Jak na Mistrza Polski przystało. Premierowe zwycięstwo w LKE

Drużyna Lecha Poznań w pierwszym domowym meczu Ligi Konferencji Europy podtrzymała dobrą dyspozycję w europejskich pucharach i pokonała Austrię Wiedeń 4:1. Jedyna polska drużyna w europejskich pucharach po nerwowej pierwszej połowie w drugiej wykazała się umiejętną grą i odpowiednio wypunktowała rywala.

W porównaniu z poprzednim meczem trener Van Den Brom zdecydował się na 3 zmiany. Na lewą obronę wrócił Pedro Rebocho. W duecie z Jesperem Kallstroem na środku wystąpił Nika Kvekveskiri a za kapitanem Lech ustawił się Joa Amaral. Z kolei w ekipie z Wiednia nastąpiła jedna zmiana w porównaniu do ostatniego meczu ligowego. Marvi Martins zastąpił Ziada El Sheiwiego.

Początek spotkania był prowadzony w spokojnym tempie. Zawodnicy Austrii Wiedeń próbowali przejąć inicjatywę wymieniając dużą ilość podań na połowie Lecha. Jednakże gracze mistrza Polski nie dawali wejść drużynie przeciwnej na dalej niż 25 metr. Lechici wyczekiwali momentu, w którym mogli ruszyć szybkim atakiem na połowę przeciwnika.

Pierwsza poważna akcja w meczu miała miejsce na połowie gości. Dobra wymiana podań między piłkarzami Lecha na prawym sektorze bocznym i fantastycznie posłana piłka przez Michała Skórasia za linie obrony. Do piłki dopadł Joa Amaral który niestety nie ucieszył publiczności zgromadzonej na stadionie przy ulicy Bułgarskiej i posłał piłkę wysoko ponad bramką Christiana Fruchtla. Dosłownie chwilę później sam Michał Skóraś otrzymuje podanie na 25 metr i wpadając w pole karne nieczysto uderzył w piłkę. Końcówka pierwszego kwadransa gry mogła być wyśmienita dla polskich kibiców.

W 20 minucie faulowany tuż przy linii bocznej boiska był Pedro Rebocho. Do stałego fragmentu gry podszedł sam poszkodowany, lecz dośrodkowanie na dalszą część szesnastki nie skończyła się choćby strzałem na bramkę. Dwie minuty później świetny wśliżg Joeala Perreiry na środku boisku zapoczątkował indywidualną akcję prawego obrońcy Lecha, który oddał strzał niewiele ponad bramką drużyny z Wiednia. Zespół ze stolicy Wielkopolski próbował różnymi sposobami wykorzystać dużo wolnej przestrzeni pozostawionej przez rywali.

Lech za sprawą Joa Amarala chciał ruszyć z kolejną akcją, lecz niedokładnie zagranie na lewą flankę, dało szansę kontrataku gościom. Andreas Gruber przebiegł z piłką niemal połowę boiska i w pojedynku sam na sam musiał uznać wyższość Filipa Bednarka.

W 28 minucie bramka zabójczy duet z poprzedniego sezonu dał się we znaki austriackiej drużynie. Najpierw Amaral posłał piłke z koła środkowego boiska za linię obrony a MIkael Ishak w typowy dla siebie, zabójczy sposób wyegzekwował sytuację bramkową i nie dał cienia nadziei Fruchtlowi. Była to 15 bramka Szweda w europejskich pucharach dla drużyny Kolejorza. Dla kapitana Lecha nie ma za mocnych drużyn.

Jednakże co dobre nie trwało za długo. Kibice Kolejorza mogli poczuć przez moment flashbacki sprzed 14 lat. Zawodnicy Austrii Wiedeń szybko ruszyli lewą flanką. Do piłki w szesnastce Lecha dopada Braunoder, którego strzał został zablokowany. Wróciła ona jednak do gracza z numerem 23 i wykorzystał pozycję Filipa Bednarka, który już leżał na linii bramkowej.

Gdy wydawało się, że gra na moment się uspokoiła Pedro Rebocho dostał odcięcia myśli we własnym polu karnym. Najpierw złe przyjęcie piłki do tyłu, a następnie nadepnął Andreasa Grubera, czym dał pretekst sędziemu głównemu do podyktowania jedenastki. Buczenie tłumu poznańskich kibiców dał mocy golkeaperowi Lecha Poznań, który zatrzmał Fischera, broniąc strzał przy prawym słupku bramki. Ekstaza stadionu w Poznaniu dała o sobie w tym momencie znać.

Niedyspozycja lewego obrońcy Lecha dała się zauważyć trenerowi van der Bromowi. Od początku drugiej odsłony na placu gry pojawił się za portugalczyka Barry Douglas. Druga odsłona zaczęła się od ponownego przejęcia kontroli przez piłkarzy trenera Schmida. Zawodnicy ubrani tego dnia na biało chcieli rozruszać prawą stronę boiska, lecz Lech z niskim ustawieniem odpowiednio zażegnał niebezpieczeństwo.Po chwili pasywności, Lech ruszył z atakiem. Zagranie z prawej strony przez Skórasia zostało przepuszczone przez kapitana Lecha a do piłki dopadł Amaral, który nieskutecznie próbował zdobyć drugą bramkę. Ten sam zawodnik miał szansę ponownie ucieszyć swoich kolegów z drużyny i kibiców, lecz prostopadłą piłka zagrana przez Ishaka okazała się za mocna dla Portugalczyka. To nie był najlepszy dzień w biurze w wykonaniu Amarala.

Trener Kolejorza zauważył, iż należy poczynić kolejne roszady. Na boisku za Szymczaka i Kvekveskiriego pojawili się Velde i Murawski. Lech potrzebował świeżości i lepszej jednostki na lewej flance. Gospodarze przejmowali powoli inicjatywę, lecz nadziali się na atak rywali. Z prawej strony pola karnego Bednarka próbował zaskoczyć Gruber. Ostatecznie piłka o centymetry minęła bramkę Lecha. To chyba lekko poddenerwowało zespół holenderskiego trenera. Lechici próbowali rozruszać obronę Austrii Wiedeń atakiem pozycyjnym na krótkie piłki. Po jednym z ataków piłka wylądowała przy nodze Joeala Perreiry, który idealnie wypatrzył w polu karnym Michała Skórasia a ten wykończył akcję jak należy. Skrzydłowy mistrza Polski udowodnił, że zasługuje na powołanie do seniorskiej reprezentacji Polski.

Od tego momentu Lech złapał wiatr w żagle. Kontrolował tempo gry i nie pozwalał na zbyt wiele przeciwnikom. Joel Perrera po raz kolejny pokazał, że ma świetnie ułożoną nogę i niewiele zabrakło aby Filip Marchwiński otrzymał szansę zdobycia bramki. Nie minęła chwila i Lech zabawił się z austriakami. W polu karnym Ishak posłał mocne podanie na lewą stronę szesnastki do Velde,a ten tzw. ruletą ograł defensora Austrii i dokładnym wykończeniem po długim słupku dał bramkę numer 3 dla swojego zespołu.

Gra pod koniec spotkania troszeczkę się rozluźniła. Drużyna gości nie potrafiłą wytworzyć żadnej groźnej sytuacji. Z kolei Lech nie odpuścił sobie całkowicie końcowych minut meczu. Po zagraniu ze stałego fragmentu gry i wybiciu piłki przez rywali, do piłki dopadł Kristofer Velde i dał po raz czwarty w tym spotkaniu radość fanatykom mistrza Polski.

Tym oto sposobem Lech Poznań zdobywa pierwsze punkty w Lidze Konferencji. Podtrzymana została dobra gra drużyny z pierwszej kolejki. Utrzymała się również dobra postawa zawodników, którzy w Europie nie zawodzą (Ishak, Velde, Skóraś, Bednarek). Jednym z wielu powodów do zadowolenia, z pewnością jest gra na własnym stadionie. Na 5 spotkań w europejskich rozgrywkach Lech wygrał wszystko co miał posiadając bilans bramek 16-2. Można powiedzieć, że Lech na dobre się odrodził i dał swoim kibicom kolejną dawkę świetnych piłkarskich emocji. Istotne jest, aby zostało to wszystko zachowane po przerwie reprezentacyjnej.

 

Autor: Kamil Zając

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze