Wielkie emocje na Wyspach [PODSUMOWANIE KOLEJKI PL]

To była nie-sa-mo-wi-ta kolejka! Kto wie, czy nawet nie najlepsza na tym etapie bieżącego sezonu Premier League? Pogrom 7:0 Liverpoolu na Manchesterze United, wielki powrót Arsenalu z 0:2 na 3:2 podczas potyczki z Brentford, a także przełamanie Chelsea w starciu z Leeds United – tylko niektóre z wielkich wydarzeń, które miały miejsce w ubiegły weekend na Wyspach. Streśćmy je głębiej! Miłej lektury!

Liverpool – Manchester United 7:0

Niech fani „Czerwonych Diabłów” mają to już za sobą. The Reds zniszczyli Red Devils na Anfield. Chociaż jeszcze po pierwszej połowie tego spotkania zupełnie nic nie wskazywało na aż taki rozmiar porażki podopiecznych trenera Erika ten Haga. Po 45 minutach gospodarze z Anfield prowadzili tylko 1:0. Do siatki trafił Cody Gakpo, a piękną asystą popisał się Andy Robertson.

Druga część starcia to już pokaż absolutnej dominacji piłkarzy Jurgena Kloppa. Dublet Salaha, dublet Darwina Nuneza, kolejna bramka Gakpo, a także ostatnie trafienie autorstwa Roberto Firmino – ostatecznie nazbierało się aż 7 goli. Dla jednego ze strzelców było to historyczne spotkanie.

Mohamed Salah stał się w nim najlepszym strzelcem w całej historii występów Liverpoolu na boiskach Premier League. Teraz Egipcjanin jest najlepszym strzelcem „The Reds” w lidze angielskiej, Lidze Mistrzów, a także  historii rywalizacji z Manchesterem United. Do dwóch bramek reprezentant Egiptu dołożył też fenomenalną asystę przy golu Gakpo. W tej sytuacji Lisandro Martinez został wsadzony przez Salaha nie na karuzelę, a na największego rollercoastera w całej Energylandii. Mo już za życia stawia sobie wielki pomnik przed Anfield.

Arsenal – Bournemouth 3:2

Każda najlepsza drużyna powinna mieć w swoich szeregach pewnego Jokera. Zawodnika, który po wejściu z ławki będzie potrafił odmienić losy całego spotkania. W Liverpoolu niedawno kimś takim był Divock Origi. W Arsenalu solidnie na ten tytuł zaczyna pracować Reiss Nelson.

Kanonierzy przegrywali 0:2 po godzinie gry z Bournemouth. W 62. Minucie drogę do bramki odnalazł jednak Thomas Partey. Do upragnionych 3 punktów było jednak wciąż daleko. Wtedy na boisku pojawił się Nelson, który zdobył asystę przy bramce Bena White’a, a także sam wpisał się na listę strzelców w 97. Minucie!

„The Gunners” podczas rywalizacji z „Wisienkami” oddali aż 31 strzałów, z czego 9 było celnych. Do tego mieli aż 81% posiadania piłki. Jednak to dopiero Nelson pomógł im w zamienieniu tego na konkrety. Bez niego nie byłoby najprawdopodobniej utrzymania 5 punktów nad Manchesterem City.

Chelsea – Leeds 1:0

Do meczu z „Pawiami” zespół Grahama Pottera przystępował po serii 6 meczów bez zwycięstwa we wszystkich rozgrywkach. W tym czasie The Blues zdobyli też tylko 1 bramkę. W ubiegły weekend nie zdołali zbyt mocno poprawić tego dorobku, ale w końcu odnieśli triumf.

Zwycięstwo dała bramka Wesleya Fofany. Francuz ogólnie całym swoim występem zasłużył na pochwały. Stołecznej ekipie wciąż jest daleko do ideału (najdalszą drogę do niego ma chyba Kai Havertz, który wciąż zalicza kolejne mizerne minuty w koszulce Londyńczyków), ale na tym etapie każde zwycięstwo i czyste konto jest potrzebne Potterowi do przywrócenia pewności siebie we własne umiejętności.

 

Pozostałe wyniki:

Manchester City – Newcastle United 2:0

Aston Villa – Crystal Palace 1:0

Brighton – West Ham 4:0

Wolverhampton – Tottenham 1:0

Southampton – Leicester 1:0

Nottingham Forest – Everton 2:2

Brentford – Fulham 3:2

 

Autor: Karol Kołdej

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze