Obecny sezon nie należy do podopiecznych Jurgena Kloppa. The Reds rywalizują już tylko w Premier League, a ich głównym celem nie jest walka o mistrzostwo tylko o czołową czwórkę. Tym razem na drodze staje drużyna Leeds, która jak mało kto w lidze gwarantuje dobre widowisko.
Superliga, do której przystąpił Liverpool, wywołała wielkie zamieszanie w świecie futbolu i poddała w wątpliwość losy wszystkich rozgrywek. Jednak na obecną chwilę nic nie jest przesądzone, a piłkarze z pewnością nie będą sobie zaprzątali nią głowy i skupią się na walce o najwyższe cele. Po świetnym sezonie 2019/2020 obecny jest jak zimny prysznic dla kibiców The Reds. Drużyna Kloppa walczy już tylko w Premier League. Walczy o cel, który kilka miesięcy temu wydawał się formalnością. Liverpool znajduje się obecnie na szóstym miejscu ze stratą dwóch punktów do Chelsea i trzech do West Hamu. Poniedziałkowe spotkanie jest szansą na zmniejszenie dystansu do Młotów, które w sobotę potknęły się z Newcastle. Mistrzowie w poprzedniej kolejce w końcu się przełamali i wygrali pierwszy mecz w tym sezonie na Anfield, dlatego na Elland Road jadą naładowani z myślą o zwycięstwie.
Wprawdzie Leeds zajmuje bezpieczną 10. pozycje w tabeli i o nic już nie walczy, to z pewnością nie możemy spodziewać się nudnego widowiska. Spotkania podopiecznych Marcelo Bielsy zawsze obfitują w bramki. Dodatkowo Pawią wreszcie udało się wygrać mecz z drużyną z big 6. W wygranej 2:1 z Manchesterem City, zobaczyliśmy inną niezwykle pragmatyczną stronę beniaminka. Pozostaje liczyć, że poniedziałkowe starcie będzie przypominało to z początku sezonu, gdzie zobaczyliśmy aż 7 goli, a duet Bamford-Raphinia postraszy cały czas niepewną defensywę Liverpoolu.
Autor: Artur Wahlgren