Jeremy Sochan podsumował ostatnie tygodnie w NBA w formie „kartki z pamiętnika”

Jeremy Sochan podsumował ostatnie tygodnie w NBA w formie „kartki z pamiętnika”. Tym razem Polak dzieli się refleksjami na temat jego pierwszego sezonu w NBA, mówi o niesamowitym turnieju koszykówki uniwersyteckiej March Madness, a także o wrażeniach ze specjalnej polskiej nocy w Waszyngtonie. 

Pierwszy sezon w NBA

Zostało tylko kilka meczów? To niesamowite – jak szybko minął ten sezon. Ja cały czas pamiętam te nerwy z nocy draftu, a tu zaraz koniec mojego pierwszego sezonu w NBA… Wow!

Myślę o tym, że samo bycie w tej lidze, w tym środowisku, jest wyjątkowe – tu każdy jest elitarny. To taki ekskluzywny klub 450 koszykarzy i każdy jest wyjątkowy, każdy jest niesamowity. Dla mnie – doświadczam tego każdego dnia, na boisku i poza nim, z moją drużyną, z moimi trenerami… z trenerem Popovichem…

Jestem przekonany, że mój rozwój, moje postępy są też właśnie dzięki temu, że jestem właśnie tutaj. Czuję jak bardzo rozwijam się jako koszykarz ale także młody człowiek, i to środowisko bardzo mi w tym pomaga.

Zdaję sobie sprawę z tego, jak niesamowite jest to, że doświadczam tego każdego dnia.

Jestem też dumny z tego jak rozwinął się mój zespół w trakcie sezonu. Oczywiście jesteśmy bardzo młodym zespołem i wydaje mi się, że wszyscy wiedzą, że jeszcze nie jesteśmy gotowi na walkę w playoffs… ale od początku sezonu jesteśmy bardzo skupieni na rozwoju, na procesie osiągnięcia – i utrzymania – wysokiego poziomu gry, jesteśmy skupieni na tych małych rzeczach, detalach, które pozwalają wygrywać mecze, które budują kulturę mistrzowskich zespołów.

Bycie częścią rodziny Spurs tu w San Antonio bardzo pomaga – ta organizacja ma długą historię zwycięstw, ale też świetną kulturę i zespoły grające we właściwy sposób… Ja czuję to każdego dnia.

Niedawno miałem możliwość dłuższej rozmowy z Tony Parkerem, trenowałem też z Timem Duncanem, Manu Ginobili jest często z nami na treningach… To są legendy, i to, że są wokół nas pokazuje jak Spurs pracują i pomaga nam rozwijać się jako młodym ludziom i koszykarzom.

Kiedy spotkałem się z Tony Parkerem odwiedziłem jego dom i zobaczyłem jak żyje – i wszystkie jego trofea i nagrody… wyszedłem jeszcze bardziej głodny i zmotywowany by dopisać kolejne sukcesy do historii San Antonio Spurs. To kultura niesamowitych zespołów, zwycięstw i mistrzostw, i my staramy się dalej tą kulturę budować.

Kiedy wchodzę na naszą halę widzę 5 mistrzowskich banerów, wiszących wysoko, oświetlonych. Czasami, gdy jest ciemno, widzisz tylko te mistrzowskie banery… Od dziecka marzysz by być w tym miejscu. Teraz tu jestem i też chcę wygrywać!

Wspomnienia z uniwersyteckiego turnieju March Madness

Tegoroczny turniej March Madness jest szalony – tyle niespodzianek i ciekawych zespołów zaszło bardzo daleko… aż do finałowej czwórki (Final Four).

Dla mnie oglądanie tego turnieju jest niesamowite, tym bardziej, że jeszcze rok temu tam grałem. Niestety nie zaszliśmy zbyt daleko odpadając w drugiej rundzie, ale wspomnienia z tych dwóch meczów są bardzo pozytywne.

Format turnieju powoduje, że każdy mecz jest bardzo zacięty – musisz grać na 110%, a jeśli to nie jest twój dzień, to odpadasz i jedziesz do domu. Te mecze w marcu naprawdę wiele znaczą – chcesz wygrać, chcesz zajść jak najdalej z zespołem, z którym pracowałeś od zeszłego lata.

Chcesz wygrać dla zespołu, ale chcesz też pokazać, że jesteś gotowy na następny krok i granie na jeszcze wyższym poziomie. Marzec to niesamowity miesiąc dla kibiców i zawodników koszykówki uniwersyteckiej.

W tym roku moja uczelnia Baylor miala bardzo utalentowany zespół, zwłaszcza na obwodzie – mieli świetnych chłopaków którzy naprawdę potrafią grać… Myślę, że mieli szansę na mistrzostwo, ale tak jak rok temu nie wszystko się ułożyło i przez to odpadli.

W tym roku Baylor wylosowali Creighton w drugiej rundzie i w szatni Spurs wiedzieli, że to moja szkoła przeciwko byłej szkole Douga McDermotta – więc wszyscy zaczęli gadać i nas nakręcać, nawet trener Brown i Popovich!

Niestety Baylor przegrali, czasami tak po prostu jest…

Ja kibicowałem także trenerowi Jerome Tang, który jeszcze w zeszłym roku był ze mną w Baylor, a w tym poprowadził Kansas State aż do ostatniej ósemki (Elite Eight)! Rozmawiałem z moimi byłymi kolegami z drużyny i wszyscy wiedzieliśmy, że trener Tang zajdzie daleko, bo ma niesamowite serce i potrafi naprawdę zmienić zespół. No i tak właśnie poprowadził Kansas State!

Sam wiem jak on pracuje – wiedziałem, na co go stać i że zrobi swoje!

Oczywiście najbardziej kibicowałam Baylor, ale mecze Kansas State też mnie stresowały… Naprawdę chciałem, żeby wygrał w tym roku (po odpadnięciu Baylor), i mam nadzieję, że w przyszłym roku znowu zajdzie daleko bo na to zapracował.

Polska Noc w Waszyngtonie

Kiedy dowiedziałem się, że Wizards organizują polską noc wiedziałem, że będzie dużo Polaków na meczu… ale nie spodziewałem się, że aż tylu do momentu gdy zobaczyłem wszystkich po meczu!

To była naprawdę pozytywna noc – udało mi się porozmawiać z polskimi mediami przed meczem, a atmosfera i energia po meczu były niesamowite!

Naprawdę doceniam to, że mogę grać nie tylko dla siebie i dla rodziny, ale również dla tych wszystkich kibiców w Polsce, czy w Wielkiej Brytanii – móc zainspirować młodych ludzi, by cieszyli się koszykówką i po prostu byli sobą!

Polska Noc to naprawdę coś niesamowitego i cieszę się, że mogłem to zrobić z Marcinem Gortatem, który jest legendą w Polsce.

Jestem świadomy tego kim jestem i skąd pochodzę. Gdziekolwiek jestem, staram się znaleźć część mojej kultury, mam stały kontakt z rodziną i przyjaciółmi z domu, i wszędzie staram się reprezentować ich i siebie z dumą i szacunkiem.

Teraz kończę mój pierwszy sezon w NBA, ale czuję, że jeszcze trochę tu będę… I cieszy mnie to, że dzięki temu będę mógł przyczynić się do rozwoju koszykówki w Europie, a także na swój sposób czerpać i wzbogacać tą kulturę.

Mam świadomość, że w NBA było i jest niewielu zawodników z Polski, Anglii czy innych europejskich krajów gdzie koszykówka nie jest tak bardzo popularna…A ja mogę pokazać, że pomimo tego można dużo osiągnąć i spełniać swoje marzenia.

Mam też nadzieję, że wraz z rozwojem mojej kariery będę mógł robić coraz więcej by pomagać i rozwijać koszykówkę w miejscach, w których dorastałem i grałem.


źródło: info.pras. Jeremy Sochan – biuro prasowe

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze