Lucas Paqueta i AC Milan – czy będzie jeszcze chleb z tej mąki?

Gdy ogłaszano transfer 21-letniego Lucasa Paquety do AC Milanu, kibice z pewnością mogli być zadowoleni. W końcu ich ukochany klub zgarnął niezły talent, prosto z Flamengo, uprzedzając konkurencję w postaci Manchesteru City, PSG czy Juventusu na czele. Brazylijczyk wraz z Piątkiem mieli stworzyć na długie lata w Mediolanie ofensywny duet, nawiązujący do złotych czasów Andrija Szewczenki i Kaki. Od tamtej pory minął rok, Polaka we Włoszech już nie ma, a i sam Lucas podobno mocno naciskał na transfer. Co się stało?

Dobre złego początki

Już sam debiut wzmocnił i tak wygórowane oczekiwania kibiców Rossonerich. Paqueta wydawał się kimś, kto w końcu wniesie trochę jakości i magii do sztywnej i drewnianej linii pomocy. Kessie, Biglia, Montolivo, Bertolacci. Pełno tutaj typowych przeciniaków, piłkarzy, którzy może i radzili sobie nieźle w defensywie, ale gdy przychodziła potrzeba jakiegoś odważniejszego podania, woleli stanąć w miejscu lub oddać piłkę do stoperów. Lucas był dokładnym przeciwieństwem tego. Miał przywrócić uśmiech na twarzach ludzi oglądających Milan, sprawić, by po jego zagraniach niektórzy się łapali za głowę. Myślę, że wiele osób stawiało wkład w 5-6 goli do końca sezonu jako absolutne minimum. Wychowanek Flamengo nie osiągnął nawet tego, ba, nie był nawet blisko takich cyfr. Rundę (oraz sezon) skończył ze smętną statystyką gola i dwóch asyst (z czego jedna w Pucharze Włoch).

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Lucas-Paqueta-Hellas-2-1024x753.jpg

Lucas Paqueta podczas meczu przeciwko Brescii na San Siro

Ale w tym momencie istniała jeszcze linia obrony dla Paquety, mianowicie styl Gennaro Gattuso, który był dość oporny i mógł nie pozwalać młodemu piłkarzowi rozwinąć skrzydeł. Wszyscy jednak spodziewali się, iż ten talent wybuchnie pod wodzą wielkiego taktyka, człowieka który prawie dał Sampdorii Ligę Europy i dzięki któremu Fabio Quagliarella triumfował jako król strzelców włoskiej ligi – Marco Giampaolo. Jak wiemy, był on jedną z największych pomyłek trenerskich Rossonerich w ostatnich latach, więc i tu można próbować znaleźć usprawiedliwienie dla Lucasa (choć, o ironio, to u tego trenera ostatni raz brał udział przy bramce Brazylijczyk). Teraz jednak pojawia się problem, bo mimo już trzeciego trenera, 11-krotny reprezentant swojego kraju nadal jest kompletnie bezużyteczny, mimo że na początku Pioli dał mu kredyt zaufania. Według statystyki xG, w Serie A, w tym sezonie, piłkarz powinien średnio strzelać gola co około 5,5 spotkania, a asystować raz na jakoś 6,5 meczu. Dramat.

Zawód, zawód i jeszcze raz zawód

Ostatnie miesiące są z pewnością bardzo ciężkie dla Lucasa Paquety. Praktycznie odsunięty od składu, od początku grudnia rozegrał niewiele ponad 150 minut, z czego 90 w ostatnich trzech kolejkach. Gdzie tkwi problem? Według chociażby „La Gazzetta dello Sport”, „Lucas, zdaje się, stracił swój połysk, swoją grę, lekkość”. Dwukrotnie nie podniósł się z ławki, a trzykrotnie nie było go w składzie na mecz, z czego raz z jego własnej woli. Dlaczego? Pozyskaniem 22-latka zainteresowany byli PSG i Juventus. Co do tych pierwszych, transfer nie doszedł do skutku z powodu zbyt dużych rozbieżności finansowych (Francuzi dawali niewiele ponad 20 mln euro, za to Milan chciał przynajmniej 30 mln euro, by nie stracić na zawodniku). Jeśli chodzi o ekipę z Turynu, w grę wchodziła wymiana piłkarzy, a do Mediolanu powędrować miał Federico Bernardeschi. Mimo że oba włoskie kluby długo próbowały nawiązać porozumienie, finalnie, jak wiemy, nic z tego nie wyszło.

Co dalej z Brazylijczykiem? Cóż, skoro jest w drużynie, pewnie będzie przez Stefano Pioliego wykorzystywany. Skutek na tę chwilę jest mizerny, ale kto wie? Skoro udało się z Rebiciem, Castillejo, udaje się na razie z Kessim, to czemu ma nie wyjść z byłym piłkarzem Flamengo?

Zobacz także:Martin Braithwaite zawodnikiem Barcelony. Dyrektor Leganes jest oburzony!