Koronawirus w szybki sposób rozstrzygnął nasze rozmyślenia nad tym, kto będzie rywalem Legii w pierwszym etapie zmagań o europejskie puchary. Na początku miał odbyć się mecz na neutralnym terenie w Szwajcarii pomiędzy Linfield FC a Dritą Gnjilane. Niedawno media obiegła informacja o odwołaniu spotkania i walkowerze na korzyść zespołu z Irlandii Północnej, gdyż w ekipie Drity wykryto koronawirusa. Skoro już nie musimy się zastanawiać nad najbliższym przeciwnikiem mistrza Polski, to przyjrzymy mu się nieco bliżej, aby wiedzieć, z kim Legia będzie miała do czynienia.
„Audaces fortuna iuvat”
Szczęście sprzyja odważnym – właśnie ten cytat widnieje na herbie Linfield FC. Mimo tego, iż są ligowym hegemonem w Irlandii Północnej (53 mistrzostwa), to jednak wspomnianego szczęścia w europejskich pucharach ekipie z Belfastu zabrakło. Historia ich gry w Europie nie jest zbyt bogata, co nie znaczy, że wcale jej nie ma. Największy sukces tego klubu przypada na lata 60., a dokładniej chodzi o dotarcie do ćwierćfinału Pucharu Europy Mistrzów Klubowych z 1967 roku. Dopiero na tamtym etapie odpadli oni z bułgarskim CSKA Sofia, przegrywając 3:2 w dwumeczu. Ostatni raz w europejskich rozgrywkach wystąpili 25 lat temu Pucharze UEFA, lecz nie zagościli w tym turnieju na długo, odpadając już w 1/32 z duńskim Odense. „The Blues” próbowali zaistnieć w piłce na starym kontynencie również w sezonie 2019/20, gdzie w play-offach do Ligi Europy przegrali z byłym klubem Jakuba Rzeźniczaka – Qarabagiem Agdam. Trzeba przyznać, że było naprawdę blisko, bo wynik w dwumeczu to 4:4, a przesądziły bramki na wyjeździe azerskiego zespołu.
Z kim przyjaźń, z kim „kosa”?
Jak każdy klub na świecie, również Linfield ma swoje sympatie oraz antypatie w piłkarskim środowisku. Zaczynając od tych, z którymi ekipa z Windsor Park ma na pieńku, należy wspomnieć o Glentoran FC. Mecze pomiędzy tymi zespołami nazywa się „Big two derby” a ich historia sięga XIX wieku, gdyż pierwsze takie spotkanie zostało rozegrane w 1887 roku. Dotychczas obie drużyny spotykały się 465 razy, z czego 227 wygranych przypada Linfield, a 131 meczów zwyciężyli piłkarze Glentoran. Reszta to oczywiście remisy. Oprócz lokalnej walki, gdyż oba te kluby są z Belfastu, tłem do rywalizacji są również różne, dominujące wyznania. Linfield FC uważane jest za klub protestancki. Znaczna większość kibiców jest tego wyznania, ale o nich jeszcze sobie powiemy. Co ciekawe, sam klub w przeszłości kontraktował tak mało katolickich piłkarzy, że musiał mierzyć się z oskarżeniami o niezatrudnianie katolików z premedytacją, choć takowe działania zostały zdementowane i ponoć nie było żadnych oficjalnych zakazów zatrudniania zawodników innego wyznania. Z drugiej strony mamy Glentoran FC, którego społeczność, zarówno kibice, jak i piłkarze, jest w dużej mierze wyznania katolickiego. To sprawia, że „Big Two Derby”, bądź po prostu, derby Belfastu zawsze cieszą się wielkim zainteresowaniem ze strony kibiców w całej Irlandii Północnej. Przechodząc do zaprzyjaźnionego zespołu, raczej nie zdziwi już Was fakt, że Linfield „trzyma” z innym protestanckim klubem na Wyspach – Rangersami. W internecie znajdziecie sporo fanowskich portali łączących kibiców obu tych drużyn. Co więcej, od czasu do czasu odbywają się mecze towarzyskie pomiędzy Linfield a Rangers FC i, mimo iż są to tylko sparingi, to na małą popularność nie można narzekać.
Niesforni kibice
Obiecałem wspomnieć coś o kibicach, więc nadszedł na to czas. Linfield ma wielu oddanych fanów, którzy tłumnie gromadzą się na Windsor Park i kibicują swej drużynie. Niestety w historii futbolu nie byli aniołkami i obecnie muszą zmagać się z ciemną przeszłością związaną z napięciami na tle religijnym. Jak już ustaliliśmy, Linfield FC jest klubem protestanckim. Przez całą swoją historię utworzył wokół siebie społeczność właśnie tego wyznania, szczególnie z okolic Belfastu. O rywalizacji z takimi klubami jak Glentoran już sobie powiedzieliśmy i OK, jest to całkiem normalne, natomiast trzeba wspomnieć o rzeczach, które znacznie wykraczały poza sfery sportowe, a w grę wchodziła przemoc i prześladowanie. Jednym z bardziej znanych takich ekscesów w wykonaniu sympatyków Linfield są zdarzenia z 1948 roku. Właśnie wtedy w trakcie Boxing Day, czyli 26 grudnia na Windsor Park odbywał się towarzyski mecz pomiędzy Linfield FC a Belfastem Celtic. Zespół gości składał się głównie z katolików, co nie spodobało się kibicom „The Blues”. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1, a bramkę dającą remis piłkarze Celticu zdobyli w ostatniej minucie. Fani gospodarzy od razu po końcowym gwizdku wbiegli na murawę i poważnie pobili trzech zawodników rywali. Jednym z nich był napastnik, Jimmy Jones, który w wyniku ataku stracił przytomność i złamał nogę. Jeśli zastanawiacie się co obecnie dzieje się z Belfastem Celtic, to śpieszę z odpowiedzią: nic. Klub po tamtym incydencie wycofał się z ligi i przestał istnieć. Co ciekawe, to właśnie oni byli pierwszymi wielkimi rywalami Linfield, a „Big two derby” początkowo było określeniem na starcie właśnie tych drużyn. Oprócz tego w późniejszych latach na klub spływały kary za takie kibicowskie wybryki jak rzucanie butelkami na murawę, liczne obraźliwe przyśpiewki na tle religijnym, uczestnictwo w zamieszkach czy obrzucanie piłkarzy Celticu Glasgow wszelkimi rzeczami z trybun. Przebrnęliśmy przez grzechy sympatyków Linfield więc czas na działania, które próbują wymazać tę ciemniejszą część historii klubu. Stała współpraca z Irlandzkim Związkiem Piłki Nożnej czy wzięcie udziału w kampanii „Give sectarianism the boot” – dosłownie „Wykop sekciarstwo” to rzeczy, które zdecydowanie cieszą i zmieniają wizerunek klubu. Dodatkowo, w 2006 roku Linfield zostało pochwalone przez FIFA za antyrasistowskie inicjatywy. Jednak najciekawszą akcją, w którą zaangażował się klub jest spektakl o nazwie „Lish & Gerry at the Shrine”, opowiadający o rywalizacji Linfield i Belfast Celtic. Sztuka została wystawiona w 2010 roku na Windsor Park i została przygotowana we współpracy kierownictwa „The Blues” oraz Północnoirlandzkiego Związku Piłkarskiego.
Obecna Kadra
Jak wspominałem, patrząc na dotychczasowe podboje Linfield w europejskich rozgrywkach, Legia nie musi szczególnie bać się Irlandczyków, co nie znaczy, że powinna ich lekceważyć. Jakby nie patrzeć, są absolutnym hegemonem w swoim kraju i co roku sięgają po tytuł. W kadrze, która 18 sierpnia zmierzy się z mistrzem Polski, znajduje się paru ciekawych zawodników, którzy mogą lekko utrudnić zadanie „Wojskowym”. Jednym z nich jest najlepszy strzelec zespołu, czyli Andrew Waterworth. 34-letni snajper całą karierę spędził na Wyspach, a dla Linfield gra już 7 lat. Jest to o tyle ciekawy zawodnik, że do swojego obecnego klubu przeszedł z największego rywala – Glentoran FC, w którego barwach występował w latach 2008 – 2013. W ubiegłym sezonie zanotował 13 trafień. Innym wzbudzającym zainteresowanie piłkarzem jest 21-letni Shayne Lavery, który przez większość czasu reprezentował barwy Evertonu. Do Linfield dołączył rok temu, a w 2018 roku udało mu się zadebiutować w dorosłej reprezentacji Irlandii Północnej. Oprócz nich, w klubie znajduje się kilku innych piłkarzy z przeszłością w dużych klubach jak na przykład Bastien Héry, wychowanek PSG i były gracz Sheffield Wednesday. Generalnie kadra Linfield jest bardzo zróżnicowana. Młodzież wymieszana ze starszymi i doświadczonymi zawodnikami wydaje się być idealnym połączeniem, co z resztą pokazują wyniki na krajowym podwórku.
Kilka suchych faktów
Na sam koniec, aby dobrze wkręcić się w pierwszy etap walki Legii o Ligę Mistrzów, przedstawiamy kilka krótkich, interesujących ciekawostek o Linfield FC.
– Średnia wieku kadry „The Blues” wynosi 24 lata.
– Fortyfikacja widniejąca na herbie klubu to Windsor Castle, zamek w Windsorze będący rezydencją dla angielskich monarchów.
– Spotkanie z Legią będzie dla Linfield pierwszym meczem w historii przeciwko polskiemu klubowi, natomiast mistrz Polski już raz mierzył się z zespołem z Irlandii Północnej – był nim Glenavon FC, a mecz odbył się w sezonie 1997/98 w ramach kwalifikacji do Pucharu Zdobywców Pucharów.
– Linfield przegrało swój ostatni sprawdzian przed eliminacjami do Ligi Mistrzów. 3 dni przed spotkaniem z Legią, w ramach sparingu podopieczni Davida Healiego podejmowali na własnym stadionie ekipę Stoke City. Goście wygrali 1:0, a bramkę zdobył 21-letni Josh Tymon.