Degradacja opon i porażająca gorączka – słowa do zapamiętania przed dzisiejszym GP Hiszpanii na torze Circuit de Barcelona-Catalunya. Okrzyknięte niezbyt dobrą sławą wyścigi w stolicy Katalonii stają przed szansą wyrwania się z tej tendencji. Czy jest coś poza szachami strategicznymi, co może uczynić ten wyścig interesującym?
Nikogo nie dziwi fakt, że w pierwszym rzędzie na starcie zobaczymy ponownie dobrze nam znane już bolidy z numerami 1 i 16. Charles Leclerc po dość sensacyjnej końcówce czasówki wygrywa swoje trzynaste pole position w karierze. Jego rywal w walce o mistrzostwo świata nie miał jednak jak odpowiedzieć na jego fantastyczne okrążenie, ponieważ już w pierwszym sektorze w samochodzie Maxa Verstappena doszło do awarii systemu DRS. Widząc tę dwójkę obok siebie, możemy spodziewać się ostrej walki o to, kto zdobędzie prowadzenie po pierwszym okrążeniu. Leclerc w zapasie ma komplet miękkich opon, których zapewne użyje, by odjechać Holendrowi. Trzeci trening pokazał, że Red Bull o tempo wyścigowe raczej nie musi się bać. Ich długie przejazdy wyglądały zdecydowanie najlepiej spośród całej stawki.
Palona guma
Wszystko zależeć będzie od bardzo głośnego w tym tygodniu tematu degradacji ogumienia. Tor w Montmelo z góry uznaje się za taki, który nie wybacza i bardzo szybko zużywa założone mieszanki. Tegoroczna pogoda jedynie podbija ten efekt. We wczorajszych kwalifikacjach odnotowano temperaturę powietrza rzędu 34 stopni Celcjusza. Dzisiaj także prognozy wskazują na ponad 30-stopniowy ukrop. Wyższa temperatura z pewnością nie pomoże w optymalizacji zużycia opon. Pirelli przewiduje, że zespoły zdecydują się raczej na dwa pitstopy, chociaż nie wykluczają też trzykrotnego zjazdu do alei serwisowej. Stąd tak ważna będzie kwestia właściwej strategii. W kontekście walki o dzisiejsze zwycięstwo warto pamiętać, że w ostatnich wyścigach to ekipa z Maranello miała większe problemy w tym aspekcie. Tutaj rzucić można przykładem przegranego przez Leclerca sprintu na torze Imola, kiedy to pod koniec wyścigu drastycznie spadło jego tempo, a Verstappen z łatwością wyprzedził Monakijczyka walczącego ze swoimi oponami.
Optymizmem nie napawają słowa Carlosa Sainza, który odniósł się do możliwości wyprzedzania w niedzielnej rywalizacji.
„Podążanie za innymi bolidami było bardzo trudne przez te ostatnie kilka dni. Myślę, że to przez gorączkę, a najbardziej cierpią na tym opony. Każde okrążenie pokonane za innym samochodem, to okrążenie skutkujące przegrzaniem mieszanki i zmniejszeniem przyczepności”. – mówił Hiszpan.
Jeśli to, co mówi Sainz, ale też kilku innych kierowców okaże się prawdą, może być ciężko o ekscytujący wyścig tego popołudnia. O trudności nadrabiania strat wypowiedział się też Fernando Alonso po nieudanych kwalifikacjach.
„Nie jesteś w stanie wiele wskórać. To Barcelona, niewiele wyprzedzania, duże problemy z degradacją opon, kiedy jedzie się za drugim bolidem. Zobaczymy”. – tak swoje szanse ocenił ulubieniec trybun.
Alonso bardzo mocno liczy na łut szczęścia i możliwość przebicia się do czołowej dziesiątki, ale jest świadomy, że bez wyjazdu samochodu bezpieczeństwa na tor, we właściwym momencie, są na to nikłe szanse.
Powrót do blasku reflektorów?
O punkty, raczej nie muszą martwić się w garażu Mercedesa. Ich kierowcy gładko przebrnęli przez wczorajsze kwalifikacje i są zadowoleni z poprawy osiągów bolidu. George Russell, startujący dziś z czwartego pola, był przekonany, że maszynę stać było nawet na prześcignięcie trzeciego Carlosa Sainza. Wyścig niejako zweryfikuje na ile Hamilton i Russell zbliżyli się do czołówki i czy będą w stanie powalczyć o podium, jeśli przyjdzie na to okazja. Wydaje się, że topowa ekipa ostatnich lat w końcu odbiła się od dołka, który złapała z początkiem obecnego sezonu. Jeśli dołączą do Red Bulla i Ferrari w dalszej części roku, tym lepiej dla rywalizacji i wszystkich nas zgromadzonych przed ekranami preferowanych odbiorników.
GP Hiszpanii jest na razie swoistym znakiem zapytania. Próbując przewidzieć wyniki, warto raczej skłaniać się ku kolejności, jaką widzimy w klasyfikacjach generalnych. Nie powinno tu dojść do większych roszad. Oczywiście wszystko może się zmienić, jeśli na tor wywołany zostanie safety car. O spowodowanie takiej sytuacji można byłoby podejrzewać, chociażby jeden z bolidów Alpha Tauri, które zmagają się z niezawodnością ich konstrukcji. Wtedy kierowcy dostaną dodatkową szansę na strategiczne ograniem rywali z przodu. Takiego wyścigu sobie życzmy – niebanalnego i nieprzewidywalnego. Startujemy już o 15.
Marta Szajkowska