Druga edycja Ligi Narodów powoli dobiega końca. Listopadowe spotkania będą ostatnimi na etapie fazy grupowej. Już za niecały tydzień poznamy skład turnieju finałowego, przekonamy się, kto spadnie dywizję niżej, a kto w kolejnej edycji zagra w wyższej lidze.
Czy Polska ma szansę na awans do play-offów?
Mecze Polski są oczywiście najbardziej ciekawe dla nas, Polaków. Nasza reprezentacja spisuje się jak dotąd nadzwyczaj dobrze. Jesteśmy liderami grupy A z dorobkiem siedmiu punktów. Styl oczywiście nie powala, ale za estetykę nikt punktów nie przyznaje. Trzeba docenić, że grając z mocnymi rywalami skutecznie punktujemy i nie musimy się bić o utrzymanie, tak jak to było rok temu (wtedy grupy liczyły jednak nie cztery, a trzy zespoły).
W zbliżających się meczach, decydujących o układzie miejsc, Polacy najpierw zmierzą się na Mapei Stadium z Włochami (15.11), a następnie w Chorzowie podejmą Holandię (18.11). Utrzymanie pierwszej lokaty po tych rywalizacjach będzie bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Nie można jednak tracić nadziei. Należy mocno kibicować naszym rodakom, bo jest o co grać. Prestiż związany z awansem do turnieju finałowego to jedno, ale oprócz tego, gdyby Polsce udało się wygrać swoją grupę, istniałyby bardzo duże szanse na organizację finałowych zmagań właśnie w naszym kraju. O tym, że istnieje taka możliwość już kilka miesięcy temu poinformował sekretarz generalny Polskiego Związku Piłki Nożnej, Maciej Sawicki, a w ostatnich dniach sprawę w programie „Odliczanie do Euro” nakreślił Mateusz Borek, dziennikarz Kanału Sportowego.
Mistrzowie Europy kontra Mistrzowie Świata.
Już jutro rozegrany zostanie bezpośredni pojedynek o prym w grupie C, a co za tym idzie, o awans do fazy play-off. Na Estadio da Luz zmierzy się Portugalia z Francją – drużyny, które w tegorocznej edycji idą „łeb w łeb”. Obie na swoim koncie mają zdobytych 10 punktów, a o zajmowanej pozycji decyduje wyłącznie korzystniejszy bilans bramek Portugalczyków. W Lizbonie możemy więc być świadkami wyrównanego widowiska o bardzo dużej wadze – zwycięzca tego meczu znacząco przybliży się do turnieju finałowego. Francuzi w nim jeszcze nie zagrali. Portugalczycy zagrali i to z bardzo miłym skutkiem, zostając pierwszymi, historycznymi zwycięzcami Ligi Narodów. Gdyby udało im się w sobotni wieczór pokonać obecnych Mistrzów Świata, znacząco przybliżyliby się do awansu do play-offów, a co za tym idzie, do szansy na obronę trofeum.
Belgia, Anglia… i Dania.
Sytuacja w 2. grupie jest nader ciekawa. Przewodzą w niej Belgowie z dorobkiem dziewięciu punktów, a po piętach drepczą jej Dania i Anglia (po siedem punktów). Możliwe w tej grupie jest więc absolutnie wszystko. Najciekawsze starcie zaplanowane jest na 15 listopada. Naprzeciw siebie stanie Belgia i Anglia. Mecz ten można zdefiniować tak naprawdę w jednym zdaniu. Belgowie mogą, Anglicy muszą. Niekorzystny wynik „Synów Albionu” definitywnie przekreśli ich wszelkie szanse na awans do turnieju finałowego. „Czerwone Diabły” są w nieco lepszej sytuacji, ale porażka może przynieść za sobą spore konsekwencje, w postaci spadku nawet na trzecią lokatę (przy zwycięstwie Danii nad Islandią). Sytuacja w tej grupie zmieniać się będzie pewnie jak w kalejdoskopie, a wariantów końcowych rozstrzygnięć jest całe mnóstwo. Jedno jest jednak pewne, mecz pomiędzy Belgami a Anglikami zapowiada się pasjonująco.
Hiszpania – Niemcy
Jednym z najciekawszych meczów podczas listopadowej przerwy reprezentacyjnej jest bez wątpienia mecz Hiszpanów z Niemcami, który podobnie jak we wcześniejszych przypadkach, może (a nawet musi) być decydujący o awansie którejś z tych drużyn do finałowej czwórki. Zanim jednak obie reprezentacje przystąpią do tej rywalizacji, która zostanie rozegrana 17 listopada, zmierzą się z innymi zespołami w ramach piątej kolejki – Niemcy z Ukrainą, Hiszpanie ze Szwajcarią.
W grupie czwartej sytuacja jest bardzo kontaktowa i wszyscy poza Szwajcarią są w grze o awans. Nawet Ukraińcy, na których nikt nie stawiał, mogą sensacyjnie zająć pierwsze miejsce. Forma drużyny Andrija Szewczenki jest jednak wielką niewiadomą, dlatego mimo straty zaledwie punktu do liderującej Hiszpanii, nie powinni oni stanowić realnego zagrożenia w walce o awans dla „Die Maanschaft” oraz „La Furia Roja”.
Kto awansuje do dywizji A?
W lidze B trwa zaciekła walka o awans, a w niektórych przypadkach, jakby to powiedział Franciszek Smuda, nawet o spadek. Chociaż matematyka daje im szanse, to wielkich perspektyw nie ma przed sobą Irlandia Północna (grupa A) oraz Słowacja (grupa B). Obie reprezentacje mają na koncie po jednym punkcie. W grupach C i D dorobki punktowe zamykających tabele drużyn również nie powalają na kolana, ale pomocną dłoń podają im zespoły z przedostatnich miejsc. Serbowie i Bułgarzy do ekip znajdujących tuż nad nimi (Turcji i Irlandii) tracą ledwie punkt i cały czas mogą liczyć na potknięcie rywali i wywalczenie rzutem na taśmę utrzymania.
Niemal pewna promocji do dywizji A może być Szkocja, która pewnie lideruje w grupie nr 2. Oprócz tego ostateczne położenie innych ekip jest jednym wielkim znakiem zapytania. O awans dalej zażarcie walczą Austriacy i Norwedzy (grupa 1), Rosjanie i Węgrzy (grupa 3), a także Walijczycy i Finowie (grupa 4).
Co słychać w lidze C?
Im dalej w las, tym słabsza jakość drużyn. Ale nie oznacza to automatycznie, że emocje też są mniejsze. W dywizji C o nobilitacje wyrównana walka toczy się w każdej grupie. W drugiej z nich w grze pozostają aż trzy zespoły – Macedonia Północna, Gruzja, Armenia. Podobnie sytuacja się ma w grupie czwartej, w której w grze o promocję są Białoruś, Litwa i Albania. A i bez szans nie pozostaje ostatni Kazachstan! W pozostałych dwóch zestawieniach walka o awans toczy się pomiędzy dwoma reprezentacjami – Luksemburgiem i Czarnogórą oraz Słowacją i Grecją. Najbliżej spadku do najniższej dywizji są na ten moment Cypryjczycy, Estończycy i Mołdawianinie.
Crème de la crème
Ostatnia dywizja to prawdziwa gratka dla zapalonych koneserów futbolu. Są w niej tylko dwie grupy, ale jakie! W tej pierwszej przyklepać awans może karda Wysp Owczych. Na ostatnim miejscu znajduje się Andora, ale o spadek martwić się nie muszą, bo niżej upaść się nie da. W drugiej grupie znajdują się zaledwie trzy drużyny. Ale tylko w tej grupie jesteśmy świadkami prawdziwych szlagierów. A jeden z nich już za mniej niż 24 godziny. San Marino podejmie na swoim Stadionie Narodowym (brzmi to bardzo monumentalnie) Gibraltar. Prawdziwy hit, na który czeka się latami. Pierwsze spotkanie zostało rozstrzygnięte na korzyść Gibraltaru. Teraz piłkarze San Marino mogą własnym obiekcie odkuć się za tę porażkę. Będzie im jednak trudno, ponieważ ich rywale są liderami grupy. Dodatkowo imponują iście żelazną defensywą. Do tej pory nie stracili żadnej bramki. I pomyśleć, że w dywizji A nie ma takiej drużyny. Amatorzy…
Autor: Patryk Stysiński