Mecz o prym w Lizbonie! Benfica – Sporting

Zero porażek. Ani razu podopieczni Rubena Amorima nie schodzili z boiska pokonani. Doprowadziło to Sporting do pierwszego mistrzostwa od dziewiętnastu lat. By dobrze zwieńczyć sezon – będą chcieli pokonać dziś miejscowego rywala: Benfikę.

Sporting ponad piękną i widowiskową grę stawiał w tym sezonie skuteczność w zdobywaniu punktów i pragmatyzm. Najczęściej oglądanymi wynikami w meczach lizbońskich lwów były 1-0, 2-0, ewentualnie 2-1. W dotychczasowych 32. kolejkach stracili jedynie piętnaście goli. To kosmiczny wynik, zwłaszcza, że zeszły sezon zakończył się dla nich stratą dziewiętnastu bramek więcej i na dodatek czwartym miejscem. W tym już kilka kolejek przed końcem rywale stracili matematyczne szanse na triumf w Lidze NOS. Ogromna zasługa w tym trenera – Rubena Amorima. Portugalczyk nie tak dawno skończył karierę piłkarską i wziął się za „trenerkę”. Po kilku latach został szkoleniowcem Sportingu, po czym osiągnął z nim historyczne trofeum. Chapeau bas dla tego trenera, gdyż nie jest to często spotykane, by były piłkarz miał tak znakomite wejście w świat menedżerski.

Benfica nie przeżywa najlepszego okresu. Trzecie miejsce za dwoma głównymi rywalami to nie jest coś, co satysfakcjonuje kibiców, jak i zawodników. Jorge Jesus i jego zespół mieli w tym sezonie momenty kapitalnej gry, ale niestety (dla As Aguias) sporo było również słabszych chwil. Porażka z Gil Vicente, remisy z Moreirense, Farense czy Santa Clarą. M.in. takimi meczami „przegrywa się mistrzostwo”. Tak było i w tym przypadku. W Lidze Europy odpadnięcie z Arsenalem różnicą jednej bramki – to musiało także zaboleć portugalskich kibiców. Teraz dla Benfiki będzie liczyć się nowy sezon, nowe otwarcie, w którym będą chcieli udowodnić, że to oni są największą marką w Portugalii i najlepszym klubem. Najpierw jednak muszą skupić się na derbach Lizbony, gdyż druga porażka w sezonie ligowym ze Sportingiem byłaby czymś nie do przyjęcia.

Autor: Dawid Lampa

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze