W dzień zakochanych roku 2023 rozegrano dwa dobrze zapowiadające się spotkania fazy 1/8 Ligi Mistrzów. Na Parc de Princes Messi i spółka podejmowali Bayern Monachium, zaś Tottenham Antonio Contego zmierzył się z Milanem.
Uwagę widzów z pewnością najbardziej przykuwał pojedynek francusko-niemiecki. Przeżywający kryzys Paryżanie chcieli udowodnić całemu światu, że są w stanie dalej tworzyć kolektyw i wspólnie zmierzać po kolejne trofea, w tym po wymarzony puchar za zwycięstwo w Champions League. W wyjściowym składzie nie pojawił się powoli powracający po kontuzji Kylian Mbappe, ujrzeliśmy za to ledwie szesnastoletniego Warrena Zaïre-Emery’ego.
Niestety dla gospodarzy, spotkanie toczyło się pod dyktando podopiecznych Juliana Nagelsmana, którzy wobec swojej nieskuteczności nie potrafili zamienić swoich sytuacji na bramki. Na drugą odsłonę Paryżanie wyszli odmienieni, jednak skrzydła podcięła im bramka Kingsley’a Comana. Francuz, podobnie jak w finale LM 2020, otworzył i zamknął worek z bramkami, ustalając wynik spotkania na 1-0. Na nic zdał się nawet Mbappe, który po pojawieniu się na boisku dwukrotnie umieszczał piłkę w siatce. Za każdym razem jednak coś do powiedzenia miał VAR. Na koniec czerwoną kartkę zarobił Pavard, a PSG musiało uznać wyższość Bawarczyków.
Na San Siro również nie zobaczyliśmy fajerwerków. Włosi błyskawicznie objęli prowadzenie po fantastycznej akcji Theo Hernandeza i bramce Brahima Diaza w 7. minucie spotkania. Tottenham bezradnie próbował forsować defensywę Rossonerrich, ale całkowicie brakowało w tym polotu i pomysłu. Odcięty od podań był Harry Kane, a Milan spokojnie kontrolował przebieg spotkania. Niewiele zmieniło się w drugiej połowie, w której drużyna z Mediolanu nie starała się na siłę zmienić wyniku, a goście walili głową w mur. Przy takiej grze trudno liczyć na awans Tottenhamu do ćwierćfinału.
Piotr Mendel