Ona jest nie do zatrzymania – Iga Świątek zwyciężczynią turnieju w Rzymie

Iga Świątek w niedzielę zapisała kolejną kartę w historii swoich wielkich dokonań – Raszynianka pokonała Ons Jabeur w finale turnieju rangi WTA 1000 w Rzymie, obroniła tytuł wywalczony przed rokiem na kortach w stolicy Włoch oraz umocniła się na pozycji liderki rankingu.

Niedzielną rywalką Igi była Ons Jabeur. Tunezyjka miała przed sobą bardzo trudne zadanie – Polka w finałach do tej pory spisywała się rewelacyjnie, niejednokrotnie gromiąc rywalki i ośmieszając je na największych tenisowych scenach. Nasza rodaczka rozpoczęła mecz od wygrania własnego gema serwisowego, po czym przełamała oponentkę. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego powiększyła swoją przewagę w ostatnim gemie pierwszego seta, wygrywając go ostatecznie 6:2. Druga partia była bardziej zacięta niż poprzednia, choć jej początek na to nie wskazywał – Świątek szybko odskoczyła na 4:0. Następnie do głosu doszła Tunezyjka, która odrobiła jedno przełamanie i zaczęła grać jak równa z równą ze swoją przeciwniczką. Oglądaliśmy świetny tenis z obu stron, lecz starania siódmej tenisistki rankingu nie zdały się na wiele – Iga przetrzymała okres lepszej gry Jabeur, po czym zamknęła drugiego seta (6:2) i cały mecz.

Powiedzieć, że Iga jest wielka, to nic nie powiedzieć. Brakuje epitetów na określanie gry Polki, której tenis jest niezwykle zjawiskowy, efektywny, ale przy tym również efektowny. Różnicę pomiędzy naszą rodaczką a resztą stawki wspaniale obrazują liczby – w niedzielę Świątek wygrała swój 28. mecz z rzędu oraz zdobyła czwarte zwycięstwo w turnieju rangi WTA 1000 w tym roku, broniąc tym samym tytułu sprzed dwunastu miesięcy. Wszystkie rywalki drżą przed Polką, która nie bierze jeńców i pewnie kroczy przez kolejne punkty, gemy, sety i mecze. Na horyzoncie widnieje zaczynający się już za tydzień Roland Garros – nie oszukujmy się, Iga jest główną faworytką paryskiego turnieju. I nie jest to dmuchanie balonika, a jak najbardziej obiektywne spojrzenie na sytuację w kobiecym tourze. Cytując słynne przysłowie, dla Igi Świątek „sky is the limit” – przez dotychczasowy sezon na mączce nikt nie był w stanie jej powstrzymać i mocno wierzymy w to, że w stolicy Francji będzie podobnie.

Jarosław Truchan

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze