Tylko trzech ludzi w historii zdobywało mistrzostwo świata jako piłkarz i selekcjoner. Są to: Mario Zagallo (1958, 1962 – piłkarz, 1970 – selekcjoner) i Franz Beckenbauer (1974 – piłkarz, 1990 – selekcjoner), którzy dokonali tego odpowiednio z Brazylijczykami i Niemcami oraz Didier Deschamps, który dołączył do tego grona w niedzielę po wygraniu mundialu z Francją.
Kiedy kapitan złotej drużyny z 1998 roku obejmował stery po swoim reprezentacyjnym koledze Laurencie Blancu, chyba niewielu spodziewało się, że utrzyma on posadę tak długo. W lipcu minęło bowiem sześć lat, kiedy zaczął przygodę z kadrą narodową w roli zupełnie innej, niż było to choćby podczas rzeczonego mundialu odbywającego się nad Sekwaną.
Były piłkarz m.in. Marsylii i Juventusu od razu został rzucony na głęboką wodę, jego pierwszym celem do realizacji w nowej pracy, był bowiem awans na mundial w Brazylii. Pierwszym spotkaniem kwalifikacji do tego turnieju był wyjazdowy mecz z Finlandią. Debiut na ławce Les Bleus można było zaliczyć do udanych, gdyż po golu Abou Diaby’ego wygrali oni w Helsinkach 1:0 (1:0).
Od tego czasu Deschamps poprowadził reprezentację w 82 kolejnych spotkaniach. Francuzi odnieśli w nich 52 zwycięstwa, ponieśli 15 porażek i 15 razy remisowali. Liczba 83 meczów daje 49-latkowi miano najdłużej pracującego oficjalnego menedżera w historii francuskiej piłki! Tylko niejaki Gaston Barreau (w latach 1919 – 1945) prowadził ekipę w większej ilości starć, bagatela 124! Szkopuł w tym, że traktowany jest on jako trener nieoficjalny i do rankingu, któremu przewodzi aktualny selekcjoner dwukrotnych mistrzów świata, klasyfikowany nie jest.
Wedle opinii publicznej po tym, jak z Realem Madryt pożegnał się Zinedine Zidane, licznik Deschampsa miał się po tym mundialu zatrzymać. Teraz, po zdobyciu mistrzostwa, chyba nikt nie wyobraża sobie i nie życzy jakichkolwiek roszad na ławce Les Bleus.
Bez względu na rankingi i statystyczne zagwostki czy wpadki – jak na przykład ta, kiedy chciał on powołać do kadry Kalidou Koulibaly’ego, reprezentanta Senegalu – wkład Deschampsa w rozwój i przemianę, jaką przeszła kadra Trójkolorowych zwłaszcza w niepoliczalnych aspektach jest ogromny.
Zwróćmy uwagę choćby na styl gry. Stawianie na kontry, piłki na szybkich graczy z przodu (np. Mbappe w Rosji) oraz skrzętne wykorzystywanie nadarzających się okazji, kiedy to rywal jest zapraszany do prowadzenia gry. To uwidoczniło się najbardziej w ostatnich miesiącach pracy 103-krotnego reprezentanta kraju. Nie bez kozery wielu ekspertów mówiąc o takiej wizji gry Deschampsa, nadało Le Blues miano tzw. drużyny turniejowej przenosząc je ze słynących z tego przydomku Niemców.
Należy jednak zauważyć, iż niektórym taka Francja się nie podoba. Jednym z przykładów jest Hatem Ben Arfa, były piłkarz PSG. Na łamach magazynu „France Football” napisał, że gdyby był Deschampsem… podałby się do dymisji. „Oczywiście cieszę się ze złota, ale nie można tłumaczyć wszystkiego zdobyciem drugiego mistrzostwa świata! Nie oszukujmy się. Styl naszej drużyny był niesamowicie cyniczny i po prostu brzydki.”
Po tych słowach piłkarza, który swoją drogą w kadrze ostatni raz grał dwa lata temu (broń Boże nie zamierzam wbijać szpili autorowi wypowiedzi), kolejny raz potwierdzają się słowa przysłowia, że jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził.
“Deschamps debe renunciar. El estilo de juego de Francia es bastante feo y ultra pobre. Sí, soy un aguafiestas pero habría que pensar a futuro. Con este estilo difícil ganar algo más”: Ben Arfa.
Creen que Francia ???????? juega feo?? ????⚽ pic.twitter.com/2lRE5oENf3
— Caro Morán (@Carolina_Moran) 18 lipca 2018
Wracając do jak to nazwałem, niepoliczalnych zmian, kolejną na pewno jest odmłodzenie kadry. Tu rękę oczywiście wyciągnął niesamowicie rozbudowany francuski system szkolenia i wrodzony talent wielu młodych piłkarzy. Nie należy jednak pomijać faktu, że trzeba mieć naprawdę sporą cywilną odwagę, by w zasadzie lekką ręką na mundialu wystawiać jedenastkę o średniej wieku 25,7 lat. Co ciekawe średnia mogłaby być jeszcze niższa. Gdyby Deschamps konsekwentnie stawiał na skład z inauguracyjnego meczu z Australią, wtedy średnia wynosiłaby 21,8 lat!
Jeszcze jedną kluczową decyzją, jaką podjął w czasie swej kadencji Deschamps było odsunięcie od reprezentacji Karima Benzemy. Bez względu na to, jak opinia publiczna postrzega słynną aferę taśmową i jego konflikt z Mathieu Valbueną, był to radykalny krok selekcjonera. Może ten fakty nie dziwiłby, gdyby Benzema był w momencie owego odsunięcia w formie z sezonu 2017/18 (a szczególnie jego pierwszej części), lecz wtedy postrzegano go być może za najlepszego francuskiego piłkarza.
Warto dodać, że mimo iż w kadrze nie gra od trzech lat, czyli ominęły go m.in. dwa wielkie turnieje (Euro 2016 i ostatni mundial), to i tak znajduje się w najlepszej dziesiątce strzelców w historii i wśród wciąż aktywnych piłkarzy ulega tylko Olivierowi Giroud, któremu też swoją drogą kiedyś parę słów będzie trzeba poświęcić. Choćby z uwagi na jego mizerny nie oszukujmy się wkład w złoto pod wodzą Deschampsa.
Złoto, które zostało przyjęte tak euforycznie przez Francję, że selekcjoner, któremu poświęcone jest tych kilkaset słów powyżej zyskał, przynajmniej chwilowo, własną stację metra! Od poniedziałku paryska Champs-Elysées (Pola Elizejskie), słynna prawie dwukilometrowa aleja, na której gromadziły się setki tysięcy kibiców by oglądać mecze mundialu, a konkretnie stacja przy niej, nosi nazwę Deschamps-Elyées. Niech ta frankofońska gra słów będzie najlepszym podsumowaniem jak szanowany był 20 lat temu z kolegami i jak jest do teraz ze swoimi podopiecznymi Didier Deschamps!
Mateusz Orłowski