Jeszcze na początku roku zajmował 45 miejsce na świecie i cieszył się statusem ambitnego gracza, gotowego do wyrównanej walki z każdym. Od tego czasu powoli, ale systematycznie dobijał się do czołówki. Ku zdziwieniu wielu zdarzało mu się sprowadzać na ziemię faworyzowanych zawodników z pierwszej 10. Już wtedy wiadomo było, że ma talent i świetne warunku fizyczne. Zbyt wielu tenisistów z takimi predyspozycjami nie zdołało jednak na dłużej zawojować tenisowej sceny, by natychmiast okrzyknąć go wschodzącą gwiazdą. Kilka dni temu udowodnił, że jest gotowy stawiać kolejne kroki w drodze na tenisowy szczyt. Mowa oczywiście o Karenie Khachanovie, zawodniku którego nazwisko po sensacyjnej wygranej w finale Rolex Paris Masters nie schodzi z ust sympatyków tenisa na całym świecie.
W niedzielę 4. listopada rozegrał się jeden z ważniejszych pojedynków w jego karierze. Na wypełnionym po brzegi paryskim korcie, 22-letni Rosjanin stanął do walki z przeciwnikiem z najwyższej światowej półki – Novakiem Djokovicem. Choć Khachanov już samym faktem dotarcia do swojego debiutanckiego finału imprezy rangi Masters 1000 udowodnił naprawdę wiele, do starcia z utytułowanym Serbem podszedł bez kompleksów. O tym, że potrafi wygrywać z najlepszymi przekonał już we wcześniejszych fazach turnieju. Nie brakowało głosów zdziwienia, gdy w starciu o ćwierćfinał wyeliminował z dalszej gry Johna Isnera. Na tym jednak niespodzianki się nie skończyły. Khachanov nie zwolnił tempa i zaskakująco łatwo pokonał rozstawionego z nr 5 Aleksandra Zvereva. Na drodze do finału nie zdołał zatrzymać go także Dominic Thiem. Austriak podobnie, jak jego poprzednik przegrał w dwóch setach.
Gem, set, match – Khachanov
Od samego początku ostatniego w tym roku meczu w Rolex Paris Masters poziom gry obu zawodników był wyśrubowany do granic możliwości. Każdy z tenisistów konsekwentnie realizował swój plan. Przez pierwsze minuty po stronie Djokovica widać było jednak minimalną przewagę doświadczenia. Stan ten nie potrwał długo. Khachanov szybko złapał właściwy rytm, sprawiając przeciwnikowi coraz więcej trudności. W tie-breaku bardzo wyrównanego, pierwszego seta, udało mu się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Drugą odsłonę rozpoczął jeszcze lepiej, wykorzystując z wyrachowaniem pierwsze oznaki nerwowości Serba. Bieg wydarzeń zmierzał do nieuchronnego zakończenia spotkania w dwóch setach. Wielu do ostatniej piłki miało nadzieję, że Djokovic zdoła przedłużyć widowisko, ale stało się inaczej. W Paryżu Khachanov po prostu nie miał sobie równych. Zwyciężył ostatecznie 7-5, 6-4.
Wejście smoka
Jeśli Karen Khachanov szukał okazji do oznajmienia światu, że tenisowa scena powinna zrobić dla niego zdecydowanie więcej przestrzeni, to wybrał jedno z najlepszych możliwych miejsc. Niewiele jest w całym sezonie tak prestiżowych i silnie obsadzonych turniejów, jak Rolex Paris Masters. Bez wątpienia cały ten spektakularnie zwieńczony sportowy rok tenisista może zaliczyć do bardzo udanych. Po dopisania mu należnych triumfatorowi francuskiej imprezy punktów, awansował on na 11, najwyższe w karierze miejsce w rankingu. Przed rozpoczęciem turnieju zajmował w nim 18 pozycję. Tym samym zapisał się w historii jako najniżej rozstawiony zwycięzca turnieju rangi Masters 1000 od czasów legendarnego Ivana Ljubicica.
Nie tak bardzo nieznany
Wnikliwi obserwatorzy mogli już jakiś czas temu zauważyć przebłyski lawinowo rosnących umiejętności młodego Rosjanina. Analizując tegoroczne poczynania Khachanova nie sposób nie dostrzec, że regularnie mierzył się on z cieszącymi się już sporym uznaniem rywalami. Pojedynki te kończyły się dla niego często minimalną przegraną w kluczowych momentach meczu. Jednym z najbardziej znamiennych przykładów takiej tendencji była tegoroczna batalia z Rafaelem Nadalem w wielkoszlemowym US Open. Nieznany jeszcze wtedy szerszym kręgom Khachanov zafundował światowej jedynce ponad 4-godzinny maraton. Ostatecznie to Hiszpan awansował do następnej rundy, ale oczywistym było, że należy uważnej przyjrzeć się poczynaniom jego obiecującego rywala.
Pierwsze szlify
Zanim Khachanov wywalczył puchar Rolex Paris Masters miał przyjemność cieszyć się ze zwycięstwa w turniejach ATP 250. Najpierw triumfował w Marsylii, a już kilka miesięcy później w rodzinnej Moskwie. W ten sposób nie tylko doskonalił niezbędne w grze na najwyższym poziomie umiejętności. Unosząc puchar dla „króla” VTB Kremlin Cup spełnił pierwsze ze swoich wielkich, zawodowych marzeń. W końcu nic nie smakuje tak dobrze, jak triumf w otoczeniu własnych kibiców, rodziny i przyjaciół.
Szczenięce lata
Swoją przygodę z tenisem Karen rozpoczął bardzo wcześnie, bo już w wieku 3 lat. Jak niemal każdy młody zawodnik dorastał wpatrując się w swoich sportowych idoli, których przykłady inspirowały go do ciężkiej pracy. Do grona dwóch najbardziej podziwianych przez niego tenisistów zaliczali się jego rodak – Marat Safin oraz Argentyńczyk – Juan Martin del Potro. Sportowe cele Khachanova ziściły się nadspodziewanie szybko. Już dziś może on stawać do równorzędnej rywalizacji ze swoim idolem. W tym roku spotkał się z Del Potro trzykrotnie. Choć nie udało mu się zwyciężyć ani razu, być może właśnie paryski sukces pozwoli mu w przyszłości przełamać złą passe, by pokonać swojego mistrza.
Świetlana przyszłość
Karen Khachanov wykorzystał walory francuskiej ziemi i pozwolił swojemu talentowi zachwycić kibiców z całego świata. Tenisista ten błyskawicznie zdobył zasłużone uznanie, a ze względu na młody wiek można spodziewać się, że nie raz jeszcze zaskoczy swoją postawą na najpoważniejszych turniejach. Na wyrokowanie odnośnie tego, czy właśnie narodziła się nowa gwiazda rosyjskiego tenisa jest jeszcze odrobinę za wcześnie. Nie ma natomiast wątpliwości co do tego, że zawodnik ten już dziś dysponuje poważnymi argumentami ku temu, by w najbliższym okresie zasilić najlepszą dziesiątkę rankingu ATP.
fot. www.eurosport.co.uk