodził bez wygranego seta.
W drugim meczu Miłosz Redzimski podejmował João Geraldo. To było spotkanie z gatunku „na ostrzu noża”, a co może cieszyć najbardziej to to, że 16-letni zawodnik rodem z Grodziska Mazowieckiego z każdej nerwowej sytuacji wychodził obronną ręką – szczególnie w trzecim secie, w którym portugalski trener Ricardo Oliveira poprosił o czas, który przyniósł skutek i ze stanu 2:5 wyprowadził Geraldo na 6:5. Jednak Redzimski wyszedł znów z opresji i nawet zmarnowana piłka na 11:8, która zatrzymała się na górnej taśmie siatki, nie wybiła go z uderzenia, a mecz zakończył w kolejnej akcji, pokonując 52. rakietę świata kolejno do 8, 8 i 9.
Wobec problemów zdrowotnych polskiej drużyny nie mógł wesprzeć Maciej Kubik – jak powiedział dziennikarzom po meczu trener Krzeszewski, we wtorek Kubik złapał jakąś infekcję, która wydawała się jednodniowa, jednak powróciła w piątek rano i sam Kubik zadecydował, że nie jest w stanie pomóc drużynie. Pod nieobecność jego, a także Jakuba Dyjasa i Marka Badowskiego, który wciąż nie wrócił do pełnej dyspozycji i w składzie meczowym był tylko rezerwowym, numerem trzy został Artur Grela, któremu przyszło zmierzyć się z Diogo Carvalho. W porównaniu z zaciętym meczem Redzimski-Geraldo, to spotkanie przez cztery sety jeszcze więcej emocji – wynik przez długi czas był „na styku”. W pierwszym secie na przewagi 13:11 wygrał Portugalczyk, w drugim zwycięstwem do 9 Grela wyrównał stan spotkania, a po przegranej do 7 wrócił w czwartym secie – najdłuższym, zakończonym wynikiem 14:12 dla Polaka. Niestety, rozstrzygająca potyczka była już jednostronna i Carvalho wygrywając do 3 wyprowadził portugalską drużynę na ponowne prowadzenie w całym meczu.
W czwartym starciu do stołu powrócili ci, którzy pierwsze swoje mecze przegrali – Samuel Kulczycki i Marcos Freitas. Po dwóch setach wygranych przez numer 34. światowego rankingu do 8 i 6 publiczność zgromadzona w Hali POSiR-AWF zamilkła, jednak Kulczycki przywrócił jej wiarę najpierw wygrywając trzeciego seta do 5, a w czwartym ucieleśnił slogan „gramy do końca”, broniąc trzy piłki meczowe i ze stanu 7:10 zwyciężając 12:10. W decydującej partii znów Kulczycki obronił meczbola przy stanie 6:10 i kibice po cichu zaczęli liczyć na powtórkę sprzed kilkunastu minut. Niestety, w kolejnej akcji Freitas zakończył mecz.
Kolejne spotkanie Biało-Czerwonych czeka już w najbliższy czwartek – w Gdańsku, na obiektach Centrum Szkolenia PZTS im. Andrzeja Grubby Polacy podejmować będą Duńczyków.
(korespondencja z Poznania, fot. własne)