Ostatnie dni stały pod znakiem zapytania kto znajdzie się bliżej Final Four w zmaganiach piłkarzy ręcznych. Najlepsze osiem zespołów wciąż liczy się w walce o najwyższe cele. Po pierwszych ćwierćfinałach sprawa nie jest aż tak jednoznaczna. Wszystko rozstrzygnie się w meczach rewanżowych, a my zapraszamy do podsumowania pierwszych pojedynków.
THW Kiel 31:29 PSG
Pierwsze minuty należały do zespołu z Francji. PSG szybkimi atakami zbudowało prowadzenie, mając czterobramkowe prowadzenie, a THW zmagało się z problemami. Gracze naszego zachodniegu sąsiada w tym fragmencie meczu nie mieli praktycznie nic do powiedzenia. Na szczęście przy duszy podtrzymywał ich Harald Reinkind. To dzięki Norwegowi gospodarze trzymali poziom i nie pozwalali na znaczne powiększenie przewagi. Jeszcze przed przerwą pojedynek wyrównał się. Zespołowi THW Kiel udało się strzelić bramkę kontaktową, a na przerwę zawodnicy schodzili z wynikiem 15:14 dla PSG.
Po przerwie przełom nadszedł w 49 minucie. THW Kiel wyszło na pierwsze prowadzenie w meczu. Co ciekawe, już tej przewagi nie oddali i wygrali pierwsze spotkanie. Z perspektywy przebiegu spotkania to dobry wynik dla niemieckiej drużyna. Rewanż w Paryżu zapowiada się pasjonująco i trudno wskazać faworyta do awansu do Final Four. Kamil Syprzak zakończył mecz z dwoma trafieniami na koncie.
Mieszkow Brześć 29:33 FC Barcelona
Barcelona już przed spotkaniem była niekwestionowanym faworytem. W meczu szybko objęli prowadzenie, a później poszli za ciosem. Po kilku minutach mieliśmy wynik 1:5. Wszystko zapowiadało nam pogrom w wykonaniu klubu z Katalonii. W pewnej chwili mieliśmy nawet sześć trafień różnicy. Od tego momentu do gry wrócili gospodarze. Gracze Mieszkowa wyrównali stan gry na 15:15, a do końca pierwszej połowy Barcelona prowadziła tylko jedną bramką.
Druga połowa była bardzo wyrównana. Na samym początku Barcelona zdobyła dwie bramki, a później obydwie ekipy rzucały naprzemiennie. Gra bramka za bramkę przyniosła wiele emocji i intensywności z obu stron. Końcówka należała jednak do Mistrzów Hiszpani, którzy wyszli na czterobramkowe prowadzenie. Dzięki temu będą mieli bardziej komfortową sytuację w rewanżu.
HBC Nantes 32:28 Telekom Veszprem
Jednym z czwartkowych pojedynków było starcie pogromców Łomża Vive Kielce – HBC Nantes. Spotkanie rozpoczęło się jednak zgodnie z planem gości. Wyszli oni na prowadzenie. Po dłuższej ofensywie i bardzo dobrej grze rywali, o czas poprosił trener gospodarzy. Ta przerwa na pewno pomogła zawodnikom i wrócili oni do gry. W efekcie gospodarze najpierw doprowadzili do remisu 10:10, a później zaczęli przeważać nad słabym w tym czasie Veszprem. Do przerwy Nantes schodziło z bardzo dobrym wynikiem, bo 16:12.
Druga część spotkania była odziana w dalszą dominację Nantes. W okolicach 45 minuty gracze z Francji prowadzili różnicą siedmiu trafień. Veszprem, mimo późniejszej pogoni, nie zdołało odrobić już całości strat. Bardzo szybkie akcje rozgrywających Nantes sprawiały problemy Veszprem. Gracze z Węgier mogą wciąż liczyć na awans, jednak droga może być bardzo ciężka. Zwycięstwo HBC Nantes powoduje, że nawet atut własnego boiska może nie pomóc.
Aalborg 26:21 SG Flensburg-Handewitt
Gospodarze od samego początku meczu postawili trudne warunki. Po trzech bramkach z rzędu wyszli na prowadzenie 3:0. Przyjezdni musieli zacząć gonić wynik, ale gracze z Danii nie dawali za wygraną. Pierwsza część spotkania była bardzo zacięta, wręcz brutalna. Po trzydziestu minutach rywalizacji gospodarze prowadzili 13:10.
Po zmianie stron goście błyskawicznie odrabiali straty i gonili wynik. W 40 minucie po rzucie karnym Hampus Wanne doprowadził do remisu 14:14. Nie trwało to jednak długo. Goście znów zanotowali słabszy fragment gry. Kilka minut przed ostatnim gwizdkiem Aalborg Handball prowadził 24:20. Po obu stronach parkietu w drugiej połowie dobrze prezentowali się bramkarze. SG Flensburg próbował zniwelować różnicę bramkową, ale skoncentrowani gospodarze do samego końca utrzymali wyprcowaną przewgę. Zespół z Danii w pierwszym ćwierćfinałowym spotkaniu wygrał 26:21 i jest bliżej półfinałów Champions League.
Autor: Mikołaj Szczygieł