Czas na przełamanie

Rok 2016. Resovia Rzeszów po raz ostatni staje na podium rozgrywek siatkarskiej Plusligi. Do dziś trwa klątwa, która nie pozwala Rzeszowianom zdobyć medalu w elicie, mimo że w budowę drużyny wkładane są co roku gigantyczne fundusze.  

Sezon 2015/2016 był kolejnym już z rzędu, w którym ekipa z Podkarpacia finiszowała w czołówce rozgrywek. Nie zdołała wprawdzie obronić tytułu Mistrza Polski, ale ligowe srebro i czwarte miejsce w Lidze Mistrzów wciąż stanowią wynik solidny. O złoto na domowym podwórku Resovia zamierzała zawalczyć sezon później, w związku z czym w Rzeszowie zbudowano przyzwoitą drużynę, mającą w założeniu zawalczyć o powrót na tron. To się jednak nie powiodło. Resovia wypadła z najlepszej trójki, a pod koniec sezonu rezygnację z pełnionego stanowiska złożył dotychczasowy trener Andrzej Kowal, który prowadził drużynę nieprzerwanie przez ponad 6 lat. To był jednak dopiero początek okresu długiej i bolesnej posuchy. 

Skoro nie podołały gwiazdy, nadszedł czas, aby postawić na jedność, młodość i monolit. Taka idea przyświecała władzom Resovii w trakcie przygotowań przed sezonem 2017/2018. Jakość zagwarantować miał nowy trener – Włoch Roberto Serniotti. Gdy przyszło co do czego, Resovia okazała się drużyną bezzębną. Serniotti niemoc na boisku przepłacił posadą. Wyzwania prowadzenia “Sovii” podjął się ponownie Andrzej Kowal. Nie zdołał jednak nawiązać do pięknego okresu z przeszłości. Sezon zakończył wraz z drużyną dopiero na szóstym miejscu. Gorzej być nie może? 

Oczywiście że może, ale na najgorsze przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Oczywistym było, że przed pierwszym spotkaniem kampanii 2018/2019 należało zastanowić się nad dalszym kształtem drużyny. Do Rzeszowa ponownie trafili siatkarze, którzy dali się już poznać jako zawodnicy prezentujący wysoki poziom – Damian Schluz, Rafał Buszek, Mateusz Mika, David Smith, czy Luke Perry. Pomogło? Pod wodzą Kowala Resovia przegrała pierwsze cztery spotkania, co definitywnie zakończyło już trzecie podejście urodzonego w Nowej Sarzynie trenera do “Reski”. Jego miejsce zajął Rumun Gheorghe Cretu, choć pod jego wodzą istotnej poprawy gry nie dało się zauważyć – do końca sezonu Resovia przegrała jeszcze dziewięć kolejnych spotkań. 

Czas na sezon kompromitacji i żenady. Sezon, który w pamięci rzeszowskich kibiców zostanie na bardzo długo. Storpedowane przez koronawirusa rozgrywki 2019/2020 siatkarze z Rzeszowa ukończyli na…przedostatniej, trzynastej pozycji, choć ich skład ponownie przynajmniej “na papierze” pozwalał myśleć o czołowych lokatach. Zbigniew Bartman, Marcin Komenda, Nicolas Hoag, Olieg Achrem, Nicolas Marechal – to były nazwiska gotowe walczyć, jak się zdawało, o najwyższe cele. Finalnie drużynę na przestrzeni roku prowadziło aż trzech szkoleniowców – sezon na stanowisku rozpoczął Piotr Gruszka, tymczasowo jego miejsce zajął Wojciech Serafin, a następnie zatrudniono również Emanuele Zaniniego. Końcowy bilans to 7 zwycięstw i uwaga – 17 porażek. 

Tego było już definitywnie za dużo – skład przewrócono do góry nogami, a do Rzeszowa trafili m.in Fabian Drzyzga (ponownie), Karol Butryn, Klemen Cebulj, Robert Taht, Jeffrey Jendryk czy Timo Tammemaa. Pojawiło się również pierwsze światełko w tunelu, bo choć Resovia wciąż nie była w stanie nawiązać do tłustych lat pierwszej połowy drugiej dekady XXI wieku, powróciła do względnej ligowej “czołówki”. W fazie play-off Rzeszowianie nie zdołali jednak zagrać o medale – już w ćwierćfinale okazali się wyraźnie słabsi od Skry Bełchatów. Od pierwszej do ostatniej kolejki drużynę prowadził Alberto Giuliani. 

Przed rokiem podkarpacki gwiazdozbiór jeszcze powiększono. Wymieniono słabiej funkcjonujące ogniwa i śmiało zapowiadano walkę o powrót na szczyt – teoretycznie Resovia wyglądała na drużynę kompletną, taką dla której brak medalu, a wręcz złota będzie klęską. W tym momencie zanikająca jak się zdawało klątwa wkroczyła ponownie. Z końcem 2021 z klubu odszedł Giuliani, a jego miejsce zajął Marcelo Mendez. Argentyńczyk zdołał wraz z podopiecznymi zająć piątą lokatę – zdecydowanie rozczarowującą mając na względzie istniejący potencjał. 

W obecnym sezonie Resovia pod wodzą Giampaolo Medeiego lokuje się stabilnie w samym czubie tabeli. Po dwunastu spotkaniach Rzeszowianie mają na koncie dorobek w wysokości 29 punktów, na który składa się dziesięć triumfów. Wydaje się, że w końcu władze klubu zdołały znaleźć postaci gwarantujące stabilność i wysoki poziom (tu na pierwszy plan wysuwa się nowy nabytek Torey DeFalco). Czy Resovii uda się po siedmiu latach powrócić na podium? Może nawet zdobyć tytuł Mistrza Polski? Dziś zdaje się, iż wszystko idzie w Rzeszowie zgodnie z planem, a kibice wreszcie mogą patrzeć w przyszłość, która rysuje im się w kolorowych, czerwono-białych barwach. Do czasu? 

 

Autor: Mateusz Kurpiewski