Giro d’Italia: Ackermann najlepszy w sprinterskim pojedynku. Kolejny faworyt poza wyścigiem

W środę odbył się jedenasty etap tegorocznego wyścigu Giro d’Italia. Na ulicach Trotony po finiszu z peletonu triumfował Pascal Ackermann. Wiadomością dnia było jednak wycofanie się z wyścigu kolejnego z pretendentów do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej, Tao Geoghegana Harta.

Tego dnia kolarze mieli do pokonania najdłuższy etap podczas rywalizacji na szosach Włoch. Trasa liczyła aż 219 kilometrów, lecz trudno było ją nazwać wymagającą. Na kolarzy czekały łącznie trzy górskie premie (dwie trzeciej oraz jedna czwartej kategorii) ulokowane we wczesnej fazie etapu, co fanom kolarstwa nakazywało spodziewać się pojedynku sprinterskiego o zwycięstwo.

Zawiązanie się odjazdu dnia nie trwało zbyt długo. Jako pierwszy pozwolenie od głównej grupy na ucieczkę uzyskał Laurenz Rex. Po chwili do Belga dołączyli również Thomas Champion, Diego Pablo Sevilla, Filippo Magli, Aleksander Konyczew oraz Veljko Stojnić. W szczytowym momencie harcownicy uzyskali nieco ponad 4 minuty przewagi nad peletonem, który od tamtego momentu zaczął skracać dystans.

Różnica pomiędzy grupkami zmalała o połowę gdy kolarze pokonywali drugie ze wzniesień, Colla di Boasi. Wtedy doszło do najważniejszych, aczkolwiek równocześnie najprzykrzejszych wydarzeń podczas środowej rywalizacji. Prawdziwe żniwo zbierał bowiem zjazd ze szczytu, który zawodnicy pokonywali po mokrym asfalcie. Mokra szosa nie oszczędziła min. lidera wyścigu, Gerainta Thomasa – Brytyjczyk wrócił jednak szybko na rower i mógł kontynuować jazdę. Los nie oszczędził jednak członków ekipy kolarza jadącego w różowej koszulce. Długo nieruchomo na drodze leżeli Tao Geoghen Hart oraz Paweł Siwakow. Po chwili mogliśmy zobaczyć jak zwycięzca Giro d’Italia sprzed trzech lat jest zanoszony do karetki, co oznaczało, że nie zobaczymy go więcej na włoskim wyścigu. Siwakow kontynuował jazdę, lecz na metę przyjechał prawie 10 minut za peletonem i nie wiadomo, czy doznane obrażenia umożliwią mu dalsze ściganie. Niezwykle groźny upadek zaliczył również Oscar Rodriguez. Kolarz Movistaru uderzył w znak drogowy, otaczający drogę murek, po czym zatrzymał się na jednym z domów.

Po przykrych wydarzeniach na zjeździe trzeba było, mimo wszystko, skupić się na dalszym ściganiu. Na 35 kilometrów przed metą przewaga zmniejszonej ucieczki wynosiła zaledwie 40 sekund. W odjeździe pozostali wtedy tylko Rex, Stojnić oraz Champion. Ich szanse na dojechanie do mety przed peletonem były jednak iluzoryczne. Najdłużej przed główną grupą utrzymał się Belg –Rex dał się dogonić dopiero na około 5 kilometrów przed metą.

Ostatnie metry upłynęły pod znakiem rywalizacji sprinterów. Zażartą walkę o zwycięstwo stoczyli Pascal Ackerman oraz idący zza jego pleców niczym pocisk Jonathan Milan. Rozpędzony Włoch nie dał jednak rady dogonić Niemca i to kolarz UAE Team Emirates mógł cieszyć się z wygranej.  

 

 

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze