Piłkarskie wspomnienia #8 Quinto en una fila, czyli o 5 triumfie Realu Madryt w Pucharze Mistrzów

18 maja to znacząca data dla dwóch klubów. Chodzi tutaj o Real Madryt i Eintracht Frankfurt. Niemiecki klub zagra dzisiaj w finale Ligi Europy, zaś 62 lata temu w meczu na Hampden Park zagrał z niezwyciężonym Realem Madryt, który dążył w stolicy Szkocji do piątego triumfu z rzędu w finale Pucharu Mistrzów. Do dziś to niepobity rekord tych rozgrywek.

Puchar Europy Mistrzów Klubowych, tak brzmiała wówczas oficjalna nazwa tych rozgrywek. Sam format różnił się od tego, który mamy obecnie, bowiem wówczas było to tylko i wyłącznie na zasadzie drabinki. Wszystko rozpoczynało się od rundy wstępnej z udziałem 10 par, do których w 1/8 finału dochodziło 6 mistrzów krajów najlepszych względem ówczesnego rankingu UEFA. W gronie drużyn w 1 rundzie był mistrz Polski, a więc ŁKS Łódź, który niestety przegrał w dwumeczu z Jeunesse Eusch aż 2:6. Istotna jest w tej historii ta wzmianka, ponieważ klub z Luksemburga w następnej rundzie trafił na Real Madryt.

Zarówno Hiszpanie, jak i drugi finalista tej edycji, a więc Eintracht Frankfurt nie mieli żadnych problemów z tym, by dostać się do finału na Hampden Park pomimo wielkich wysiłków ich rywali. Królewscy odprawili po drodze wspomniany klub z Luksemburga 12:2, OGC Nice 6:3, a także FC Barcelonę 6:2. 24 gole w 6 meczach to wynik godny podziwu.

Mistrz Niemiec również urządzał sobie radosną grę. W 1 rundzie wyeliminował Young Boys Berno 5:2, następnie Wiener SC 3:2, by w półfinale zmiażdżyć marzący o finale u siebie Rangers F.C. aż 12:4. 

18 maja przy udziale aż 127 tysięcy widzów spotkały się dwie drużyny absolutnie najlepsze w Europie w tym sezonie. Liczba fanów na trybunach to rekord Pucharu Mistrzów do dziś wciąż niepobity. 

Oba kluby skupiły się na tym, by po prostu atakować i uznały, aby to ofensywa zadecydowała o tym, kto jest lepszy. Tak naprawdę ten mecz rozstrzygnęło dwóch zawodników, a więc Alfredo di Stefano i Ferenc Puskas, którzy łącznie zdobyli komplet bramek dla mistrza Hiszpanii. Węgier zdobył 4 trafienia, w tym jedną z rzutu karnego. Został przy tym królem strzelców turnieju z dorobkiem 12 trafień, a jego kolega z formacji ofensywnej, wówczas Argentyńczyk di Stefano miał ich łącznie 8.

Nie można zapomnieć o tym, że Eintracht również miał w swoim składzie dużą wówczas gwiazdę, jaką był Erwin Stein. Strzelał bardzo dużo bramek w Bundeslidze, a w finale zdobył 2 trafienia, które w perspektywie całego meczu już nic dla Niemców nie znaczyły.

Real był dominatorem w tych latach, kiedy rozpoczynała się gra o miano najlepszego klubu w Europie. Na Hampden Park zdobył puchar po raz 5 z rzędu, co jest do dzisiaj niepobitym rekordem przez nikogo. Chociaż posiadał wiele indywidualności i wielkie gwiazdy, jak Francisco Gento, Luis del Sol czy Jose Maria Vidal potrafił jednak grać zespołowo, stosować wymienność pozycji, czym gubił przeciwnika. Często przerzutem na drugą stronę zdobywał sobie mnóstwo metrów. Di Stefano w tamtych czasach mówił, że aby być dobrym piłkarzem, należy być przystosowanym do gry na wielu pozycjach, chociaż on, jak i Puskas nie wspomagali kolegów w obronie, ale przez to zdobywali tak dużo bramek.

Łamanie schematów to było coś, co bardzo mocno utrudniało grę rywalom, bo nie zawsze wiedzieli, co zrobić, kiedy gracz ze środka wędrował na skrzydło i odwrotnie lub też gracz, który bardzo dużo porusza się po polu karnym nagle znajduje się na pozycji do strzału z 30 metrów. W tamtych czasach była to więc maszyna nie do pobicia, o czym świadczy zdobyte wówczas La Quinto. Dla Paco Gento był to 5 triumf w rozgrywkach, łącznie miał ich 6 i nikt nie zdołał do dziś mu dorównać. Puskas pozostaje jedynym graczem z 4 bramkami w finale, łącznie miał na koncie 2 hattricki, co również jest rekordem. Poza tym aż do 1965 roku Real Madryt w europejskich pucharach nie poniósł porażki na Santiago Bernabeu.

Eintracht w tym meczu był mocno w cieniu Realu Madryt, jednak wraz z Królewskimi udało im się stworzyć niesamowite widowisko i kibice na trybunach domagali się dogrywki, ponieważ za wszelką cenę nie chcieli opuszczać stadionu. 

 

Radek Wolski

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze