Wczoraj w godzinach wieczornych fani angielskiego futbolu byli świadkami zapierających dech w piersiach wydarzeń. Po meczu Leicester City z West Hamem United, właściciel pierwszego z zespołów Vichai Srivaddhanaprabha opuszczał King Power Stadium swoim prywatnym helikopterem. Chwilę po starcie śmigłowiec spadł na parking obok stadionu i eksplodował.
Cały czas nie ma oficjalnych wiadomości, co do pasażerów helikoptera. Ani firma King Power, ani Leicester City nie wydały póki co oświadczenia odnośnie obecności Tajlandzkiego multimilionera na pokładzie. BBC potwierdziło jednak, iż Vichai Srivaddhanaprabha przebywał w helikopterze razem ze swoją córką.
Ojciec sukcesów Leicester
Vichai Srivaddhanaprabha kupił Leicester City w 2010 roku, gdy zespół występował w Championship. W 4 lata drużyna Lisów awansowała do Premier League, gdzie typowani byli jako murowany kandydat do spadku. Już rok później w sensacyjny sposób prowadzone przez Claudio Ranieriego Leicester zdobyło Mistrzostwo Anglii. Historia, którą napisała drużyna Srivaddhanaprabha nadaje się na scenariusz filmu,. Kibice Lisów swój największy sukces zawdzięczają w dużej mierze właśnie 61-letniemu Tajlandczykowi.
Kto był na pokładzie?
Media od momentu katastrofy próbują ustalić, kto znajdował się na pokładzie helikoptera. Według najświeższych doniesień, śmigłowcem leciał właściciel klubu ze swoją córką oraz dwójką pilotów. Radio Leicester podało jednak wczoraj informacje na temat ośmiu pasażerów. Sześcioro miało wypadku nie przeżyć, a pozostała dwójka miała zostać przetransportowana do szpitala.
BBC powołując się na wiadomości od rodziny 61-latka napisało także, iż na pokładzie nie było syna właściciela klubu Aiyawatta Srivaddhanaprabha. Potomek multimilionera jest wiceprezesem angielskiej drużyny i w przypadku śmierci ojca, prawdopodobnie on przejmie klub.
Sky Sports donosi natomiast, iż właściciel Lisów znajdował w helikopterze wraz z pięcioma innymi osobami.
Nikt nie podał jednak oficjalnych informacji na temat śmierci Tajlandczyka.
Kiepska forma Leicester
Klub przeżywa ostatnimi czasy dość ciężkie chwile. Podopieczni Claude Puela zajmują dziesiąte miejsce w tabeli z przewagą ośmiu punktów nad strefą spadkową. Lisy przegrały w tym sezonie aż 5 spotkań, co stanowi połowę ze wszystkich rozegranych. Dodatkowo, we wczorajszym spotkaniu fatalnej kontuzji nogi nabawił się Daniel Amartey. Medycy znieśli reprezentanta Ghany na noszach, a chwilę wcześniej podano mu tlen. W ostatnich tygodniach można było przeczytać także nieśmiałe dywagacje na temat zmiany trenera.
Wobec takiej katastrofy wszystkie problemy sportowe Lisów zejdą na drugi plan. Oczy piłkarskiego świata, a przede wszystkim Anglii, zwrócone są na hrabstwo Leicestershire i okoliczności wypadku.