Pierwszy mecz tych drużyn zdecydowanie wskazuje na Arsenal. Pewna wygrana 3-1 na greckiej ziemi sprawiła, że Olympiakos do Londynu przyjeżdża raczej pogodzony z losem.
Mikel Arteta w Londynie bywa bardzo często krytykowany. Kanonierzy, szczególnie w lidze, nie grają na miarę oczekiwań. W tym sezonie zajmują dopiero 10. lokatę. Pierwsza czwórka, dająca awans do Ligi Mistrzów, mocno odjechała, a taki klub jak Arsenal, do gry w Champions League z pewnością aspiruje. Jako że zajęcie odpowiedniego miejsca w lidze jest niemal niemożliwe, pozostała jedyna furtka – triumf w Lidze Europy.
Dobrze wiemy, że jeśli chodzi o rozgrywki pucharowe, Mikel Arteta czuje się w nich bardzo dobrze. W końcu podczas swojego pobytu w Londynie jako trener, klubową gablotę zasilił o dwa trofea – Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty. Może teraz czas wypłynąć na nieco szersze wody i poza wygranymi na krajowym podwórku powalczyć o zwycięstwo na arenie międzynarodowej?
W Lidze Europy Arsenalowi idzie, póki co wyśmienicie. W swojej grupie wygrał wszystkie mecze i pewnie awansował do fazy pucharowej. Tam, po wylosowaniu Benfiki pewne „ciężary” były, ale ostateczne udało się przejść dalej po wspaniałym występie Pierra-Emericka Aubameyanga. Po trafieniu na Olympiakos mogło wydawać się, że będzie to niezwykle wyrównany dwumecz. W końcu Grecy z ogromną przewagą prowadzą w tabeli Super League. Pierwsze spotkanie pomiędzy tymi zespołami było jednak zdecydowanie jednostronne. Kanonierzy pewnie poradzili sobie z rywalami ,nie dając im w żadnym stopniu rozwinąć skrzydeł. Podopiecznych Pedro Martinsa na Wyspach czeka więc tzw. mission impossible, bowiem odrobienie dwubramkowej straty będzie niezwykle trudne.
Oficjalne składy:
Arsenal: Leno; Bellerin, Luiz, Gabriel, Tierney; Smith Rowe, Ceballos, Elneny, Xhaka, Pepe; Aubameyang
Olympiakos: Jose Sa; Sokratis, Ba, Holebas; Androutsos, M’Vila, Camara, Reabciuk; Masouras, El Arabi, Fortounis
Autor: Patryk Stysiński