Z niezwykłą radością przyjęliśmy fakt, iż po raz pierwszy od Wimbledonu 2013 w czwartej rundzie turnieju wielkoszlemowego znalazło się troje reprezentantów Polski. Niestety nasz entuzjazm opadł po tym jak w niedzielę z imprezą pożegnali się Iga Świątek oraz Hubert Hurkacz.
Jako pierwsza na kort centralny wyszła Iga, która zmierzyła się z mistrzynią Wimbledonu 2022 Eleną Rybakiną. Reprezentantka Kazachstanu była po prostu lepsza – używała swoich największych atutów, czyli mocnego serwisu i świetnych returnów. Świątek nie udało się zmusić rywalki do rozgrywania długich akcji, w których lepiej odnajduje się Polka. Za miast tego większość stanowiły krótkie, parouderzeniowe wymiany będące domeną Rybakiny. Liderce światowego rankingu udało się dwukrotnie przełamać oponentkę w trakcie całego spotkania. Było to jednak za mało, każdy lepszy moment gry Igi spotykał się z odpowiedzią z drugiej strony siatki. Świątek opuszcza Australię przegrywając 4:6,4:6 i odpadając w pierwszej rundzie. Jej najlepszym wynikiem na Antypodach pozostaje więc zeszłoroczny półfinał.
Inną optykę przybieramy patrząc na występ Huberta Hurkacza. Nasz najlepszy tenisista poprawił swoje osiągnięcie sprzed dwunastu miesięcy (choć trzeba przyznać, że ubiegły sezon pod względem wielkoszlemowych występów Huberta był wyjątkowo słaby). Dodatkowo w przypadku porażki Wrocławianina możemy mówić o niedosycie wynikającym z niedzielnego występu – o ile Świątek nie miała argumentów w starciu z Rybakiną, o tyle Hurkacz do końca bił się jak równy z równym z Sebastianem Kordą. Hubert starcie z Amerykaninem rozpoczął wyśmienicie, od szybkiego przełamania i wygrania pierwszego seta. W dwóch kolejnych partiach lepszy okazywał się jednak syn byłego triumfatora tej imprezy. W obliczu świetnej dyspozycji pogromcy Daniiła Miedwiediewa z poprzedniej rundy przebieg czwartego seta mógł wydawać się co najmniej zaskakujący. Hubert wygrał go aż 6:1, nie spotykając się z oporem ze strony swojego kolegi (prywatnie Hurkacza i Kordę łączą przyjacielskie stosunki). To oznaczało tylko jedno – po raz trzeci w przeciągu czterech ostatnich meczów losy spotkania z udziałem Polaka musiała rozstrzygnąć piąta partia. Jako jedyna nie obfitowała w żadne przełamanie, obaj tenisiści skutecznie pilnowali swoich serwisów. To po ponad trzech godzinach gry w całym pojedynku doprowadziło do tzw. supertie-breaka, w którym do wygrania potrzeba 10 punktów. W nim przez większość czasu Hubert znajdował się na pozycji goniącego wynik. To Korda częściej potrafił wygrywać punkty przy serwisie przeciwnika, a co najważniejsze – robił to w najbardziej odpowiednich momentach. Takim był minibreak na 8-7, po którym Hubert nie zdołał już odwrócić losów meczu. Reprezentant Stanów Zjednoczonych wygrał 3:6,6:3,6:2,1:6,7:6(7) i awansował do najlepszej ósemki turnieju.
W ćwierćfinale Korda zmierzy się z Karenem Chaczanowem, który bezproblemowo rozprawił się z Yoshihito Nishioką (uwagę przykuwa fakt, że dwa pierwsze sety tego starcia zakończyły się wynikiem 6:0 dla tenisisty zajmującego wyższą pozycję w rankingu ATP). Sprawcą największej niespodzianki tego dnia w rywalizacji panów był Jirzi Leheczka. Czech wyszedł zwycięsko z meczu, w którym jego rywalem był Kanadyjczyk Felix Auger-Aliassime. Dla reprezentanta naszych południowo-zachodnich sąsiadów jest to naturalnie najlepszy wynik w karierze w turnieju tej rangi. Rywalem Leheczki w spotkaniu ¼ finału będzie zwycięzca absolutnego hitu dnia, do jakiego doszło na Rod Laver Arena. Przy obecności na trybunach legendy australijskiego tenisa, na którego cześć nazwany został kort centralny, Stefanos Tsitsipas z Jannikiem Sinnerem zafundowali nam prawdziwy spektakl. Trwające nieco ponad cztery godziny spotkanie, które zostało rozegrane na dużej intensywności, rozpoczęło się od wygrania dwóch pierwszych partii przez Greka. W kolejnych setach półfinalista tej imprezy sprzed roku musiał jednak uznać wyższość swojego młodszego przeciwnika. Włoch doprowadził do decydującej partii, w której decydujący okazał się szósty gem. To w nim doszło do przełamania na korzyść Tsitsipasa. Reprezentant Grecji, który ma już niemałe doświadczenie w grze na najwyższym szczeblu, nie pozwolił na odebranie sobie tej niezwykle cennej przewagi, dzięki czemu triumfował w piątym secie, a zarazem w całym meczu 6:4,6:4,3,:6,4:6,:6:3.
Niespodzianką w turnieju pań było również odpadnięcie Coco Gauff, która uległa w dwóch setach Jelenie Ostapenko. Tak więc w ćwierćfinale zamiast zapowiadającego się jako hitowe starcia młodej Amerykanki z Igą Świątek, oglądać będziemy mogli pojedynek Rybakina-Ostapenko. W ćwierćfinale zobaczymy jednak przedstawicielkę Stanów Zjednoczonych – będzie nią Jessica Pegula. Trzecia zawodniczka rankingu WTA pokonała w swoim meczu Barborę Krejcikovą. Ostatnia konfrontacja, jaka tego dnia została rozegrana w Melbourne, zakończyła się po 2:00 w nocy czasu australijskiego, czyli 16:00 czasu polskiego. Wpływ na to miał wspomniany mecz Tsitsipas-Sinner, którego czas trwania przytrzymał w szatniach kortu centralnego Victorię Azarenkę i Lin Zhu. 24. rakieta świata mimo problemów w postaci porażki w pierwszy, secie pokonała w nim nierozstawioną Chinkę. Na wzmiankę zasługuje szalony trzeci set, w którym doszło do kosmicznej liczby siedmiu przełamań. Na koniec dnia trafiła się nam prawdziwa przejażdżka kolejką górską.
W poniedziałek zostaną rozegrane pozostałe spotkania czwartej rundy. Bardzo trudne zadanie stoi przed Magdą Linette. Ostatnia reprezentantka Polski, jaka pozostała w turnieju, w swoim meczu zmierzy się z jedną z faworytek do triumfu w całym turnieju, Caroline Garcią. Ich pojedynek rozpocznie się nie przed 2:30 czasu polskiego.