105. edycja kolarskiego Giro d’Italia nieuchronnie zmierza ku końcowi. W piątek odbył się 19. Etap, który prowadził po włoskich, a także i słoweńskich wzniesieniach. Najlepszy okazał się Holender Koen Bouwman.
Tego dnia kolarze mieli do pokonania 178 kilometrów. Etap prowadził z Marano Lagunare do Santuario di Castelmonte. W trakcie ścigania zawodnicy na około 40 kilometrów opuszczali Italię i wjeżdżali na teren Słowenii, gdzie znajdował się jedyny na trasie podjazd pierwszej kategorii. Profil od początku dawał szansę uciekinierom.
Nic więc dziwnego, że w odjeździe dnia znaleźli się rasowi górale. W dwunastoosobowej grupie znaleźli się min. Koen Bouwman, Attila Valter, Mauro Schmid, czy Magnus Cort Nielsen. Uciekinierzy wypracowali sobie ogromną przewagę nad peletonem, która w szczytowym momencie wyniosła ponad dziewięć minut. Po najtrudniejszym podjeździe dnia, czyli szczycie Kolovrat, na czele wyścigu pozostała tylko najlepsza piątka: Valter, Vendrame, Schmid, Tonelli oraz Bouwman. Na ostatniej wspinaczce dnia, jak przystało na drogę do sanktuarium, wśród uciekinierów obserwowaliśmy prawdziwą pielgrzymkę. Podczas siedmiu kilometrów prowadzących pod górkę, żaden z kolarzy nie zdecydował się na poważniejszy atak. Odcinek pokonywany był więc bardzo mozolnie – mogło się wydawać, że jeżeli prowadząca piątka jeszcze bardziej zwolni, to zaczną się cofać.
Owa pielgrzymka zakończyła się na ostatnim kilometrze, gdy doszło do decydującej walki o etapowe zwycięstwo. Na finiszu najlepiej spisał się Holender z Jumbo-Visma, który odniósł swoje drugie etapowe zwycięstwo na tegorocznym Giro. Piątkowy triumfator zapewnił sobie także końcowy triumf w klasyfikacji górskiej.
W głównej grupie przez cały etap nie oglądaliśmy zdecydowanych ataków faworytów. Dochodziło do naturalnej selekcji, w wyniku której na metę dziewiętnastego odcinka wraz z Richardem Carapazem wjechali tylko Jai Hindley i Mikel Landa, czyli całe podium wyścigu -na czele utrzymał się więc status quo. Sytuacja może zmienić się już w sobotę, gdy kolarze będą pokonywać ostatnie góry podczas tegorocznej edycji wyścigu dookoła Włoch.
Jarosław Truchan