Do transferu Erlinga Haalanda może dojść już tego lata. Ktokolwiek sprowadzi Norwega, będzie musiał się liczyć z kosmicznym wydatkiem. Według mediów Mino Raiola pracuje nad tym, by uczynić swojego piłkarza jednym z najlepiej zarabiających zawodników na świecie, przy okazji oczekuje wielkiej prowizji na własne konto.
Kontrakt Erlinga Haalanda z Borussią Dortmund obowiązuje do czerwca 2024 roku. Widnieje w nim klauzula, która pozwala wykupić Norwega za 75 mln euro, jednak zacznie ona obowiązywać dopiero w czerwcu 2022 roku. Ktokolwiek chce sprowadzić napastnika po zakończeniu tego sezonu, jak informuje Fabrizio Romano, musi się liczyć z wydatkiem 150 mln euro! Władze BVB najchętniej zatrzymałyby u siebie gwiazdora na dłużej, ale w związku z możliwym brakiem awansu do Ligi Mistrzów, mogą stracić go już w tym okienku transferowym. Ekipa z Signal Iduna Park zajmuje obecnie piąte miejsce w Bundeslidze. Do czwartego Eintrachtu Frankfurt traci aż siedem punktów, a kalendarz drużyny Adiego Huettera wydaje się być znacznie bardziej sprzyjający.
W mediach pojawiają się różne informacje odnośnie kontraktu, którego oczekuje Erling Haaland. Niektórzy mówią, że jego agent chce uczynić z niego najlepiej zarabiającego piłkarza na świecie. Z kolei według dziennikarzy „Goal.com” pensja Norwega ma wynieść 35 mln euro. Jednak to nie pensja budzi największe przerażenie wśród klubów. Ma nią być prowizja, którą za transfer ma pobrać Mino Raiola i ojciec piłkarza. Oboje oczekują 20 mln euro! Dodajmy do tego kontrakt i wspomniane wcześniej 150 mln i kwota robi się przerażająca. To właśnie dlatego zdaniem portalu ktoś z trójki Manchester United, Manchester City, Chelsea po usłyszeniu tych wymagań miał zrezygnować z transferu napastnika.
Autor: Artur Wahlgren